Była
na blogu część pierwsza, teraz czas na omówienie przeze mnie drugiej części
„Królestwa Popiołów” Sarah J. Maas. To ostatni tom opowiadający o losach Aelin
i jej przyjaciół, dlatego z bólem serca podchodziłam do czytania. Nie chciałam
jeszcze rozstawać się z przygodami postaci, ale też pragnęłam poznać
zakończenie całej historii. Zakochałam się w świecie stworzonym przez autorkę,
również polubiłam większość bohaterów pojawiających się na kartach serii, z
tego powodu do finału podchodziłam z wielką niechęcią. Nie można jednak
odwlekać w nieskończoność nieuchronnego, więc teraz kiedy jestem już po
lekturze, moi drodzy Czytelnicy, pozwólcie, że podzielę się z Wami swoją
opinią.
„Ostatnia nadzieja wszystkich, którzy marzą o
wolności, tli się na Północy, gdzie Terrasen dzielnie stawia czoła hordom
Morath. Tam, gdzie w pierwszej linii szaleje Aedion na czele Zguby. Tam, dokąd
zmierzają Aelin, Chaol i Rowan, wiodąc nieoczekiwanych sprzymierzeńców. Tam,
dokąd odwraca głowę Manon Czarnodzioba, szykująca plan zjednoczenia wiedźm. Na
mroźnej Północy splotą się nici przeznaczenia. Ale czy pod murami dumnego
Orynthu niezwykła intryga Aelin Ashryver Galathynius znajdzie rozwiązanie? Czy
mimo zimnych wichrów, morza krwi i powszechnego przerażenia zakwitnie miłość i
nastanie pokój?” Dorian porzuca bezpieczne obozowisko wiedźm i wyrusza na
samobójczą misję zdobycia ostatniego z Kluczy. Droga prowadzi go do
najstraszniejszego miejsca w krainie Erilei, do Morath, gdzie przebywa sam
władca ciemności, Erawan. Dorian nie tylko będzie musiał go przechytrzyć, ale
też zmierzyć się z własnymi demonami przeszłości. Erawan tylko czeka, by
ponownie zniewolić księcia i skazać Doriana na klęskę. Czy Dorian poradzi sobie
w obliczu tak wielkiego zła?
Aedion
wraz z resztką żołnierzy i z pomocą ludności stolicy Terrasenu przygotowują się
na ostatnie oblężenie. Walka z siłami Morath wydaje się z góry skazana na
porażkę, ale nikt nie chce się poddać mocy okrutnych Valgów. Wszystkich czeka
bitwa, która zdecyduje o losach całego kontynentu. Jak skończy się to starcie?
Aelin
wraz z żołnierzami i swoimi przyjaciółmi wędrują w stronę Terrasenu, ale liczba
armii Morath jest zbyt wielka, by zdążyli na czas. Jeśli nie uda im się dotrzeć
w odpowiedniej chwili, stolica Terrasenu upadnie, zaś cała kraina zostanie
splądrowana przez wojsko wroga, a ukochany lud Aelin oraz jej bliscy zginą.
Aelin nie tylko musi uratować swoją ojczyznę, ale też zbliża się wypełnienie
jej przeznaczenia. Młoda królowa podejmie decyzję, od której zależeć będą losy
świata. Czy uknuta przez nią strategia przechyli ich stronę na szalę
zwycięstwa? Czy uda jej się przechytrzyć bogów?
Manon
wraz z armią Crochan walczą w obronie Terrasenu. Niestety, przeciwnik jest zbyt
potężny, by wiedźmy poradziły sobie w obliczu tak wielkiego zagrożenia. Nawet
sojusz z odwiecznym wrogiem wiedźm nie przynosi żadnego skutku z powodu siły
Erawana. Wkrótce oddział Manon podejmuje decyzję, która może zaważyć na losach
wojny i odmienić klątwę, tylko jaką cenę przyjdzie zapłacić za to wiedźmom?
Ostatnia
część „Szklanego tronu” to opis epickiej bitwy o przetrwanie w obliczu
niepokonanej potęgi zła. Wątki przeplatają się ze sobą wraz legendą o Kluczach
i bogach towarzyszących mieszkańcom Erilei od zarania dziejów. Wraz z rozwojem
wydarzeń obserwujemy jak główna bohaterka musi zmierzyć się ze swoim
przeznaczeniem, nawet jeśli oznacza to rozstanie z najbliższymi jej osobami i
poświęcenie własnego życia. Z niektórymi postaciami przyjdzie czytelnikowi
pożegnać się na zawsze, inne wykonają zdecydowany krok, by ocalić najbliższych.
Ich heroizm widać przy próbach ocalenia miasta, walce przeciwko potężnym
przeciwnikom, podejmowaniu trudnych lecz koniecznych decyzji. Podobało mi się,
że autorka nie skupiała się już tak bardzo na Aelin, ale zaangażowała
wszystkich i pokazała, że każdy z bohaterów miał swój ogromny wkład przy
finałowej bitwie o zwycięstwo lub śmierć.
Pomimo
ciekawych zwrotów akcji i dostarczaniu czytelnikowi dużych dawek emocji, czasem
nudziłam się podczas czytania lektury. Myślę, że wynika to z mojej niechęci do
opisów wojny. Nie przepadam za przedstawianiem starć wrogich armii w książkach,
dlatego pod koniec byłam już trochę znużona ciągłymi potyczkami. Praktycznie
cały ten tom opiera się właśnie na ukazaniu walki o Terrasen i chociaż autorka
objaśniła dość interesująco wydarzenia bitewne to jednak nie zachwyciłam się na
tyle, by porządnie się wciągnąć. Co do finału, to mam trochę mieszane uczucia.
Cieszę się, że Sarah J. Maas zdecydowała się poprowadzić historię w ten sposób,
a jednak miałam nadzieję na większy efekt zaskoczenia. W porównaniu z innymi
tomami tej serii, ten wypada najsłabiej jeśli chodzi o przebieg wydarzeń. Mimo
tych wad, „Królestwo popiołów” zasługuje na przeczytanie, by poznać zakończenie
całego cyklu o Aelin, które z całą pewnością dostarczy każdemu mnóstwa wrażeń.
Okładka
ukazuje postać Aelin w takiej samej pozie jak w pierwszej części „Królestwa
Popiołów”, jednak różnica tkwi w barwie tła, które zamiast białego koloru jest
żółtawe. Tutaj także litery tytułowe są pozłacane i bardzo mi się to podoba.
Standardowo, w środku książki zamieszczono mapkę Erilei. Czcionka duża i
czytelna. Tym razem nie czepiam się jakości oprawy – w przypadku takiej ilości
stron, cienka okładka mi nie przeszkadza.
Podsumowanie:
+
zwieńczenie wszystkich wątków serii
+
wielowątkowość powieści
+
zwroty akcji
+
dodatek w formie mapki
-
czasem zbyt nużące opisy bitewne
Ilość
stron: 512
Wydawnictwo:
Uroboros
Gatunek:
fantasy
Rok
wydania: 2019 (z 2018)
Dla
kogo: dla fanów powieści epickich, dla miłośników twórczości Sarah J. Maas i
cyklu „Szklany tron”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz