9.12.2021

"Niewidzialne życie Addie LaRue" V. E. Schwab

 

Nie zliczę ile czasu zabierałam się za przeczytanie tego tytułu. Książka leżała u mnie na półce ładnych kilka miesięcy i zdążyła zebrać trochę kurzu nim zdecydowałam się po nią sięgnąć. Nie mam pojęcia dlaczego tak długo zwlekałam, ale w końcu zdecydowałam się przełamać i tak oto jest: moja opinia o „Niewidzialnym życiu Addie LaRue”. Powieść ma sporo zwolenników, ale też przeciwników, a ja… cóż, na pewno nie jestem negatywnie nastawiona do tej lektury. Ukazana przez V. E. Schwab historia spodobała mi się na tyle, że nie miałam problemu z dobrnięciem do jej końca. A jednak, pomimo wielu pochwał i zachwytów, książka nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia, a przynajmniej nie takiego na jaki liczyłam.



Nigdy nie módl się do bogów, którzy odpowiadają po zmroku. Francja, rok 1714. Uciekająca sprzed ołtarza młoda Adeline popełnia niewyobrażalny błąd. Zawiera umowę z diabłem. Faustowski pakt nakłada na nią ograniczenie – możliwość wiecznego życia bez szansy na bycie zapamiętaną przez kogokolwiek – dlatego Addie decyduje się opuścić swoją wioskę. Dziewczyna jest zdeterminowana, by znaleźć dla siebie właściwe miejsce, nawet jeśli została skazana na wieczną samotność. Ale czy na pewno? Każdego roku, w dniu jej urodzin, tajemniczy Luc przychodzi z wizytą i pyta, czy Addie jest już gotowa, by oddać mu swą duszę. Minie trzysta lat, zanim Addie odwiedzi ukrytą w Nowym Jorku księgarnię i pozna kogoś, kto zapamięta jej imię – i nagle wszystko znów zmieni się na zawsze.” Addie już jako mała dziewczynka nauczyła się marzyć. Wiedziała, że wszystko jest dla niej możliwe, dlatego w skrytości zapragnęła podróżować, by odkrywać nieznane sobie miasta i kraje. Rodzina jednak miała wobec niej inne plany. W dniu swojego ślubu Addie ucieka sprzed ołtarza i błaga wszystkich znanych sobie bogów o pomoc, ale odpowiada jej tylko jeden, będący uosobieniem ciemności. Gdy dziewczyna zawiera z nim umowę, zdaje sobie sprawę jak wielki błąd popełniła. Zyskuje wieczną młodość, siłę i nieśmiertelność, ale nikt na dłużej nie potrafi zapamiętać jej imienia ani istnienia, zaś każde jej działanie jest tylko przelotne. Minie trzysta lat nim Addie pozna kogoś, kto wreszcie zachowa ją w swojej pamięci, a także  wstrząśnie jej duszą i oczaruje. Co wyniknie z tej znajomości? Czy dzięki nowo poznanej osobie Addie uda się uwolnić od klątwy?

Przyznam, że pomysł na fabułę tej książki wydaje się dość oryginalny. Mamy do czynienia z bohaterką, która usiłuje nie tylko zostać zapamiętaną, choć na chwilę, przez otaczających ją ludzi, ale też pragnie wpłynąć w jakikolwiek sposób na bieg historii, by odzyskać to, co zostało jej odebrane oraz robi wszystko aby nie zniknąć w odmętach upływającego czasu. Autorka w ten sposób przemyca do treści pragnienie każdego człowieka – kto nie chciałby decydować o swoim losie, tak by zachować się w pamięci przyszłych pokoleń? Nikt nie chce zostać zapomniany, porzucony i samotny. V. E. Schwab doskonale rozwija te zagadnienia, dlatego powieść niesie w sobie niesamowity przekaz. „Niewidzialne życie Addie LaRue” to również potężna kopalnia cytatów, przesłań i pouczających opowiastek, dlatego jeżeli lubicie lektury z morałem to myślę, że książka powinna Wam się spodobać.

Pojawiły się jednak pewne elementy, które nie do końca mi odpowiadały. Niezmiernie denerwującym było dla mnie skakanie po fabule. Co mam konkretnie na myśli? Autorka rozwija jeden wątek sprzed trzystu lat, a następnie przenosi nad do roku 2014, by za chwilę znów zrobić mały krok do tyłu w czasie i opowiedzieć kolejną myśl. Tak się dzieje prawie przez całą książkę. Okropnie irytowało mnie takie zagranie ze strony V. E. Schwab i wolałabym, żeby powieść została poukładana chronologicznie. W ten sposób pisarka zepsuła cały efekt zaskoczenia i wprowadziła chaos do tej historii. Oczywiście, idzie się połapać, ale byłoby o wiele ładniej i lepiej by się czytało, gdyby tych przeskoków po prostu nie było.

Kolejną sprawą jest akcja książki. Na początku losy Addie bardzo mnie intrygowały i połykałam tekst jak pelikan. Później wszystko zaczyna się rozmywać, robi się coraz nudniej, zaś wiele wydarzeń nie zaskakuje na tyle, by się nimi zachwycać. Czytałam tę powieść dla samej przyjemności czytania, obszerne opisy nie były mi straszne i podobało mi się przesłanie, które autorka wplatała gdzieś pomiędzy wątkami, dlatego przebrnięcie przez tyle tekstu nie stanowiło dla mnie problemu. Jeżeli jednak liczycie na zaskakujące zwroty akcji i szybkość wydarzeń, srogo się rozczarujecie. To nie jest ten typ lektury. „Niewidzialne życie Addie LaRue” bardziej zainteresuje tych, którzy lubią trochę podumać nad tekstem, zastanowić się nad swoim życiem, wyciągnąć jakieś lekcje z tej powieści dla siebie. I tak, książka bardziej przeznaczona jest dla młodzieży, ale pomimo lekkiego odbioru, nie każdy odnajdzie się przy tej historii.

Na uwagę zasługuje bogata szata graficzna książki. Jeszcze nie spotkałam się z farbowanymi kartkami, a tu proszę – brzegi mają w sobie odcienie błękitu i każda strona dzięki temu zabiegowi jest ozdobiona pięknym kolorem. Okładka jest twarda, co lubię, granatowa i znajdują się na niej pozłacane linie i rysunki kwiatów. Książka podzielona jest na siedem części i przed każdą z nich znajduje się mały obrazek sztuki, a pod nim krótki opis objaśniający. Każdy z tych rysunków odwołuje się do przeszłości głównej bohaterki. Warto mieć tę książkę w swojej kolekcji, jeżeli lubicie popatrzeć się na pięknie wydane tytuły.

 

Podsumowanie:

+ oryginalna historia

+ autorka przemyca treści zmuszające do refleksji

+ twarda oprawa książki

+ farbowane strony

- czasem akcja książki staje się zbyt powolna

- autorka pomija chronologię wydarzeń

 

Ilość stron: 608

Wydawnictwo: We Need YA

Rok wydania: 2021 (z 2020)

Gatunek: fantasy

Dla kogo: dla młodzieży, dla osób lubiących historie zmuszające do refleksji

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum

Szukaj