6.11.2020

"Zaklinacz koni" Nicholas Evans

 

Gdy zabierałam się za czytanie „Zaklinacza koni” Nicholasa Evansa, nie wiedziałam z jaką powieścią będę miała do czynienia. Czy będzie to banalna powieść obyczajowa? Przygodówka? Marna namiastka romansidła? Po jej przeczytaniu już wyrobiłam sobie konkretną opinię i chciałam się dzisiaj nią z Wami podzielić.


 

„W spokojny, śnieżny poranek dziewczynka i jej koń dostają się pod koła czterdziestotonowej ciężarówki. Zarówno Grace, jak i Pielgrzym uchodzą z życiem, jednak wypadek ma destrukcyjny wpływ na ich losy, a także na losy osób z nimi związanych. Matka Grace, Annie, nie zgadza się na uśpienie straszliwie poranionego konia, czując, że wówczas w Grace również coś umrze. Przejeżdża pół Ameryki w poszukiwaniu zaklinacza – człowieka, który potrafi oddziaływać na psychikę koni… Tom Booker, kowboj z Montany, ma szczególny dar - jest kimś w rodzaju końskiego psychoterapeuty. Wywiera kojący wpływ na zwierzęta, a później okazuje się, że potrafi również wywierać wpływ na ludzi. Osoby, które się z nim zetknęły, ulegają wewnętrznej przemianie, i nic w ich życiu nie jest już takie, jak było…” – oto fragment z okładki książki. Już po jego przeczytaniu zdawałam sobie sprawę z cierpieniem jakie będą musieli przejść bohaterowie, ale nie sądziłam, że w ich życie wkradnie się tak wielka trauma. Autor nie lituje się nad postaciami i dobrze! Dzięki temu mogłam obserwować ich zmaganie się z bólem, upokorzeniem oraz stać się świadkiem przemiany, która zaczyna się wraz z pojawieniem tytułowego zaklinacza. Dokładność w opisywaniu zarówno postaci, wydarzeń, jak i przyrody sprawiły, że czytałam tę powieść tak, jakbym oglądała film. Jestem pod ogromnym wrażeniem talentu Nicholasa Evansa i zastanawiam się nad poznaniem większej ilości jego książek. Jedynym minusem stało się dla mnie dramatyczne zakończenie powieści, ale nie będę marudzić – wspaniała historia potrafiła mi je wynagrodzić.

Irytującą bohaterką była dla mnie Annie. Jej chłodny sposób kalkulacji i manipulowania innymi doprowadzał do szału, a jednak wiele w niej zmienia się po wypadku Grace. Poświęcenie w ratowaniu Pielgrzyma oraz córki, pomimo początkowego sprzeciwu ze strony Toma to dodatkowy atut, nawet z takimi denerwującymi cechami. Zaklinacz oraz Grace zdecydowanie bardziej zdobyły moją uwagę i to na nich najbardziej skupiałam się przy czytaniu tej powieści. Niezwykła wrażliwość i spostrzegawczość w ocenianiu charakteru ludzi oraz zwierząt to coś, co sprawia, że bohater taki jak Tom szybko zdobywa sympatię czytelnika. Również niesprawiedliwość ze strony losu wobec Grace także wzbudza współczucie i pozwala zrozumieć tą postać.

Okładka została odwzorowana na podstawie filmu. W oprawie są klapy z krótką notką o autorze wraz z fragmentem powieści. Czcionkę czyta się dobrze, sama historia opisana w książce jest podzielona na pięć części. Podczas czytania trochę przeszkadzała mi oprawa, głownie ze względu na klapy, które odginały się i miałam czasem wrażenie, że egzemplarz wyślizgnie mi się z rąk.

 

Podsumowanie:

+ trudne losy bohaterów zmuszały do dalszego czytania

+ doskonale stworzone opisy przyrody i miejsc akcji oraz rysy charakterów postaci

- śliska okładka

- dramatyczne zakończenie (nie jestem ich zwolenniczką)

 

Ilość stron: 372

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Gatunek: obyczajowy, romans

Rok wydania: 2008 (z 1995)

Dla kogo: dla kobiet, wielbicieli dramaturgii i romansów

Ciekawostka: wiedzieliście, że na podstawie książki nakręcono film? Również nazywa się „Zaklinacz koni” i został nagrany w 1998 roku, zdobył nagrodę Złotego Globu za najlepszy film dramatyczny i najlepszego reżysera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum

Szukaj