12.07.2021

Seria "Mroczne Intrygi" Cassandra Clare

 

Znów powracam do Was z serią dotyczącą Nocnych Łowców. Tym razem przyjrzymy się „Mrocznym Intrygom”, których wydarzenia zostały częściowo zapowiedziane w szóstym tomie „Darów Anioła” Cassandry Clare. W odróżnieniu od poprzednich jej książek, te czytałam po raz pierwszy, dlatego moja opinia pozbawiona jest starych sentymentów. Byłam bardzo ciekawa jak autorka przedstawi nam historię dziejącą się po wydarzeniach związanych z powstaniem Sebastiana Morgensterna i czy zafascynuje mnie tak, jak udało się jej to wcześniej. Jeżeli jesteście ciekawi mojej opinii na temat tej trylogii, zapraszam Was do dalszego czytania recenzji.


 

Minęło pięć lat od wydarzeń przedstawionych w <Mieście Niebiańskiego Ognia>, po których Nocni Łowcy znaleźli się na skraju zagłady. Emma Carstairs nie jest już pogrążoną w żałobie dziewczynką, lecz młodą kobietą, która zamierza za wszelką cenę dowiedzieć się, kto zabił jej rodziców, i pomścić ich śmierć. Wraz ze swoim parabatai, Julianem Blackthornem, musi się nauczyć ufać swojemu sercu i rozumowi, gdy odkrywa demoniczny spisek obejmujący zasięgiem całe Los Angeles, od Sunset Strip aż po morskie fale roztrzaskujące się na plażach Santa Monica. Gdyby jeszcze serce nie prowadziło jej na manowce… Jakby mało było tych komplikacji, brat Juliana Mark – uprowadzony przez faerie przed pięcioma laty – zostaje teraz uwolniony w geście dobrej woli ze strony porywaczy. Faerie rozpaczliwie poszukują mordercy, który zbiera wśród nich krwawe żniwo – i w tych poszukiwaniach potrzebują pomocy Nocnych Łowców. Kłopot w tym, że w krainie faerie czas płynie inaczej i Mark nie tylko prawie się nie postarzał, ale na dodatek nie rozpoznaje nikogo ze swoich bliskich. Czy będzie w stanie naprawdę wrócić na łono rodziny? I czy faerie naprawdę na to pozwolą?”.  Czytając opis pierwszego tomu „Pani Noc” byłam naprawdę zaintrygowana. Cieszyłam się, że autorka postanowiła rozpocząć fabułę od nowych bohaterów. Pomimo mojej fascynacji postaciami pojawiającymi się w „Darach Anioła” miałam już dosyć odgrzebywania starych wątków i bolączek Jace’a i Clary, dlatego ten cykl jest dla mnie takim powiewem świeżości. Od razu polubiłam Emmę, pewną siebie wojowniczkę, rzucającą się w wir walki przy każdej nadarzającej się do tego okazji. Również jej parabatai Julian, wydaje mi się dość ciekawym bohaterem, obarczonym opieką nie tylko nad swoimi braćmi i siostrami, ale również nad całym Instytutem w Los Angeles.

W pierwszym tomie aż roi się od nowych postaci. Prócz wspomnianej przeze mnie dwójki pojawia się rodzeństwo Juliana, czarownik Malcolm Fade, Cristina Rosales, faerie Dzikiego Gonu, kierownik Instytutu Arthur Blackthorn, informator Nocnego Targu Johnny Rook i jego syn Kit, a także nauczycielka Diana Wrayburn – jedyna bohaterka, wobec której mam mieszane uczucia, ponieważ nic o niej nie wiadomo. Została przedstawiona w tym tomie dość pobieżnie, jej wypowiedzi i zachowanie wydawały mi się dość pokrętne i dziwaczne, dlatego nie potrafiłam wyrobić sobie o niej zdania. Sporadycznie mamy do czynienia ze znanymi nam osobami z innych cyklów autorki, ale w tym tomie występują w pobocznych wątkach i nie wtrącają się do właściwej fabuły… na szczęście.

Właściwa akcja powieści zaczyna się, gdy Emma wpada na ślad morderstwa, bardzo podobnego do zabójstwa jej rodziców. Dziewczyna ciągle wierzy, że Sebastian nie był wmieszany w śmierć Carstairsów, dlatego razem ze swoim parabatai oraz najlepszą przyjaciółką Cristiną Rosales rusza tropem wskazówek prowadzących do opuszczonego teatru. Wcześniej zawierają nielegalną umowę z faerie. Ponieważ ofiarami są także istoty należące do ich ludu, przedstawiciele Dworów żądają wydania morderców w zamian za wolność Marka Blackthorna. Od tej pory młodzi Nocni Łowcy muszą działać bez wiedzy Clave, bowiem za pomoc faerie grozi im surowa kara. Okaże się jednak, że największym zagrożeniem dla Emmy i Juliana są ich uczucia, które wymykają się spod kontroli i mogą poważnie namieszać w ich życiu. Nie ma bowiem większego niebezpieczeństwa niż zakazana miłość parabatai. Czy Emmie uda się odnaleźć sprawcę zabójstw i okiełznać własne serce?

Następny tom „Władca Cieni” opisano w ten sposób: „Czy oddałbyś bratnią duszę… za swoją prawdziwą duszę? Życie Nocnego Łowcy to życie w pętach powinności. W więzach honoru. Świat Nocnego Łowcy to świat uroczystych przysiąg, a nie ma ślubów świętszych niż te łączące parabatai – wojowników-partnerów, którzy mają razem walczyć i razem ginąć, lecz nigdy, przenigdy nie wolno im się zakochać. Emma Carstairs odkryła, że miłość odwzajemniona przez jej parabatai, Juliana Blackthorna, jest nie tylko zakazana, lecz także śmiertelnie niebezpieczna: może zniszczyć ich oboje. Wie, że powinna uciec od Juliana, lecz jakże miałaby to zrobić, gdy Blackthornom ze wszystkich stron zagrażają wrogowie? Ich jedyną nadzieją jest Czarna Księga Umarłych, magiczny wolumin o ogromnej mocy. Wszyscy chcą ją odzyskać, ale tylko Blackthornowie są w stanie ją odnaleźć. Emma, jej najlepsza przyjaciółka Cristina oraz Mark i Julian Blackthornowie przybywają do Faerie – gdzie hulaszcze zabawy skrywają krwawe zagrożenie i żadnej obietnicy nie można ufać – by tam zawrzeć mroczny pakt z królową Jasnego Dworu. Tymczasem narastające napięcie między Nocnymi Łowcami i Podziemnymi doprowadziło do wyłonienia Kohorty, grupy ekstremistów wśród Nocnych Łowców, którzy domagają się wprowadzenia obowiązku rejestracji Podziemnych i <niewygodnych> Nefilim. Zrobią wszystko, co w ich mocy, by ujawnić tajemnice Juliana i przejąć władzę nad Instytutem w Los Angeles”. Po ekscytacji pierwszym tomem, przyszedł czas na drugi. Zakończenie „Pani Noc” ciekawiło mnie dalszych losów Nefilim, a zwłaszcza historii o Annabel Blackthorn. Zastanawiałam się jak autorka pokieruje wątkami związanymi z Czarną Księgą i czy Julian razem z Emmą znajdą rozwiązanie dotyczące trudnej miłości pomiędzy parabatai.

Kiedy Mark słyszy o zagrożeniu dla Kierana, nie cofnie się przed niczym, by ratować swojego ukochanego. Razem z Cristiną, Emmą i Julianem przybywają na Ciemny Dwór, odkrywając przy okazji niepokojącą plagę, trawiącą ziemie faerie i wpływającą na ich anielskie moce. Pozostałe rodzeństwo musi znosić potężnych Centurionów – specjalnie wyszkolonych wojowników Nefilim, pragnących zaprowadzić porządek po swojemu. Okazuje się, że chcą znacznie ograniczyć prawa należne Podziemnym tak, by w przyszłości wywyższyć rasę Nocnych Łowców i zrobią to za wszelką cenę. Na drodze stoi im jedynie Instytut w Los Angeles, który już niebawem może znaleźć się w ich posiadaniu. Jak mali Blackthornowie poradzą sobie z tym problemem?

Tymczasem nieznana choroba zaczyna dawać się we znaki czarownikom na całym świecie. Dawni wrogowie postanawiają powrócić, wszystko zaś wydaje się być powiązane z historią o Annabel Blackthorn. To nie koniec bolączek naszych bohaterów. Okazuje się, że każda strona chce mieć w swoim posiadaniu Czarną Księgę Umarłych, niezwykle potężny artefakt mrocznej magii, dający rzucającemu zaklęcia niemal nieograniczoną moc. Clave chce jej z chęci odzyskania honoru, faerie pragną jej dla samych czarów, Emma i Julian szukają sposobu na przerwanie klątwy, zaś pozostali marzą o jej niezwykłej potędze. Komu pierwszemu uda się zdobyć tak cenny relikt?

Autorka jak zwykle wiele razy zdołała mnie zaskoczyć. „Władca Cieni” odkrywa przed nami więcej o istotach zwanych faerie, razem z bohaterami wkraczamy do magicznej krainy pełnej zuchwałego piękna i atrakcyjnego kłamstwa. Przez pierwszą połowę książki niesamowicie wciągnęłam się w losy wszystkich postaci, później akcja powieści trochę się rozmyła. W drugiej części tego tomu pisarka skupiła się więcej na relacjach pomiędzy rodziną Blackthornów i innymi bohaterami książki, mniej na właściwej fabule. Nie przeszkadzało mi to jednak w czytaniu, ponieważ bardzo polubiłam całą tę rodzinę i zainteresowaniem próbowałam zorientować się w ich trudnych relacjach oraz spiskach. Również ujawniony sekret Diany sprawił, że zyskała w moich oczach i już inaczej zaczęłam odbierać tę postać. Samo zakończenie zaś, całkowicie wbiło mnie w fotel i zdumiało. Zupełnie nie spodziewałam się takiego rozwoju akcji!

A jeśli ceną prawdziwej miłości jest potępienie? Niewinna krew została przelana na podwyższeniu w Sali Narad, świętej twierdzy Nocnych Łowców. Po tragicznej śmierci Livii Blackthorn Clave znalazło się na krawędzi wojny domowej. Część rodziny Blackthornów udaje się do Los Angeles, by tam szukać źródła choroby niosącej zagładę czarownikom. Tymczasem Julian i Emma desperacko usiłują zapomnieć o swojej zakazanej miłości i wyruszają z niebezpieczną misją do krain Faerie, by odzyskać Czarną Księgę Umarłych. Na Dworach odkryją tajemnicę, która może obalić w gruzy świat Nocnych Łowców i otworzyć mroczną drogę w przyszłość, jakiej nikt sobie nie wyobrażał. Wyścig z czasem trwa. Emma i Julian muszą ocalić świat Nocnych Łowców, zanim zabójcza moc klątwy parabatai zniszczy ich samych i wszystkich, których kochają.” Trzeci tom serii „Królowa Mroku i Powietrza” rozpoczyna się od żałoby. Blackthornowie wraz z Emmą są zdruzgotani po tym, co wydarzyło się podczas zebrania Clave. Cały misternie przygotowany plan runął w chwili śmierci Livvy. Nie jest to koniec kłopotów bohaterów. Emma i Julian zostają wysłani z powrotem do krainy faerie, by odzyskać Czarną Księgę. Nie wiedzą, że jest to sprytnie przygotowana na nich pułapka. W obliczu niebezpieczeństwa na pomoc ruszają im ich sojusznicy, jednak Kohorta wydaje się być przygotowana na każdą ewentualność, rozsyłając swoich szpiegów tam, gdzie jest to możliwe. Kiedy sprawy przybierają naprawdę zły obrót, Emma i Julian uciekają do Thule. Wszystko ma jednak swoją cenę. Gdy odkryją jak wielkim obciążeniem jest ich więź parabatai, może już być za późno na wszelkie próby ratunku. Jak zakończy się ostatni tom przygód bohaterów? Czy uda im się ustrzec przed klątwą? A może klątwa stanie się dla nich wybawieniem?

Trzecia część serii bardzo przypadła mi do gustu. Mimo, że jest to prawdziwa cegła (ponad tysiąc stron, uwierzycie?!), nie pogniewałabym się, gdyby historia w niej ukazana była znacznie dłuższa. Na uwagę zasługuje wykreowanie przez autorkę alternatywnych krain, między innymi Thule, w której wydarzenia potoczyły się zupełnie inaczej niż w znanych nam poprzednich cyklach. Ponieważ uwielbiam w powieściach wszelkie wstawki ze zmianami czasu, zawirowaniami międzywymiarowymi, powstawaniu równoległych światów, odnajdując podobne odniesienia w tym tomie, jarałam się jak małe dziecko. Również tajemnicze działanie klątwy parabatai stanowiło pewną ciekawostkę i kazało się zastanawiać nad możliwymi rozwiązaniami tej zagadki. Zakończenie i tak mnie zaskoczyło pod tym względem, podobnie jak wcześniejsze wątki.

Nie jest jednak tak świetnie jak mogłoby się to wydawać. Niektóre sceny przyprawiły mi gęsią skórkę i nie chodzi tutaj o pochlebne w tym sensie znaczenie. Wkurzały mnie sceny głównych walk, w których bohaterowie rzucali dennymi dowcipami i oczekiwali na moją pozytywną reakcję. Zupełnie jakby autorka próbowała na siłę być śmieszna, a wiadomo, że w takiej sytuacji otrzymamy odwrotny skutek. Podobnie rzecz ma się z innymi sytuacjami, niektóre momenty wręcz działy się zbyt szybko, zbyt łatwo, zbyt chaotycznie. Nie podobały mi się opisy, w których główni bohaterowie rozglądali się podczas walk i oceniali wygląd poszczególnych osób (gdybym to ja dzierżyła miecz to starałabym się o przeżycie, a nie o głupie uwagi i sprawdzanie czyjegoś wizerunku), również w pewnych fragmentach większość postaci wypadła przesadnie idealnie, zaś mroczne charaktery stały się jeszcze bardziej złe. Niestety, ale pisarka za bardzo odbiegła od realizmu i to czasem widać aż nazbyt wyraźnie. Na szczęście większość książki czyta się naprawdę dobrze, lecz nie wszystkie elementy fabuły są dobre.

Co sądzę o całej serii? „Mroczne Intrygi” z całą pewnością spodobają się fanom Nocnych Łowców oraz osobom lubiącym typowe młodzieżówki. Tak jak „Dary Anioła” tak i ten cykl nie jest pozbawiony wad, ale na przekór większości, ja oceniam go lepiej. Może wynika to z faktu, że nie ma tego denerwującego wątku brata i siostry, bohaterowie nie umierają i nie zmartwychwstają co chwila, nie ma zbyt wiele powtarzających się motywów i nie jest nudno. Co prawda autorka skupiła się na świecie podziemnym związanym tylko i wyłącznie z faerie, reszta wydawała mi się skromnie pominięta, nie przeszkadzało mi to jednak w czytaniu. Myślę, że temat wilkołaków, wampirów i czarowników został wykorzystany we wcześniejszych tomach, dlatego Clare skupiła się na innej grupie. Musicie ocenić sami, czy taki wybieg przypadnie Wam do gustu. Pomimo wspomnianych przeze mnie minusów, cykl bardzo mnie zainteresował i z chęcią sięgnę po kolejne książki pisarki, gdy tylko ukażą się na rynku.

Okładki przedstawiają nam bohaterów książki na ciemnym tle, odwołując się do nieco mrocznego klimatu powieści. Pierwsza i trzecia część jeszcze wpadły mi w oko, ale druga nie podoba mi się wcale. Miasto Los Angeles wydaje się przekrzywione, w dodatku postać na jego tle jest malutka i jeszcze te ponure barwy… w porównaniu z wizerunkiem Emmy i Annabel, drugi tom prezentuje się naprawdę słabo. Także brak twardej oprawy przy tak wielu stronach wręcz mnie zadziwia. Czy to takie trudne wydać książkę w grubszej okładce? Reszta już bez zastrzeżeń. Jak zwykle autorka dodaje fragmenty wierszy i cytatów z różnych książek. Pierwszy i trzeci tom mają jeszcze jedną niespodziankę – na samym końcu dostajemy bonusową historię Jace’a i Clary.

 

Podsumowanie:

+ wielowątkowość powieści

+ barwni bohaterowie

+ szybka akcja

+ dodatkowa historia Jace’a i Clary

- postacie czasem sprawiały wrażenie zbyt idealnych

- brak twardej oprawy

- niektóre sceny zostały przedstawione bez realizmu

 

Ilość stron: „Pani Noc” – 832, „Władca Cieni” – 864, „Królowa Mroku i Powietrza” – 1072

Wydawnictwo: MAG

Gatunek: fantasy, urban fantasy

Rok wydania: „Pani Noc” – 2016, „Władca Cieni” – 2017, „Królowa Mroku i Powietrza” – 2019 (z 2018)

Dla kogo: dla młodzieży, dla fanów twórczości Cassandry Clare

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum

Szukaj