Przeszukując ostatnio swoją półkę,
natrafiłam na książkę pt. „Krystyna i chłopy” Magdaleny Samozwaniec. Ponieważ
już od dawna zabierałam się za jej przeczytanie, postanowiłam w końcu poświęcić
trochę czasu, a jak się dorwałam do lektury to i migiem udało mi się ją
skończyć.
Wydanie, które posiadam pochodzi z
1990 roku i cytując stronę tytułową jest to „tekst oparty na edycji Spółdzielni
Wydawniczej CZYTELNIK z 1969 roku”. Sama książka prezentuje się dość
zwyczajnie, chociaż przypuszczam, że na tamte czasy wyglądała nienajgorzej. Wyjątkowo
nie zamierzam oceniać samej okładki, ponieważ posiadany przeze mnie egzemplarz
jest stary i przy dzisiejszych publikacjach wypada słabo. Jestem natomiast
zadowolona z czcionki – wyjątkowo duża i przejrzysta, dzięki czemu czyta się przyjemniej.
Tekst został podzielony na dwie
części, z której jedna opowiada o tytułowej bohaterce i jej przygodach z
mężczyznami, zaś druga ukazuje bardziej dojrzałą Krystynę i jej dorosłego syna
Michała. Sama powieść została napisana żartobliwym językiem. Autorka głównie
skupia się na męskich przywarach i w śmieszny oraz przenikliwy sposób ukazuje ludzkie
zachowania. Całość książki w większości
koncentruje się na barwnych dialogach. Bohaterowie wymieniają się poglądami dotyczącymi
małżeństwa, dzieci, kobiet i mężczyzn.
Fabuła zaczyna się burzliwie:
Krystyna zachodzi w ciążę, a jej mąż komentuje to w ten sposób: „… mnie do tego
nie mieszaj. Nie znoszę wrzasków i smrodków. Będę uciekał z domu”. Jak
powiedział, tak i zrobił. Główna bohaterka zmuszona jest samotnie wychowywać
syna. Dalej pokazane są jej perypetie związane z dzieckiem i jego dorastaniem.
Muszę dodać, że pierwsza część mocno przypadła mi do gustu – przy niektórych
wydarzeniach przedstawionych przez autorkę, nie sposób się nie śmiać! Niestety
druga część jest zdecydowanie gorsza. Akcja toczy się znacznie wolniej, nie
podoba mi się również omawianie różnic pomiędzy Polakami i Amerykanami,
młodzieżą i starszyzną, czasami lepszymi i gorszymi. Takie tematy nudzą mnie w
realnym życiu, a czytając o tym jeszcze w książce ma się wrażenie, że twórczyni
powieści skończyły się pomysły do opisywania.
Co mi się nie podobało? Najbardziej
denerwujący był dla mnie przekaz o treści: mężczyzna może być łajdakiem i
pijakiem, ale wszystko to wina kobiet. Po prawdzie autorka wyśmiewa takie
postępowanie, lecz mimo wszystko cała książka skupia się na tym przesłaniu.
Cóż, życie w przeszłości PRL-u nie było usłane różami… cieszę się, że urodziłam
się w innych czasach.
Powieść polecam każdemu, kto lubi
lekkie i żartobliwe książki. Według mnie czyta się ją szybko, na wesoło i
pomimo wymienionych przeze mnie nudnych wątków, można się przy niej rozerwać.
Podsumowanie:
+
komicznie przedstawieni bohaterowie
+
żartobliwy język powieści
-
niektóre wątki są nudne
Ilość
stron: 192
Wydawnictwo:
Glob
Gatunek:
obyczajowy, satyra
Rok
wydania: 1990 (z 1969)
Dla
kogo: dla kobiet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz