4.01.2024

Podsumowanie roku 2023

 


Kochani!

 

Minął kolejny rok, więc czas na podsumowanie przeczytanych przeze mnie książek. Muszę przyznać, że był to bardzo intensywny dla mnie rok, zarówno pod kątem liczby przeczytanych przeze mnie powieści, jak i odkryć literackich. Nie obyło się też od rozczarowań, których również pojawiło się (niestety) sporo.

Nim jednak przejdę do omawiania poszczególnych tytułów, chciałam Wam serdecznie podziękować za obecność zarówno na tej stronie, jak i w mediach społecznościowych. Dzięki Wam mam motywację do poznawania i recenzowania kolejnych lektur, bez Was ta strona na pewno nie istniałaby w taki sposób. Dziękuję, że tu zaglądacie <3

 

W 2023 roku udało mi się umieścić aż osiemdziesiąt osiem opinii, co jest moim rekordem tutaj (a jeszcze mam trochę zaległych i nie wstawionych na dysku). Nie spodziewałam się aż takiej liczby (a też zdarzało się czasem z powodów niezależnych ode mnie, opóźniać z dodawaniem postów). Podjęłam się też współpracy z wydawnictwami: Muza, Agora, Videograf.

 

Które posty cieszyły się największą popularnością?

 

1. The love hypothesis

2. Cień w żarze

3. Komornik

4. Współlokatorzy

5. Darkfever

6. Silla

7. Kiedy wierzyliśmy syreny

8. Gasnące słońce

9. Korona ze złoconych kości

10. Zmysły

 

Które książki oceniam najlepiej?

 

W tym zestawieniu wybrałam takie, które głęboko zapadły mi w pamięć, wywołały silne uczucia (zarówno ekscytację, jak i smutek), od których ciężko było mi się oderwać, jak i mocno zmuszające do refleksji i zmiany poglądów:

 

- „Tam, gdzie słońce złoci liście” – przepiękna i przejmująca opowieść o dorastaniu  w trudnych warunkach życiowych, wyobcowaniu, egzystencji po porwaniu dziecka, sile matczynej miłości. Ciężko było mi się rozstać z tą książką, także wstrząsnęła mną niesamowicie.

- „Gdzie śpiewają raki” – według mnie podobny tytuł do swojego poprzednika również opowiadający o dorastaniu w ciężkich warunkach i samotności. Podobnie wywołujący dreszcze, trzymający w napięciu i z głębokim przesłaniem dla czytelnika.

- „Biblioteka o Północy” – napisana bardzo prostym językiem, za to pełna wartości książka o tym jak warto docenić życie i to, co posiadamy.

- „Sami w eterze” – zachwyciłam się językiem literackim, jak i opowieścią o „inności” bohaterów.

- „Siedmiu mężów Evelyn Hugo” – arcyciekawa opowieść o życiu w blasku fleszy, zawierająca również wątki z LBGT i opowiadająca o poszukiwaniu własnej tożsamości seksualnej, przy czym napisana lekkim oraz wciągającym stylem.

- „Gorzko, gorzko” – mocna powieść o zbrodni, pokoleniowej traumie, szarej codzienności oraz walce kobiet o swoje prawa. Napisana cudownym językiem literackim, bardzo skłaniająca do przemyśleń.

- „Małe życie” – momentami przytłaczająca, innym razem podnosząca na duchu. Opowieść o cierpieniu jednostki po przebytej traumie, która często towarzyszy jej już do końca życia.

- „Wiedźmy” – intrygująca opowieść o prześladowaniu kobiet podejrzanych o czary, pełna realizmu magicznego, jak i walki o prawo do bycia sobą.

- „Diuna” – niezwykle wciągająca powieść fantastyczna, napisana z rozmachem, wspaniałym stylem i koncepcją świata przedstawionego.

- „Tu i teraz” – piękny tytuł opowiadający o przemijaniu, trwaniu, nadziei w obliczu utraty zdrowia oraz o sile rodzinnych więzi.

- „Córka doskonała” – podobna powieść do poprzedniczki, skupiająca się bardziej na budowaniu rodzinnych więzi oraz zmaganiu z utratą marzeń i życiowych planów.

 

Które tytuły zasługują na moje wyróżnienie?

 

Na tej liście znajdują się książki, które nie sprawiły, iż mój świat się zatrzymał, ale spędziłam z nimi dobry czas. Są też tutaj takie, od których ciężko było mi się oderwać:

 

- „Without Merit” – książka przeznaczona bardziej dla młodzieży, pełna sarkazmu, ale też opowiadająca o depresji i trudnościach życiowych.

- „What beauty there is” – powieść sensacyjna bardziej w typie new adult, trzymająca w napięciu do samego końca.

- „Pokój motyli” – pięknie napisana saga rodzinna, pełna okrutnych tajemnic z przeszłości.

- „Dziewczyna na klifie” – kolejna książka od Lucindy Riley, również dobrze napisana, opowiadająca o losach pokoleń rodziny, trudnych relacjach, zbrodni i wybaczeniu.

- „The love hypothesis” – lekki romans ze świata STEM, przyjemnie odprężający.

- „Muzyka nocy” – powieść obyczajowa opowiadająca o nagłej utracie małżonka, zmianie stylu życia, przewartościowaniu niektórych poglądów. Napisana w sposób lekki, ale dająca do myślenia i podnosząca na duchu.

- „Sekret listu” – jedna z lepszych powieści od Lucindy Riley, trzymająca w napięciu aż do finału.

- „Korona ze złoconych kości” – właśnie od tego tomu wciągnęłam się w losy Poppy i Casteela. Trzecia część przygód bohaterów, mocno rozbudowane romantasy z mnóstwem wątków fantastycznych i erotycznych. Co prawda w tym drugim się nie lubuję, ale świat przedstawiony jest jak najbardziej na plus.

- „Cień w żarze” – prequel serii „Krew i popiół”, jeszcze bardziej intrygujący niż główny cykl. Wciąż czekam z utęsknieniem na kolejne tomy.

- „W samym sercu morza” – kolejna powieść od Jojo Moyes, która mnie do siebie przekonała. Historia o kobietach, które porzucają dawne życie i ryzykują podróż na statku w nieznane.

- „Dziewczyna z Dzielnicy Cudów” – uwielbiam pióro Anety Jadowskiej, a postać Nikity pokochałam całym sercem.

- „Akuszer bogów” – kolejny tom o losach Nikity, jeszcze lepszy niż poprzednik.

- „Nienawidzę, że cię kocham” – zbiór nowelek ze świata STEM od Ali Hazelwood, które czytało mi się nawet lepiej niż główne powieści.

- „Wojna dwóch królowych” – pełny akcji czwarty tom o losach Poppy i Casteela, po którym doznałam uczucia głodu na kolejne części.

- „Galeon” – sensacyjno-historyczna powieść od polskiego autora Leszka Hermana. Bardzo ciekawa i przyjemna w odbiorze.

- „Wędrówka” i „Powrót” – stare wydanie kolejnych tomów cyklu „Księga wszystkich dusz” od Deborah Harkness. Powieści bazujące na dawnym trendzie miłości wampira do człowieka (w tym wypadku czarownicy). Poprzednie części mnie nie porwały, ale te owszem.

- Seria "Komornik" oraz jej kontynuacja "Arena Dłużników" Michała Gołkowskiego - postapokaliptyczny świat stworzony przez autora to istne mistrzostwo.  Sarkazm głównego bohatera i jego zdolność do popadania w tarapaty skutecznie poprawiają humor.

 

Które książki stały się dla mnie strefą komfortu?

 

W tym miejscu wstawiam tytuły, do których z przyjemnością chcę wracać i które są na tyle lekkie i przyjemne, że stanowią gwarancję na mile spędzony wieczór (tytuły mogą się dublować z poprzednią listą):

 

- „Zamiana” i „Współlokatorzy” Beth O’Leary – autorka posiada lekkie pióro i umiejętność opisywania komicznych scenek. Świetnie się bawiłam, czytając te dwie książki.

- „Without Merit”, „Confess”, „Nagie serca”, „Slammed”, „It starts with us” Colleen Hoover – według mnie wszystkie książki tej autorki wywołują mnóstwo emocji, a są przy tym lekkimi romansami, przy których można dobrze spędzić czas.

- „The love hypothesis”, „Love on the brain”, „Nienawidzę, że cię kocham” Ali Hazelwood – autorka umieszcza akcję swoich książek w świecie STEM, są to przy tym lekkie i zabawne romanse, przy których można dobrze się rozerwać.

- „Darkfever”, „Bloodfever” Karen Marie Moning – znów romans z dodatkiem erotyki, za to dziejący się z udziałem fae i innych magicznych istot. Niektórzy kochają, inni nienawidzą, mnie te książki spodobały się ze względu na przyjemny styl i szybką akcję.

- „Chąśba”, „Sąpierz” Katarzyna Puzyńska – seria fantastyczna z udziałem mitologii słowiańskiej, przy czym autorka niektóre wątki interpretuje po swojemu. Pokochałam te powieści i chcę więcej.

- „Nocny wędrowiec” Jocelynn Drake – pierwszy tom cyklu, tym razem romans z udziałem wampirów. Seria sławna jakąś dekadę temu, nawet ciekawa.

- „Pocałunek o północy” Lara Adrian – również pierwszy tom, również wampiry, również romans. Przypadek jak wyżej, książka przyjemna do czytania.

- „Królestwo Nikczemnych”, „Królestwo Przeklętych”, „Królestwo Złowrogich” Kerri Maniscalco – interesująca opowieść o czarownicy, która poszukuje mordercy jej siostry. Drugi tom trochę słaby, ale cała historia wciąga i wywołuje sporo emocji.

- „Wilczy trop” Patricia Briggs – nie mogło zabraknąć książki jednej z moich ulubionych autorek. Pierwszy tom cyklu „Alfa i Omega” opowiadający o przygodach wilkołaczki, równie ciekawy jak seria o Mercedes Thompson.

- „Królestwo Ciała i Ognia’, „Korona ze złoconych kości”, „Wojna dwóch królowych”, „Cień w żarze” Jennifer L. Armentrout – na początku nie polubiłam się z bohaterami, obecnie cykl zamienił się w nałóg.

- „Gild”, „Glint” Raven Kennedy – opowieść o kobiecie trzymanej w złotej klatce. Pierwszy tom oceniam tragiczne, ale kolejny to zupełna rewelacja i czekam na więcej.

- „Łańcuch ze złota”, „Łańcuch z żelaza”, „Łańcuch z cierni” Cassandra Clare – mam słabość do twórczości tej autorki. Niestety, akurat tę serię oceniam najgorzej ze względu na powtarzalność pewnych motywów, ale jako pozycja w strefie komfortu odnajduje się na tym miejscu idealnie.

- „Dziewczyna z Dzielnicy Cudów”, „Akuszer bogów” Aneta Jadowska – rewelacyjne Urban fantasy z udziałem świetnej głównej bohaterki.

- „Złodziej Pioruna”, „Morze potworów” Rick Riordan – początkowe tomy z serii dla dzieci i młodzieży o Percy Jacksonie. Opowieść o nastolatku, który odkrywa, że jest synem jednego z bogów olimpijskich.

- „Czarownica”, „Tajemnica”, „Wędrówka”, „Powrót” Deborah Harkness – kolejny ciekawy romans pomiędzy wampirem, a czarownicą.

- „Akademia Dobra i Zła”, „ADiZ. Świat bez książąt” Soman Chainani – urocza parodia baśni dla młodzieży. Książki odrobinę schematyczne, ale za to pełne akcji.

- Trylogia „Vortex” Anna Benning – ciekawa seria fantastyczna osadzona w futurystycznym świecie z motywem podróży w czasie. Pełna akcji, wciągająca i niezwykle klimatyczna.

 

Które książki okazały się rozczarowaniami?

 

W tym miejscu wrzucam listę książek, które może nie są źle napisane, ani nawet nie są najgorsze, ale miałam wobec nich ogromne oczekiwania, a okazały się po prostu średniakami, nie były w moim guście lub strasznie się przy nich wynudziłam:

 

- „W drogę!” Beth O’Leary – książka najgorsza w dorobku autorki, nużąca, mało zabawna i pełna głupich sytuacji.

- „Ariadna” Jennifer Saint – miałam wobec niej ogromne oczekiwania. W końcu jest to od nowa napisana historia o Ariadnie, bazująca na micie greckim. Niestety, zawiodłam się strasznie, nic się w tej książce nie działo, nie wniosła do tej opowieści niczego nowego i za bardzo została odwzorowana na mitach, autorka za mało wykorzystała własnej inwencji twórczej.

- „Mężczyzna z przepowiedni”, „Dar miłości” Katarzyny Grabowskiej – znałam te książki jeszcze z pierwszego wydania e-booka, ale po zapowiedziach o poprawieniu tej historii, wręcz piałam z zachwytu. Ku mojemu rozczarowaniu, nic się tutaj nie zmieniło, zaś sama opowieść o miłości wampira i człowieka, nawet jeśli interesująca to jednak napisana została w staromodnym stylu romansu (bohaterka często mdleje, zaś wampir ją adoruje, z czasem zaczyna mieć konkurentów). Liczyłam na bardziej nowoczesną historię i pewnie dlatego tak się zniechęciłam.

- „Tajemnica zamku” Lucinda Riley – w porównaniu z innymi książkami tej autorki, ta wypada dość blado. Mnóstwo motywów się powtarza, w dodatku napisana jakoś nudno, łatwo też można domyślić się zakończenia tej historii.

- „Gasnące słońce” Agaty Konefał – pomysł na fabułę fajny, jednak zabrakło mi wielowątkowości, świat przedstawiony też został słabo rozbudowany. Jak na tyle pozytywnych recenzji spodziewałam się o wiele więcej po tej książce.

- „Zmysły” Ilony Gołębiewskiej – zwykły romans na tle polskiej scenerii. Nie przekonał mnie do siebie, dużo w nim przewidywalności.

- „My mechanical romance” Alexene Farol Follmuth (Olivie Blake) – jak na wysoki poziom pozostałych książek autorki, ta jest po prostu nudna i również niedopasowana językowo dla nastolatków. Nie porwała mnie.

- Seria „Ostatnie godziny” Cassandra Clare – pomimo, iż uwielbiam książki tej autorki, ten cykl uważam za najsłabiej napisany, rozwleczony, powtarzający pewne schematy i strasznie niedopracowany.

- „Lore” Alexandra Bracken – po zachwytach innych czytelników spodziewałam się efektu wow, tymczasem książka niczym mnie nie zaskoczyła. Początek wydawał się świetny lecz z czasem niezwykłość tej powieści mocno się rozmyła. Zabrakło mi większej ilości motywów fantastycznych i nawiązań do mitologii, może z tym byłoby lepiej.

- „Kiedy kobiety były smokami” Kelly Barnhill – zapowiadało się niezwykle ciekawie, zwłaszcza motyw zamiany kobiety w smoczycę wydawał się intrygującym wątkiem, jednak wraz z rozwojem fabuły strasznie się wynudziłam, stąd zawód.

- Trylogia „Bramy ze złota” Michała Gołkowskiego – autor strasznie tu przynudzał, nic się prawie nie działo, mało też pojawiło się elementów fantastycznych i wciąż nie wiadomo o co chodziło z głównym wątkiem Zahreda. Fabuła ewidentnie wymaga dopracowania pod tym kątem.

- „Wizjer” Magdaleny Witkiewicz – jak na książkę od autorki, strasznie słaba. Daleko jej do kryminału, bardziej określiłabym ten gatunek jako obyczajowy z wątkiem kryminalnym. Dużo przewidywalnych scen, mało elementów zaskoczenia, niektóre wątki wypadły zbyt niewiarygodnie.

- „Ostatnia szansa” Samanthy Young – w porównaniu z pozostałymi książkami tej autorki, ta wypadła blado, w dodatku bohaterka okropnie mnie irytowała.

- „Ludzie na drzewach” Hanyi Yanagihary – nudna, mało w niej akcji, antypatyczny bohater. Jak na książkę tej autorki spodziewałam się znacznie więcej.

- „Amerykańscy bogowie” Neila Gaimana – ciężko napisana, za dużo w niej wątków, w dodatku nudna. Akcja rozwinęła się dopiero na samym końcu i szału też w niej nie było. Po tak głośnym autorze spodziewałam się bicia pokłonów, a wyszło miernie.

 

Które książki okazały się dla mnie najgorsze?

 

Czyli tutaj trafiły takie, do których z pewnością nigdy nie wrócę, po twórczość tych autorów nigdy nie sięgnę i żałuję każdego czasu poświęconego na ich przeczytanie.

 

- „The Spanish love Deception” Eleny Armas – jak ja się męczyłam, czytając tę książkę. Bohaterka była tak nudna, tak dziwaczna i ogólnie na tyle średnio rozgarnięta, że odechciewało mi się tego czytać. Nie pomagało też pobieżne tłumaczenie i pomieszane szyki w zdaniu.

- „Legenda ludowa” Karoliny Derkacz – książka kompletnie nie w moim guście, ze słabymi żartami, przewidywalna, słabo napisana.

- „Smocze kryształy” Joanny Karyś – jakież to było nudne. Napisana prostym językiem, przewidywalna do bólu, bohaterka też zalatująca Mary Sue. Fabuła miała potencjał, ale wykonanie słabiutkie.

- „Smutek i rozkosz” Meg Mason – autorka okropnie podeszła do tematu chorób psychicznych i ogólnie osób zmagających się z trudnościami, w dodatku często miałam wrażenie, iż książka została napisana w sposób prześmiewczy.

- „Czarownica ze wzgórza” Stacey Halls – historia w moim odczuciu nie była ciekawa, wydawała się też napisana w sposób mało wiarygodny.

- „Warci ocalenia” Rivy Scott – cóż to był za gniot. Bohaterka okropna, język literacki tragiczny, akcja strasznie naciągana, pojawiło się mnóstwo wulgarności aż do przesady.

 

Jakich autorów odkryłam w 2023 roku?

 

Trochę się ich pojawiło. Tutaj wymienię tych, których twórczość czytałam po raz pierwszy i wyjątkowo mi się spodobała:

 

Beth O’Leary

Cory Anderson

Katarzyna Puzyńska

Delia Owens

Matt Haig

Ali Hazelwood

Olivie Blake

Taylor Jenkins Reid

Joanna Bator

Kerri Maniscalco

Michał Gołkowski

Hanya Yanagihara

Rick Riordan

TJ Klune

Emilia Hart

Leszek Herman

Deborah Harkness

Karen Marie Moning

Karolina Lewestam

Frank Herbert

Santa Montefiore

Amanda Prowse

 

 

Ogółem przeczytałam w tym roku sto trzynaście książek. Jak do tej pory najwięcej od założenia bloga, a więc mój rekord.

 

Na zakończenie chciałabym Wam życzyć w Nowym Roku samych wspaniałości, realizacji planów oraz szczęśliwych  chwil także tych spędzonych na czytaniu.

 

Wszystkiego co najlepsze w 2024 roku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum

Szukaj