Jojo Moyes to moja ulubiona autorka, jeżeli chodzi o powieści obyczajowe (tak, podkreślam to w każdej recenzji ;-) ). Jej książki niezwykle mnie poruszają, a jednocześnie cudownie poprawiają humor, zaś historie przytaczane przez tę pisarkę sprawiają wrażenie niezwykle prawdziwych. W przypadku „W samym sercu morza” wrażenie to jest jak najbardziej słuszne, ponieważ opowieść snuta w tym tytule inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami z życia babci Jojo Moyes.
Przed Frances nie lada wyzwanie. Wraz z innymi kobietami, ma płynąć statkiem z australijskiego wybrzeża aż do Anglii. Wojna się skończyła, a Frances marzy jedynie o tym, by uciec od przeszłości i zacząć od nowa. Pozostałe kobiety są świeżo upieczonymi mężatkami, które z niecierpliwością oczekują ujrzenia swoich ukochanych po drugiej stronie lądu. Najpierw jednak kobiety będą musiały zmierzyć się ze swoim towarzystwem i to przez wiele długich dni przebywając na morzu. Jak poradzą sobie całkowicie same na statku pełnym obecności obcych mężczyzn i niespodziewanych przeciwności losu? Czy uda im się bezpiecznie dopłynąć do celu? Jakie przygody na nich czekają?
(Opis wydawcy): „Jak wiele może zmienić jedna podróż? Jennifer przypadkiem trafia na plażę pełną starych, zapomnianych statków. Nie spodziewa się, że w tym miejscu odnajdzie opowieść o podróży, która zmienia wszystko. Wojna się skończyła. Frances wchodzi na pokład Victorii, okrętu, który ma ja zabrać do Anglii. Wszyscy myślą, że płynie do ukochanego, ale to jedynie pretekst, by uciec przed przeszłością na drugi koniec świata. Na statku pełnym młodych kobiet aż wrze od konfliktów, zazdrości i napięć. Po zmroku, kiedy na pokładzie słychać tylko szum fal, Frances przypadkowo poznaje Henry’ego. To spotkanie staje się najgorszą, ale zarazem najlepszą rzeczą, jaka mogła się jej przydarzyć. Czy przysięgi wierności wystarczą, aby oprzeć się miłości? Czy podróż może być ważniejsza niż ostateczny cel?”
Moja pierwsza myśl towarzysząca czytaniu tej książki nie była zbyt pozytywna. Miałam trochę obaw, czy przypadkiem fabuła nie okaże się po prostu nudna. Kobiety płynące statkiem? W dodatku od prawie samego początku do końca powieści mają sobie płynąć i dzielić się swoimi opowiastkami? Co w tym ciekawego? Jak się słusznie domyślacie, moje lęki nie były uzasadnione, ponieważ na takim statku może wydarzyć się dosłownie wszystko, o czym przekonała mnie autorka. Nie dość, że już na wstępie ciężko było mi się oderwać, to jeszcze perypetie przeżywane przez bohaterki były na tyle poważne, że nieustannie zastanawiałam się, co będzie dalej.
Cała historia toczy się wokół czterech kobiet, z których każda ma inny charakter, wywodzi się z różnych sfer, posiada bolesną przeszłość lub lęka się przyszłości, łączy je jednak nadzieja na lepsze czasy w miejscu, do którego płyną. Niestety, los nie mógł ich gorzej połączyć, pomiędzy nimi ciągle rodzą się konflikty, które mogą wpłynąć na załogę statku, co na pewno nie jest na rękę kapitanowi i oficerom. Jojo Moyes świetnie buduje napięcie pomiędzy postaciami, lawirując wokół ich osobistych dramatów i pragnień, które nie mają szans się ziścić. Różnice osobowości, trudne temperamenty, inne spojrzenie na życie postaci to doskonały przepis na wybuchową mieszankę emocjonalną i szereg następujących po sobie scen przykuwających uwagę odbiorcy. Uzupełnieniem jest wątek romantyczny, który chociaż nie wysuwa się na pierwszy plan, to jednak ładnie przeplata się, by na koniec głęboko poruszyć czytelnika. Autorka tworzy też różnorodne postacie, dokładnie skupiając się na ich przeszłości, dążeniu do określonego celu, ukazując również ich troski, drobne radości i skrywane marzenia. Dzięki temu cała historia nabiera realności, a napotykane przez bohaterki przeszkody wyraźnie je hartują i powodują przemianę.
Kolejnym atutem tej powieści jest jej wielowątkowość i mnogość drobnych wydarzeń. Akcja co prawda nie pędzi, ale też nie zwalnia, rozwijając się stopniowo. Uwielbiam, kiedy autorzy z drobnych afer potrafią sklecić gwałtowne zakończenie i wydaje mi się, że Jojo Moyes świetnie wyszło to w tym tytule. Pod sam koniec troszkę jednak brakowało mi dopełnienia odnośnie niektórych postaci i chociaż finał był satysfakcjonujący to przydałby się jakiś epilog wyjaśniający losy poszczególnych bohaterów dla zaspokojenia ciekawości czytelnika.
Czy polecam? Tak, jest to cudowna książka obyczajowa, która potrafi jednocześnie poruszyć, jak i pocieszyć, przepełniona trudnymi i pozytywnymi emocjami. Jeżeli uwielbiacie powieści, przywodzące na myśl samo życie to jest to tytuł dla Was.
Okładka przedstawia fotografię kobiety płynącej łódką. Pastelowe kolory na jasnym tle ładnie się ze sobą komponują. Czcionka średniej wielkości, sprzyjająca szybkiemu czytaniu.
Podsumowanie:
+ rys psychologiczny postaci
+ historia wywołująca emocje
+ wielowątkowość
+ ukazanie trudnych relacji kobiecych
+ umiejętne budowanie napięcia przez autorkę
+ stopniowo rozwijający się wątek romantyczny
+ okładka książki
- brak
Liczba stron: 544
Wydawnictwo: Znak
Gatunek: obyczajowy
Rok wydania: 2020 (z 2005)
Dla kogo: dla miłośników opowieści dziejących się na morzu, także tych o silnych bohaterkach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz