Bardzo lubię powieści powodujące u czytelnika nagły atak śmiechu. W „Awarii małżeńskiej” mamy tego pod dostatkiem. Autorki ukazują nam dwóch mężczyzn, którzy stają w obliczu niełatwego zadania. Mateusz i Sebastian, do tej pory cechujący się niezależnością i unikaniem obowiązków domowych, muszą przez kilka tygodni zająć się swoimi dziećmi. Szybko okazuje się, że to, co dotychczas wydawało im się łatwe i bezproblemowe, wcale takie nie jest.
„Jak wygląda dom bez żon? Pewnego dnia Mateusz i Sebastian, dwaj obcy sobie faceci, stają się bliźniakami syjamskimi złączonymi wspólnym losem tymczasowych samotnych ojców. Tylko czy dadzą radę sprostać wyzwaniom?” Oj chyba nie dadzą rady, a przynajmniej na początku. Kiedy żony naszych bohaterów ulegają wypadkowi jadąc autobusem, na barki Sebastiana i Mateusza spada ogromny ciężar codziennych obowiązków. Roztrzepany i łatwowierny Sebastian, nagle musi odnaleźć się w roli ojca. I to szybko. Powrót do mieszkania, z którego zostało się wyrzuconym przez własną małżonkę wydaje się dla niego nie lada wyczynem, lecz gdy wieść o jej trzytygodniowym pobycie w szpitalu dociera do jego uszu, opieka nad własnym potomstwem wydaje mu się ponad jego siły. Mateuszowi także nie jest lekko. Przyzwyczajony do przejmowania rutynowych zajęć przez Justynę, teraz musi wykazać się kreatywnością i umiejętnością organizacji, czego mu brakuje. Wkrótce praca nad zleceniami tłumaczeń i zajmowanie się dziećmi zaczyna go przerastać. Wszystko zaczyna się jeszcze bardziej komplikować, gdy Sebastian prosi o pomoc swoją sąsiadkę, Dżesikę, z zawodu zajmującej się prostytucją. Jak kobieta poradzi sobie z niesfornymi dzieciakami?
Jak już wspomniałam na początku, uwielbiam kiedy w książkach pojawiają się sceny komiczne, powodujące u czytelnika wybuchy śmiechu. W moim przypadku chyba przez cały czas chichotałam pod nosem i nie potrafiłam się powstrzymać. Pomysły niewprawionych ojców na zajmowanie się dziećmi oraz „drobne” wpadki z ich udziałem tylko potęgowały te odczucia. Później, kiedy Sebastian i Mateusz zaczynają nabierać wprawy, zaś opieka nad dziećmi staje się dla nich przyjemnością, powieść staje się odrobinę poważniejsza, ale i tak dobrze się ją czyta. „Awaria małżeńska” należy do tego gatunku książek, które są lekkie, zabawne i mądre zarazem, ponieważ zapewnia doskonałą rozrywkę i jednocześnie przekazuje ważne życiowe postawy. Idealne czytadło na poprawę humoru.
Okładka przedstawia zdjęcie przedmiotów codziennego użytku, a więc włóczki, nożyczki, skarpety, telefon, kwiaty na ciemnym tle. Ilustracja wydaje się oddawać zamieszanie jakie powstaje w wyniku nieprzewidzianych zdarzeń i nawiązuje do fabuły książki. Posiadany przeze mnie egzemplarz kieszonkowy posiada dość wyraźną czcionkę, jak na małej wielkości litery. Rozdziały zostały ciekawie zatytułowane, co bardziej zachęca do czytania.
Podsumowanie:
+ zabawne sceny
+ lekki styl autorek
+ okładka książki
+ ciekawie zatytułowane rozdziały
+ ukazanie ważnych życiowych mądrości
- brak
Ilość stron: 382
Wydawnictwo: Filia
Rok wydania: 2020 (z 2015), wydanie kieszonkowe
Gatunek: obyczajowy
Dla kogo: dla wielbicieli lekkich i zabawnych książek
Nie czytałam, ale chyba przewinęła mi się gdzieś na regale mojej mamy. Książka zdaje się być rzeczywiście ciekawa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Golden z https://wkrainiecienaimroku.blogspot.com/
Na pewno można sobie nią poprawić humor ;-)
Usuń