23.09.2021

"Imperium Burz" Sarah J. Maas

 

Piąty tom cyklu „Szklanego tronu” to prawdziwa petarda. Sarah J. Maas zabiera nas w świat intryg, walki o władzę, epickich bitew, w których magia wręcz eksploduje. Nie sądziłam, że od samego początku tak wciągnę się w losy Aelin i jej kompanii. Po zapoznaniu się z poprzednimi tomami zastanawiałam się, czy autorce uda się jeszcze mnie zaskoczyć, bowiem wydawało mi się, że pewne wątki zostały już do końca wyczerpane, zaś potyczki wojskowe w książkach jakoś nigdy mnie nie interesowały. „Imperium Burz” jest jednak wyjątkiem od tej reguły. Podobnie jak reszta części „Szklanego tronu”, tutaj także mnóstwo się dzieje i nie wiadomo, w którą stronę zostanie poprowadzona akcja.


 

Nad Erileą gęstnieją czarne chmury. Erawan zbiera złowrogie siły, by zadać światu ostateczny cios. Aelin Galathynius staje z nim do walki, chcąc bronić królestwa i swoich bliskich. Ale czy jeden płomień rozproszy narastającą ciemność? Dla Aelin Galathynius droga do tronu Terrasenu dopiero się rozpoczęła. Młoda królowa cały czas uczy się magii. Im więcej jej używa, tym bardziej przekonuje się, jak potężny jest ogień krążący w jej żyłach. Aelin wie, że toczącej się wojny nie wygra w pojedynkę. Są przy niej przyjaciele i ukochany Rowan, ale to nadal za mało w porównaniu z mocą Erawana. Nadszedł czas szukania sprzymierzeńców. Kto odpowie na wezwanie królowej Terrasenu?” Powieść toczy się z punktu widzenia kilku bohaterów. I tak mamy do czynienia z Elide, której udało się zbiec z lochów przed okrucieństwem żołnierzy, wujem Vernonem, przerażającymi Valgami oraz wiedźmami. Niestety, jej kalectwo nie sprzyja w ucieczce i wkrótce jej tropem podąża jeden z wojowników Fae, którego celem jest odnalezienie wszystkich Kluczy Wyrda. Wkrótce ich losy krzyżują się ze sobą. Elide będzie musiała zaufać umiejętnościom wojownika, zaś Lorcana zaintryguje chroma dziewczyna. Co wyniknie z tej znajomości?

Manon wraz ze swoim oddziałem zostaje oddelegowana do ataku na Rifthold. Ma zrównać z ziemią szklany mur i porwać Doriana przed oblicze Erawana. Niesubordynacja w jej armii sprawia, że książę znajduje się w niebezpieczeństwie. Manon ratuje mu życie za straszliwą cenę. Wkrótce przyjdzie jej zmierzyć się z gniewem swojej babki, a wtedy wszystkie skrywane przez nią tajemnice zostaną wywleczone na wierzch. Jak Manon poradzi sobie wobec tak straszliwej wiedzy? Czy poznane sekrety staną się jej wybawieniem, czy też przekleństwem?

Aelin przygotowuje się do zebrania armii przeciwko Erawanowi, ale lordowie nie chcą jej uznać jako królowej. Przeszłość zabójczyni i straszliwa magia nie przemawia na korzyść dziewczyny, dlatego Aelin postanawia odnaleźć sojuszników gdzie indziej. Udaje się do Zatoki Czaszek, by tam rozpocząć negocjacje z jednym z jej zaciekłych wrogów,  posiadającemu magiczną mapę, informującą o położeniu wojsk i ukrytych skarbach. Niedługo przyjdzie jej także zmierzyć się z potęgą Erawana, ale nim to nastąpi musi odnaleźć pozostałe Klucze i je zniszczyć. Stawka jest tym razem bardzo wysoka… Czy uda jej się przechytrzyć wroga? A może na wszelkie działania jest już za późno? Jakie tajemnice zataiła jeszcze przed nią Elena?

Nie sposób pojąć tego, co działo się w tej części serii. Akcja goni akcję, wątki co chwila zmieniają się, by powalić czytelnika na kolana. Gdy mniej więcej wiedziałam, o co już chodzi w całej historii, autorka sprytnie dodawała nowe ciekawostki, całkowicie odwracające losy bohaterów. Nie wiem jak jej się to udało, ale w pewnym momencie zbierałam szczękę z podłogi i to niejeden raz. Po przeczytaniu zakończenia czuję się jak na dosłownie olbrzymim kacu, z ogromną dziurą w głowie i znakami zapytania migającymi co chwila jak neony. Nie zabrakło również momentów wzruszenia, ulgi, strachu, śmiechu, czy romantycznych uniesień. Nie radzę Wam zabierać się za Sarah J. Maas przed snem, wtedy zarwana noc jest murowana. Uprzedzając Wasze pytania - tak, książka sponiewierała mnie totalnie, ale z chęcią przeżyłabym to wszystko znów!

Okładka nawiązuje do całości serii i przedstawia Aelin z mieczem w jednej dłoni i magią ognia w drugiej. Turkusowe błyszczące napisy pasują do postaci i jasnego tła. W środku umieszczono mapkę Erilei, zaś tekst podzielono na dwie części. Czcionka jest duża, przejrzysta, czytelna. Jak zwykle denerwuje mnie dość słaba okładka – po jednym przeczytaniu wygląda jak po poważnych przejściach i już zaczyna się odginać.

 

Podsumowanie:

+ wielowątkowość powieści

+ intrygujące losy bohaterów

+ ekspresowa akcja książki

+ mapka wewnątrz publikacji

+ bogaty świat przedstawiony

- słabo wykonana okładka

 

Ilość stron: 864

Gatunek: fantasy

Wydawnictwo: Uroboros

Rok wydania: 2017 (z 2016)

Dla kogo: dla fanów twórczości Sarah J. Maas, dla osób lubiących epickie powieści z wątkami romantycznymi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum

Szukaj