Zakończenie pierwszego tomu wprawiło mnie w konsternację i pozostawiło w dużej niepewności, co do dalszych losów Auren, dlatego szybko zabrałam się za czytanie kontynuacji. „Glint” przenosi czytelnika ponownie do świata Orei, któremu grozi wybuch wojny, zaś Auren znajduje się w samym centrum wydarzeń.
Pojmana przez Armię Czwartego Królestwa, spodziewa się najgorszego, a najbardziej boi się przywódcy wojska, obleczonego złą sławą wojownika będącego postrachem żołnierzy wśród całej Orei. To właśnie on trzyma nad nią pieczę i osobiście ma doprowadzić ją do króla Ravingera, który dzięki zniewoleniu Auren trzyma w szachu Midasa. Auren szybko musi zapomnieć o wygodach, których doświadczyła na zamku swojego króla i spróbować przechytrzyć swoich przeciwników. Auren jednak nie przypuszcza, że największą bitwę będzie musiała stoczyć sama, a gdy pewne tajemnice wyjdą na jaw, już nic nie będzie takie jak wcześniej. Jak potoczą się jej losy? Jakie sekrety skrywa jej przeszłość?(Opis wydawcy): „Przez dziesięć lat żyła w złotej klatce na zamku króla Midasa. Jedna noc zmieniła wszystko. Pojmana przez Armię Czerwonego Królestwa, Auren stała się kartą przetargową. Mogła okazać się wodą, która zgasi płomień, albo iskrą, od której zacznie się wojenna pożoga. Głównym powodem jej obaw i lęków był teraz on – marszałek Rip, brutalny i bezwzględny na polu bitwy. Tylko ona wie, kim jest naprawdę. To Fae, członek rasy zdrajców i morderców. Sprawców spustoszenia Orei i zagłady Siódmego Królestwa. Rip nosi w sobie potężną moc, a spojrzenie jego czarnych źrenic zniewala. Auren czuje, jakby ją schwytano i spętano. Nie mieszka już w klatce, ale nie znaczy to, że jest wolna. Stała się złoconym pionkiem w rozgrywce pomiędzy królami i ich armiami. Czy potrafi poruszać się w tej grze zręczniej niż oni?”
Nie ukrywam, że poprzedni tom bardzo mnie rozczarował. Narzekałam w nim głównie na bohaterkę, której zachowanie przyprawiało mnie o ból głowy i kazało czasem zastanowić się nad sensem czytania tej historii. Również spora ilość scen erotycznych, w których to mężczyźni poniżają kobiety powodowało we mnie pewien niesmak. To oraz wolno rozwijająca się akcja, czy też zbytnia idealizacja głównej postaci sprawiły, iż ciężko było mi przebrnąć przez pierwszą połowę książki. Później jednak solidnie się wkręciłam, a finał zachęcił do zapoznania się z dalszymi losami Auren. Jak wypadła druga część sagi o „Złotej niewolnicy”?
Już na wstępie napiszę, że jest lepiej, dużo lepiej. Przede wszystkim fabuła powieści stała się znacznie ciekawsza, a autorka nie bombarduje czytelnika sprośnymi scenami. Właściwie to w tym tomie nie ma ich praktycznie wcale (i całe szczęście!), za to znacznie więcej się dzieje. Co prawda nadal wszystko skupia się wokół Auren i jej użalaniu się nad sobą (uch, to naprawdę czasem mnie irytowało, później jednak jest tego dużo mniej), ale pisarka skupiła się też na innych aspektach, poprawiając akcję. Niewola Auren i jej niepewność wobec więżącego ją marszałka oraz królestwa u progu wojny to wystarczające wątki, by wzbudzić zainteresowanie odbiorcy. Także ukrywane przez Ripa moce i pochodzenie oraz przeszłość Auren wystarczyły, bym z ochotą wertowała kolejne stronice książki.
Sama Auren w pewnym momencie zaczęła mi imponować, chociaż dalej niektóre jej zachowania świadczyły o niskim ilorazie inteligencji. Najbardziej spodobała mi się widoczna już pod koniec fabuły przemiana tej postaci. Również pewne talenty, które przez wiele lat ukrywała sprawiły, że pomimo mojej początkowej niechęci, zdołałam polubić główną bohaterkę. Zauważyłam też poprawę w kreacji pobocznych postaci, wcześniej stanowiły tylko wzmiankę, teraz mają swoją historię, upodobania i widać pomiędzy nimi ukształtowane relacje. Nie ma tego zbyt wiele, ponieważ fabułą rządzi Auren to jednak poprawa jest znacząca.
W poprzedniej części wspominałam, że zaciekawił mnie świat przedstawiony, tutaj także jest interesująco, pojawiają się pewne wzmianki o magii Fae, jednak wiele szczegółów wciąż owianych jest tajemnicą. W sumie to dobrze, bo mam doskonały pretekst, żeby czytać dalej. To i zakończenie, które wywołało we mnie mnóstwo emocji oraz pojawienie się kluczowej postaci sprawiły, iż na pewno sięgnę po kolejne części serii.
Czy polecam? Tak, drugi tom świetnie podniósł jakość tej historii. Jeśli lubicie retellingi, a także opowieści nawiązujące do Fae i zaginionych królestw to myślę, że „Glint” powinno Was zaciekawić.
Na pierwszy plan okładki wysuwają się pozłacane litery tytułowe, tłem zaś są ciernie i połamana tafla lodu/szkła. Przed rozdziałami znajdują się grafiki przedstawiające otwartą klatkę. Czcionka czytelna i sprzyjająca szybkiemu czytaniu. Na końcu jest też wiersz „Złota winorośl”. Na przedłużeniach oprawy umieszczono biografię autorki i fragment książki. Wklejka jest mapą Orei.
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Muza S.A. .
Podsumowanie:
+ przemiana głównej postaci
+ narracja pierwszoosobowa
+ łatwy styl autorki
+ interesujący świat przedstawiony
+ poprawa w ukazaniu drugoplanowych bohaterów
+ lepsza akcja niż w pierwszej części
+ intrygujące zakończenie
+ szata graficzna książki
- brak
Liczba stron: 352
Wydawnictwo: Muza S.A.
Gatunek: fantasy
Rok wydania: 2023 (z 2021)
Dla kogo: dla fanów retellingów na postawie mitów greckich i historii o Fae.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz