Czytanie
o przygodach Mercedes Thompson stało się moją ulubioną formą spędzania wolnego
czasu. Już nie wyobrażam sobie zbyt długiego odstępu między tomami serii i
podejrzewam, że po zakończeniu ostatniego z nich z chęcią będę wracała do tych
książek. „Zrodzony ze Srebra” to już piąta część historii o młodej
zmiennokształtnej i wciąż zachwycam się pomysłami Patrici Briggs. Jak ona to
robi, że tak prosta opowieść potrafi mnie tak wciągnąć?! Nie dość, że nie mogę
się powstrzymać od wertowania stron dotyczących Mercy to jeszcze wciąż mam
ochotę na więcej i więcej.
„Los i wspomnienia nie dają Mercedes Thompson
ani chwili na złapanie oddechu. Ledwie opadł pył, a znów trzeba ruszać do boju.
Mężczyźni! Nawet na chwilę nie można ich zostawić samych. Jeden wpada w
depresję i chce popełnić samobójstwo, a drugi rzuca się w płomienie, żeby
ratować ukochaną. Nic dziwnego, że Mercedes Thompson ma pełne ręce roboty. Do
tego pewna Królowa Wróżek uparła się odzyskać księgę, która przez przypadek
znalazła się w posiadaniu zmiennokształtnej. Żeby ocalić przyjaciół, Mercedes
musi udać się do magicznej krainy, przeprowadzić z wróżką delikatne negocjacje
i wrócić. Najlepiej w całości, i to w ciągu godziny. Doprawdy – drobiazg.” Codzienna
rutyna w warsztacie zostaje przerwana przez nagły telefon od jednego z
bliższych znajomych Mercy, Tada, który martwi się o antykwariusza. Ponieważ
Mercy miała z nim niedawny kontakt i w dodatku musi zwrócić pożyczoną książkę,
postanawia sprawdzić co się z nim dzieje. Tym sposobem, zmiennokształtna trafia
w wir wydarzeń, prowadzących ją do świata nieludzi i wróżek. To jeszcze nie
koniec jej problemów. Samuel dziwnym zbiegiem okoliczności popada w depresję i
to na barkach Mercy spoczywa teraz opieka nad wyrwanym spod kontroli
wilkołakiem. Jeśli dołożyć do tego problemy w stadzie i niechęć jego członków
do obecności kojota, można stwierdzić, że Mercy popadła w poważne kłopoty.
Znowu. Czy główna bohaterka poradzi sobie na tyle, by wydostać się z pułapki
przygotowanej przez nieludzi? I czy uda jej się pomóc Samuelowi, nie raniąc
przy tym uczuć Adama, alfy jej stada?
Czytając
książki Patrici Briggs można odnieść wrażenie, że autorka stale się rozwija i
wprowadza coraz to nowe koncepcje. Pomimo powtarzalności ras pojawiających się
w jej książkach (raz mamy do czynienia z wilkołakami, innym razem z wampirami,
kolejnym z nieludźmi) to nie narzekałam wcale na nudę. P. Briggs świetnie
lawiruje pomiędzy wydarzeniami i dodaje świeże wątki bogate w sytuacje
śmieszne, dramatyczne, objaśniające lub
obfitujące w akcję. Czytając ten tom świetnie się bawiłam i jak zwykle pisarka
tak poprowadziła fabułę, że opowieść zaskakiwała mnie na każdym kroku.
Tradycyjnie
muszę pochwalić postać Mercy. Uwielbiam jej charakter i tendencję do wpadania w
najgorsze opały, by chwilę później podziwiać jej umiejętność wydostawania się z
nich. Dzięki wykreowaniu nieidealnej bohaterki, nie tylko mogłam cieszyć się z
doskonałej lektury, ale też przeżywałam emocje wspólnie z Mercy. Wszystko
jeszcze bardziej się potęgowało za sprawą narracji pierwszoosobowej. I chociaż
przez ten zabieg cała historia skupia się na głównej postaci to absolutnie nie
przeszkadza to w czytaniu. Ba, mam wciąż ochotę na kolejne tomy!
Styl
autorki należy do lekkich, sama akcja zaś pędzi jak szalona, ale to dlatego tak
bardzo podobają mi się jej książki. P. Briggs nie tylko łączy romans z
fantastyką, ale także wplata pewne wątki kryminalne. Szukanie zabójców przez
główną bohaterkę nie wyróżniającą się siłą, lecz sprytem i nietypowymi zdolnościami
oraz jej zamiłowanie do pomagania i wymierzania sprawiedliwości sprawia, że
Mercy ma tyle samo przyjaciół, co i wrogów. Jeśli lubicie taki miszmasz,
podejrzewam, iż seria może Wam się spodobać, ale polecam zacząć od pierwszego
tomu pt. „Zew księżyca”.
Okładka
miękka, przedstawiająca wizerunek Mercy. Tym razem możemy zaobserwować główną
bohaterkę trzymającą książkę na tle budynku z oknem. Najbardziej rzucającym się
w oczy elementem są tatuaże na plecach Mercy. Wydaje mi się, że jest to jedna z
najładniejszych okładek do tej pory (to chyba zaleta tych malunków na ciele). Stałymi
detalami są rysunki łapek na oprawie i w środku książki jako przerywniki między
tekstem. Rozdziały, tak jak w poprzednich tomach, oznaczono obrazkami
niewielkich zawijasów. Czcionka duża i czytelna, sprzyjająca szybkiemu czytaniu.
Podsumowanie:
+
wartka akcja
+
dość bogaty świat przedstawiony
+
autorka dokładnie wyjaśnia zachowanie wykreowanych przez siebie istot
+
silna główna bohaterka
+
zaskakujące elementy fabularne
+
ciekawa okładka
-
brak
Ilość
stron: 392
Wydawnictwo:
Fabryka Słów
Gatunek:
fantasy, urban fantasy
Rok
wydania: 2018 (z 2010)
Dla
kogo: dla osób lubiących historie o wampirach, wilkołakach, wróżkach i innych
istotach
Zachwalasz, aż ma się ochotę sięgnąć po tę pozycję ;) Sama książki nie czytałam, nawet o niej wcześniej nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą - ile książek średnio czytasz miesięcznie? Co rusz na twoim blogu pojawiają się nowe recenzje, więc ciekawi mnie jak dużo czytasz.
Pozdrawiam,
G.
Seria o Mercedes Thompson jest raczej mało znana, ja sama dowiedziałam się o niej przeglądając konta na insta. Bardzo spodobała mi się jednak bohaterka, lekki styl autorki, paranormalne istoty. Uwielbiam tego typu książki to i zachwalam :-)
UsuńCzytam... sporo. Teraz i tak mam trochę obowiązków na głowie, więc się ograniczam, ale gdy byłam młodsza to zdarzało mi się czytać około 13 książek miesięcznie. Szalone, wiem xD teraz około 8 książek mi się zdarzy na miesiąc, czasem mniej lub więcej to zależy od objętości. Inna sprawa, że czytam dość szybko, a to też duże ułatwienie, zwłaszcza przy "cegłach" ;-)
Również pozdrawiam!
Swego czasu jak wciągnęła mnie książka to potrafiłam skończyć ją w jeden dzień i średnio miesięcznie czytałam tez około 8 książek. Teraz chyba doskwiera mi brak czasu bo moje statystyki spadły mocno. A 13 to już w ogóle świetny wynik!!!
Usuń