Kiedy sięgałam po książkę „O psie, który wrócił do domu”, nie spodziewałam się, że wywoła we mnie tyle emocji. W zasadzie to każdy, kto zetknie się pierwszy raz z daną literaturą, ma nadzieję na porządną dawkę adrenaliny, ale w przypadku opowieści o zwierzętach rzadko udaje się uzyskać dobry efekt „przyciągania” czytelnika, ponieważ trudno opisać uczucia naszych mniejszych (czasem i większych) przyjaciół, tak by wydawało się to wiarygodne. Na szczęście W. Bruce Cameron nie ma z tym najmniejszego problemu i udało mu się wciągnąć mnie na tyle, że napisaną przez niego historię zapamiętam sobie na bardzo długo.
„Kiedy Lucas ratuje małego szczeniaka, nie spodziewa się, że urocza Bella na zawsze odmieni jego życie. Choć chłopak nie może trzymać zwierząt w mieszkaniu, a na dodatek pitbulle są w Denver zakazane, zrobi wszystko, aby pies został przy nim. Niestety mimo wielkiej rozpaczy Lucasa, Bella musi zostać odesłana poza granice stanu. Pies bierze jednak sprawy we własne łapy i próbuje odnaleźć drogę do swojego człowieka. Postanawia wrócić do domu.” Opis dokładnie przybliża nam historię suczki Belli, dlatego wiele wydarzeń z książki nie jest aż takim zaskoczeniem. Nie zmienia to jednak faktu, że nie sposób przejść wobec niej obojętnie. Świat przedstawiony ukazany bowiem jest z punktu widzenia Belli, dlatego mamy wrażenie, że każda z przeżywanych przez nią przygód (tych dobrych, jak i złych) dotyka czytelnika osobiście. Autor przekazuje nam część „ludzkich” dialogów, tak by można było połapać się w akcji, ale wyraźnie zaznacza, że psia bohaterka niewiele z nich rozumie, dlatego niektóre sceny tak mocno wbijają nam się w pamięć (np. pobyt Belli w schronisku). Także postacie drugoplanowe (w tym przypadku Lucas, Olivia, obcy ludzie i zwierzęta) również zostały dobrze dopracowane, dzięki czemu cała historia nabiera tempa.
W tej powieści nie brakuje także ukrytych przesłań dla czytelnika, takich jak: bezmiar ludzkiego okrucieństwa (nie, nie ma tu drastycznych scen, przedstawione jest jedynie negatywne zachowanie czarnych charakterów), psia wierność wobec człowieka (zwłaszcza, gdy droga do domu jest naprawdę długa), wyjątkowość wartości przyjaźni i życzliwości (nie tylko wobec prawdziwych właścicieli) i chyba mogę tak wymieniać bez końca. Dodam jedynie, że nic nie rozczulało mnie bardziej niż próba opiekowania się przez Bellę każdą istotą potrzebującą pomocy – czy to człowiekiem, czy, np. obcą małą pumą. Argument? „Takie jest moje zadanie.”
Na okładce powieści pierwsze, co rzuca nam się w oczy, to zdjęcie psa schowanego w bucie – zapewne kadr z filmu wzorowany na książce o tym samym tytule. Według mnie każdy, kto lubi psy, zachwyci się tym zdjęciem, dlatego uważam, że sam egzemplarz również wygląda zachęcająco. Posiadam wydanie kieszonkowe (które uwielbiam za oszczędność miejsca) i nie mam powodów do narzekań – czcionka jak na taki format jest duża, co prawda strony nie są jakieś szczególnie wytrzymałe (jak to bywa w przypadku książek o małej wielkości), ale nie zamierzam ich sabotażować, dlatego nie czepiam się. Na samym końcu wydawnictwo zamieściło reklamy z powieściami tego samego autora (teraz wiem, że muszę dalej robić miejsce na swoich półkach – na pewno zakupię kolejne jego książki).
Podsumowanie:
+ dobrze przedstawieni bohaterowie
+ ciekawa historia o psiej podróży do domu
+ okładka nawiązuje do filmu
- brak
Ilość stron: 400
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Gatunek: obyczajowy, przygodowy
Rok wydania: 2020 (z 2018)
Dla kogo: dla każdego, kto lubi zwierzęta (a zwłaszcza psy)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz