Uwielbiam książki Laini Taylor.
Pierwsza jej powieść, z którą miałam styczność to „Córka dymu i kości” i już
wtedy zostałam oczarowana. Niesamowity styl i zdolność kreowania światów to
cechy wyróżniające tę pisarkę. Zastanawiałam się czy kolejne jej dzieła będą
tak samo zapierać dech jak poprzednie. Nie bez obaw zabrałam się za czytanie
„Marzyciela”.
"Lazlo Strange od zawsze marzył, aby
poznać tajemnice zaginionego miasta Szloch. Jako sierota, a potem skromny
bibliotekarz, nawet nie przypuszczał, że ma szansę na odbycie kosztownej
wyprawy przez pustynię Elmuthaleth do miejsca, gdzie mieszkają mityczni
wojownicy. Dopóki sami nie przekroczyli bramy Wielkiej Biblioteki i nie
zaproponowali wyprawy… komuś innemu” – tego o fabule możemy się dowiedzieć z
okładki książki. Spieszę dodać, że nie tylko Lazlo jest tutaj głównym
bohaterem, lecz również Sarai, która z miejsca zdobyła moją sympatię. Od lat
ukrywająca swoje istnienie przed ludźmi, razem z pozostałą czwórką ocalonych
próbuje przetrwać kolejny dzień życia w cytadeli, pozostałości istnienia bogów.
Losy Lazla i Sarai szybko splatają się ze sobą i trwają aż do samego końca
powieści. Każda z postaci została przedstawiona bardzo dokładnie, a wszystkie
wydarzenia opisywane przez autorkę niemal pojawiają się przed naszymi oczami.
Laini Taylor kolejny raz zdobyła
moje uznanie. Niemal poetycki język powieści, a także przedstawiony w niej
bajkowo – tragiczny świat sprawiają, że od tej książki nie można się oderwać.
Jest to opowieść o nadziei i nienawiści, miłości i poświęceniu, a wszystko w
imię marzeń. Mimo prostoty tej historii (w końcu opowiadań o bohaterach
wyruszających na poszukiwanie tajemniczych miast jest dziesiątki) ta jedna mnie
zachwyciła i wiem, że z ochotą sięgnę po następny tom.
Okładka doskonale pasuje do opisywanej
historii. Dla mnie jest po prostu śliczna – granatowy kolor z rysunkiem złotego
„nocnego motyla” wiernie oddaje to, co dzieje się w powieści. Po bokach mamy
również klapy, które mogą służyć jako zakładki (przynajmniej ja ich tak
używam). W środku każdy z rozdziałów i części (są ich aż cztery) także
oznaczony jest rysunkiem ćmy, dzięki czemu książka zyskuje na estetyce. Jedyne
czego mi tutaj zabrakło to spis treści. Lubię sobie czasem zerknąć z tyłu i
popatrzeć na poszczególne tytuły i numery stron, a bez tego całość wydaje mi
się jakaś taka niekompletna.
Podsumowanie:
+
elegancka okładka
+ wciągająca
historia
+
interesujący bohaterowie
+
język powieści
-
brak spisu treści
Ilość
stron: 512
Wydawnictwo:
SQN
Gatunek:
Fantasy, Paranormal romance
Rok
wydania: 2017 (2018 w Polsce)
Dla
kogo: dla młodzieży
Czy czytaliście już książki Laini
Taylor? Jesteście zachwyceni tak jak ja, czy wręcz przeciwnie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz