Świat Nocnych Łowców stworzony przez Cassandrę Clare całkowicie podbił mój gust czytelniczy i gdyby ktoś kazał sporządzić mi listę moich ulubionych książkowych serii, to „Dary Anioła” znalazłyby się prawie na samym szczycie albo przynajmniej w pierwszej piątce. Co prawda niektóre tomy serii wypadają dużo słabiej na tle innych, poza tym cykl ma swoje zalety, ale też wady, nie zmienia to jednak faktu, że przygody bohaterów zapierają dech. Uwielbiam, gdy dużo się dzieje w książkach, autorka zaś funduje potencjalnemu czytelnikowi całą gamę emocji i nie odpuszcza. Wyobraźcie sobie połączenie magii, walki, istnienia demonicznych stworzeń, surowego prawa oraz szaleńca, który próbuje ustanowić własny porządek po swojemu. Tylko garstka osób obdarzonych unikalnymi zdolnościami i niezłomnym charakterem może go powstrzymać. Zaciekawiłam Was? Czytajcie dalej!
Pierwszy tom zatytułowany „Miasto kości”, został opisany w ten sposób: „Dziewczyna ze skłonnością do popadania w tarapaty, wampir, który zmaga się ze swoją mroczną naturą, półanioł, pogromca demonów. Połączyła ich walka, dzieli ich wszystko. Razem wkraczają do Miasta kości…”. Kiedy Clary razem ze swoim przyjacielem Simonem przychodzą do klubu Pandemonium, nie wiedzą, że ich życie zmieni się nieodwracalnie. Wkrótce dziewczyna staje się świadkiem dziwnych i traumatycznych wydarzeń, dzięki którym poznaje przeszłość swoją i matki. Simon odkryje istnienie drugiego świata, o którym już nigdy nie będzie mógł zapomnieć. Poznany przez Clary Jace, Nocny Łowca, wydaje się nią zaintrygowany, ale czy można ufać jemu i jego przyjaciołom – Alecowi i Isabelle – od początku traktujących ją i Simona z wrogością? Tymczasem najgorszy oponent Nocnych Łowców i Podziemnego świata, Valentine Morgenstern ma zamiar odzyskać utracony Kielich Anioła. Tylko Clary może odnaleźć jeden z Darów Anioła i przeciwstawić się dawnemu założycielowi Kręgu, ugrupowaniu mającemu przywrócić dawną chwałę Clave, a w rzeczywistości morderców i zdrajców. Czy wyjdzie z tego cało? Jak ona i Jace zniosą prawdę poznaną z ust Valentine’a?
Pierwszy tom otwiera przed nami przygody Clary, Jace’a, Aleca, Simona i Isabelle. Clary jako niewtajemniczona Przyziemna, a więc osoba niemająca nic wspólnego ze Światem Cieni, musi szybko nadrobić zaległości, gdy jej dziedzictwo daje o sobie znać. Jace pomaga uporać się z nowo odkrytymi przez nią zdolnościami, ku niezadowoleniu Simona, od lat podkochującego się w swojej przyjaciółce z dzieciństwa. Alec i Isabelle są przeciwni towarzystwu Clary i Simona, lecz oboje tolerują ich ze względu na Jace’a. Nie tylko ci czterej bohaterowie ukazują się nam w powieści. Poznamy również Magnusa, który w dalszych częściach będzie pojawiał się znacznie częściej (i jest również jednym z bohaterów prequelu „Diabelskie maszyny”) oraz Luke’a, skrywającego przed Clary sekret, z którego historią zaznajamiamy się pod koniec tego tomu.
Jak oceniam tę część „Darów Anioła”? Wydaje mi się, że jest to jeden z lepszych tomów cyklu, wprowadzający nas do świata Nocnych Łowców, Podziemia i magii. Poznajemy głównych bohaterów serii i fragment historii Valentine’a oraz przeszłości Kręgu. Najważniejsze, że akcja książki nie pozwala na chwilę przerwy i każe czytać dalej, a to bardzo lubię. Przyznam jednak, że moim znienawidzonym momentem jest wątek brata i siostry, którego nie znoszę (ci co czytali, zrozumieją o kim mowa). Kiedy pierwszy raz czytałam „Miasto kości” w pewnej chwili chciałam rzucić książkę i nigdy do tej historii nie wracać. Dobrze, że zmieniłam zdanie, bo ominęłoby mnie naprawdę sporo.
Jak wygląda opis drugiego tomu „Miasto popiołów”? „Clary Fray chciałaby, żeby jej życie znowu stało się normalne. Ale czy cokolwiek może takie być, skoro dziewczyna jest Nocnym Łowcą zabijającym demony, jej matka została magicznie wprowadzona w stan śpiączki, a ona sama nagle zaczyna widzieć mieszkańców Podziemnego Świata – wilkołaki, wampiry i wróżki…” . Clary próbuje sobie poukładać wydarzenia ostatnich dni, ale nie jest to łatwe. Nagle dowiedziała się, że ma brata, oboje zaś są dziećmi człowieka, który odpowiada za zbrodnie wobec Clave. Umiejętności Nocnego Łowcy, jej dziedzictwo, wciąż stanowi dla niej zagadkę, ale na największą z nich – tworzenie nowych znaków, jest całkowicie nieprzygotowana. Wkrótce będzie musiała wykorzystać nabyte zdolności, aby ratować bliskich przed Valentinem.
Simon jest bezgranicznie zakochany w Clary, ale na skutek wydarzeń w Jasnym Dworze, odwraca się od swojej przyjaciółki z dzieciństwa. Jego decyzja przynosi katastrofalne skutki. Simon staje się jednym ze stworzeń Podziemia. Jak odnajdzie się w nowej roli? Czy pogodzi się z utraconym człowieczeństwem?
Jace musi zmierzyć się z własnymi demonami przeszłości. Wygląda na to, że pochodzenie od człowieka znienawidzonego przez Clave, odbija mu się czkawką. Zostaje wyrzucony z Instytutu i raz po raz wpada w poważne tarapaty. Niestety, jego największym przeciwnikiem okazuje się Inkwizytorka, szukająca sposobności do zemsty. Wydaje się, że Jace doskonale nadaje się na ofiarę, zaś Imogen Herondale zrobi wszystko, aby Valentine cierpiał, tak samo jak ona.
Drugi tom staje się bardziej dramatyczny od pierwszej części, autorka stara się podkreślić uczucia łączące głównych bohaterów i uchyla rąbka tajemnicy odnośnie ich przeszłości. Wciąż jeszcze wiele musi się wyjaśnić na temat Valentine’a i reszty postaci. W tej części także sporo się dzieje, ale porównując poprzedni tom, dochodzę do wniosku, że „Miasto kości” wypada ciut lepiej. Może dlatego, że tam autorka podaje nam więcej szczegółów i wprowadza nas w świat Nocnych Łowców, zaś w „Mieście popiołów” skupia się na samych wydarzeniach.
„Pośród chaosu wojny Nocni Łowcy muszą zdecydować się na walkę u boku wampirów, wilkołaków i innych Podziemnych… albo przeciwko nim. Tymczasem Jace i Clary też muszą podjąć ważne decyzje. Czy mogą pozwolić sobie na zakazaną miłość?”. Trzeci tom zatytułowany „Miasto szkła” to prawdziwy wulkan emocji. Przenosimy się do miasta Alicante, głównej siedziby Nocnych Łowców, a także jedynego miejsca na ziemi, do którego demony nie potrafią dotrzeć. Clary musi odnaleźć tam kogoś, kto zaprowadzi ją do czarownika Ragnora Fella, mogącego pomóc jej obudzić matkę ze śpiączki. Na skutek fatalnej decyzji Jace’a, Simon ląduje w więzieniu Gard, gdzie jest przesłuchiwany i torturowany, a wszystko przez podejrzenia Inkwizytora odnośnie rodziny Lightwoodów i rzekomego spiskowania na rzecz Valentine’a. Alec zmaga się ze swoim uczuciem wobec Magnusa Bane’a. Tymczasem Jace próbuje zapomnieć o Clary i swoim pochodzeniu, ale nie jest to łatwe. Kiedy dowiaduje się więcej o eksperymentach Valentine’a, przechodzi kryzys i wyrusza na samobójczą misję, by dorwać szpiega swojego ojca. Wkrótce bohaterowie będą musieli zmierzyć się z potęgą Valentine’a. Opozycjonista Clave bowiem, posiada dwa Dary Anioła, więc wydaje się, że odnalezienie ostatniego z nich jest kwestią czasu, a gdy to się stanie, na ratunek będzie już za późno. Tylko walcząc ramię w ramię ze wzgardzonymi Podziemnymi, Nocni Łowcy mają szansę na zwycięstwo, ale czy pokonanie trwających setek lat uprzedzeń jest w ogóle możliwe?
„Miasto szkła” należy do moich faworytów i chyba tylko ostatnia część serii potrafi ją przebić. Mamy tutaj wszystkie moje ulubione elementy akcji, a więc przygotowania do bitwy, szukanie ostatniego reliktu Anioła, zakazaną miłość, zdradę, pokonywanie uprzedzeń wobec znienawidzonych ras magicznych, traumatyczne przeżycia bohaterów, potężnego i inteligentnego wroga, całość zaś stworzona tak ciekawie, że nie sposób się oderwać. Autorka zaskakuje na każdym kroku i odkrywa większość tajemnic Valentine’a oraz pozostałych postaci. Po wyjaśnieniu i rozwiązaniu wielu zagadek fabularnych, nad którymi się głowiłam, byłam mocno zaintrygowana i chciałam czytać dalej. Niestety, następne tomy serii oceniam znacznie gorzej i tylko szósty z nich spełnia moje oczekiwania.
Następnym tomem serii jest „Miasto upadłych aniołów” i opowiada o losach bohaterów po pokonaniu Valentine’a. „Wojna się skończyła i szesnastoletnia Clary Fray wraca do Nowego Jorku, podekscytowana możliwościami, które się przed nią otwierają. Zaczyna szkolenie Nocnego Łowcy, żeby nauczyć się wykorzystywać swój wyjątkowy dar. Podziemni i Nocni Łowcy w końcu zawarli pokój i, co najważniejsze, Clary może w końcu nazwać Jace’a swoim chłopakiem. Jednakże wszystko ma swoją cenę. Ktoś zabija Nocnych Łowców i prowokuje w ten sposób napięcia między Podziemnymi i Nocnymi Łowcami, mogące doprowadzić do kolejnej krwawej wojny. Najlepszy przyjaciel Clary, Simon, nie może jej pomóc. Jego matka właśnie się dowiedziała, że syn jest wampirem, więc Simon musiał opuścić dom rodzinny. Okazuje się jednak, że wszyscy chcą mieć go po swojej stronie… ze względu na moc klątwy, która niszczy jego życie. I są gotowi zrobić wszystko, żeby dostać to, czego chcą. W dodatku, Simon umawia się równocześnie z dwiema pięknymi, niebezpiecznymi dziewczynami, i żadna nie wie o tej drugiej. Kiedy Jace zaczyna się odsuwać od Clary, niczego nie wyjaśniając, jest ona zmuszona dotrzeć do serca tajemnicy, która okaże się jej najgorszym koszmarem. Clary zapoczątkowuje ciąg strasznych wydarzeń, mogących pozbawić ją wszystkiego, co kocha. Nawet Jace’a.” Wydawać by się mogło, że po zakończeniu wojny, śmierci Valentine’a i Sebastiana, bohaterowie w końcu będą mogli odetchnąć. Pozorny pokój kończy się, gdy do Nocnych Łowców dociera wieść o tajemniczych morderstwach, za które mogą być odpowiedzialni tylko Podziemni lub kolejny naśladowca Valentine’a. Wszystko zmienia się, gdy Clary natrafia na ślad dawnego kultu demonów, próbującego stworzyć podobnego potwora jak jej brat Sebastian. Tymczasem Simon musi zmierzyć się ze swoją mroczną naturą. Znak Kaina, nienawiść matki do potwora, którym stał się Simon, a także brak kontroli nad wampirycznym głodem to nie koniec jego zmartwień. Okazuje się, że ktoś próbuje go zabić i nawet klątwa na czole Simona nie jest w stanie go powstrzymać.
Jace zmaga się z koszmarami, w których morduje ukochaną Clary. Wierzy, że sny są odzwierciedleniem jego osobowości, ukształtowanej pod wpływem wychowywania się pod okiem Valentine’a. Na skutek złych marzeń sennych, Jace odsuwa się od Clary, usiłuje również walczyć ze skutkiem koszmarów, osłabiających go z dnia na dzień. Upór i brak zaufania wkrótce mogą popchnąć go w kierunku, skąd nie będzie już dla niego ratunku. Czy Clary uda się mu pomóc nim będzie za późno?
Czwarty tom serii ogromnie mnie rozczarował. Pełno tutaj humorów Clary i Jace’a, którzy wolą strzelać fochy niż ze sobą porozmawiać. Clary ciągle mnie irytowała, nieustannie szlochała, nie widziałam w niej nic z bohaterki znanej mi z poprzednich części. Jace także stracił nieco na swoim uroku, ale czasem potrafił mnie jeszcze rozbawić. Wydaje mi się, że autorka skupiła się bardziej na omawianiu życia miłosnego bohaterów, nie tylko w tym przypadku Clary i Jace’a, ale również Aleca, Magnusa, Simona… uch w sumie to wszystkich. Pół książki musiałam się przemęczyć nim coś zaczęło się dziać, a nawet jak akcja nareszcie zaczęła posuwać się do przodu to i tak ciężko było mi się wciągnąć porównywalnie do wcześniejszych tomów. Wydarzenia, które powinny czytelnikiem wstrząsnąć w wielu przypadkach wydawały się pisane na siłę, zakończenie także wypadło według mnie dość słabo. Z pewnymi obawami wzięłam się więc za kolejną część serii…
„Jace jest teraz sługą zła, związanym na wieczność z Sebastianem. Tylko mała grupka Nocnych Łowców wierzy, że można go uratować. Żeby to zrobić, muszą zbuntować się przeciwko Clave. I muszą działać bez Clary. Bo Clary rozgrywa niebezpieczną grę zupełnie sama. Ceną przegranej jest nie tylko jej własne życie, ale również dusza Jace’a. Clary jest gotowa zrobić dla niego wszystko, ale czy nadal może mu ufać? I czy jest on naprawdę stracony? Jaka cena jest zbyt wysoka, nawet za miłość?” Piąty tom serii „Miasto zagubionych dusz” wydaje się znacznie ciekawszy od swojego poprzednika. Bohaterowie zdają sobie sprawę, że dawny wróg Clave wcale nie zginął i szykuje plan pozbycia się Nocnych Łowców. Co więcej, ma po swojej stronie Jace’a, który związany jest z nim nierozerwalnym zaklęciem. Clary postanawia ocalić dawnego ukochanego, ale będzie musiała zmierzyć się nie tylko ze swoimi uczuciami. Jej brat Sebastian całkowicie opętał Jace’a i tylko broń pochodząca z nieba lub piekła jest w stanie rozciąć magiczne więzy. Clary jako zakładniczka będzie musiała odpowiedzieć sobie na pytanie czy warto ratować kogoś, kto być może jest już nie do odratowania.
Alec, bezgranicznie zakochany w czarowniku Magnusie, przeżywa kryzys. Ponieważ jego ukochany należy do grona nieśmiertelnych Podziemnych, zaczyna wierzyć, że stał się dla Magnusa tylko jedną z opcji. Wizja starości u boku wiecznie młodej istoty zaczyna przerażać Nocnego Łowcę. Wydaje się, że jedynym ratunkiem jest pomoc starożytnej wampirzycy Camille, posiadającej użyteczne informacje na temat czarownika. Cena jej pomocy może jednak kosztować Aleca zbyt wiele.
Simon przechodzi kryzys. Jego matka nie chce mieć nic wspólnego z synem wampirem, najlepsza przyjaciółka została porwana przez wroga Clave i co więcej, nie potrafił jej powstrzymać przed samobójczym planem, okazuje się też, że jako jedyny może pomóc uratować Jace’a, ponieważ posiada na czole znak Kaina. Musi jednak do tego celu wezwać anioła Razjela, narażając się na boski gniew. Czego się jednak nie zrobi dla Clary…
„Miasto zagubionych dusz” według mnie jest znacznie ciekawszą lekturą niż czwarta część serii. Znów mamy do czynienia z większą ilością akcji, bohaterowie wydają się mniej płaczliwi niż wcześniej, ale i tak daleko im do przygód z pierwszych trzech tomów cyklu. Jak dla mnie autorka za bardzo przedstawiała zawiłe losy Clary i Jace’a, a za mało pojawiało się innych elementów poprawiających jakość fabuły. Lubię wątki romantyczne w książkach, ale czasem miałam już ich dość. I tak pojawia się relacja Mai i Jordana, Luke’a i Jocelyn, Magnusa i Aleca, Simona i Isabelle, nawet znana nam bohaterka z „Miasta szkła” Aline Penhallow musi być sparowana z Helen Blackthorn. I tylko ten biedny Sebastian jest sam (czyżby w domyśle autorki single odpowiadały za zło na tej planecie?). Pozostałe wątki są za to o niebo lepsze, przykładem może posłużyć wezwanie anioła Razjela, walka Clary z demonami lub realizacja planów Sebastiana. Zakończenie również jest niczego sobie i w pewnym momencie zaskakuje czytelnika. Jaki jest mój wniosek? Tej części nie brakuje wad, ale nie jest tak źle jak wcześniej i można porządnie się wciągnąć. Pora na ostatni tom cyklu…
„Ciemność ogarnęła świat Nocnych Łowców. Chaos i destrukcja obezwładniają Nefilim, ale Clary, Jace, Simon i ich przyjaciele łączą siły, żeby walczyć z największym złem, z jakim kiedykolwiek się zetknęli. Brat Clary, Sebastian Morgenstern, systematycznie usiłuje zniszczyć Nocnych Łowców. Posługując się Piekielnym Kielichem, zmienia ich w istoty z koszmaru, rozdziela rodziny i kochanków, powiększa szeregi swojej armii Mrocznych. Nic na świecie nie jest w stanie go pokonać… Ale jeśli Clary i jej drużyna wyprawią się do królestwa demonów, mogą mieć szansę…”. Szósty tom „Miasto niebiańskiego ognia” to zakończenie całej serii „Darów Anioła” i najbardziej wybuchowy oraz zaskakujący finał przygód bohaterów, a przynajmniej ich głównych wątków, jeżeli bierzemy pod uwagę kolejny cykl autorki. Alicante staje w obliczu straszliwego zagrożenia jakim jest Sebastian i jego przemieniona armia Nefilim. Mając całkowitą władzę nad demonami i zmienionymi Nocnymi Łowcami, Sebastian wydaje się niezwyciężony, dodając zaś jego nieoczekiwanego sojusznika, wydawać by się mogło, że nic już nie jest w stanie uratować Nocnych Łowców. Kiedy Sebastian porywa zakładników, Clary, Jace, Alec, Isabelle i Simon są gotowi wyruszyć do samej głębi piekieł, aby ich odzyskać i nic nie powstrzyma ich przed misją skazaną na klęskę. Bohaterowie będą musieli poświęcić naprawdę wiele, by ratować tych, których kochają, część z nich odejdzie już na zawsze.
Jak już zapewne domyśliliście się, szósty tom należy do moich ulubieńców. I tak poznajemy bohaterów z ich dojrzalszej strony, podejmujących decyzje prowadzące do ocalenia lub zagłady znanego im świata (uwielbiam takie dylematy), poświęcających się w imię bezpieczeństwa innych i powstrzymania wroga, zdających sobie sprawę z możliwości utraty życia. Niektórych przyjdzie nam w tym tomie pożegnać, inni ukażą swoje prawdziwe lub nieznane oblicze. Dla mnie niezwykle poruszające okazało się poddanie Clary oraz ostatnia rozmowa z bratem. Myślę, że autorka celowo przedstawiła tak Sebastiana, ale udało jej się osiągnąć zamierzony efekt. Chyba nic nie przygotowało mnie jednak na decyzję Simona i jej fatalne skutki. Już do końca miałam nadzieję, że finał okaże się inny i nawet mała rekompensata ze strony pisarki nie usatysfakcjonowała mnie na tyle, by nie poczuć lekkiego rozczarowania.
Jak oceniam cały cykl? „Dary Anioła” to ciekawa propozycja czytelnicza dla tych, którzy kochają ekstremalne zakończenia w książkach, wartką akcję, historie pełne romantycznych wątków ukazanych w świecie magicznych istot takich jak: wilkołaki, wampiry, wróżki, czarownicy i łowcy. Jak już wspomniałam wcześniej, seria ma kilka wad, czasem bohaterowie stają się irytujący, wiele elementów fabularnych można przewidzieć, niektóre momenty romantyczne stają się zbyt ckliwe lub jest ich zwyczajnie za dużo, mimo tych niedociągnięć książki Cassandry Clare przyciągają mnie jak magnes. Dylematy jakie autorka stawia przed postaciami oraz szybkość akcji to mój ulubiony zestaw podczas zagłębiania się w świat książki, co powoduje, że wymienione wcześniej wady schodzą na dalszy plan.
Posiadane przeze mnie egzemplarze należą do jeszcze starego wydania, a więc okładki przedstawiają nam postacie na jasnym tle w otoczeniu znaków i inskrypcji. Mam ogromny sentyment do tych okładek i uważam, że najlepiej oddają wizerunek bohaterów książek. Tekst w środku podzielony został na dwie lub trzy części w zależności od tomu. Każdą książkę z serii rozpoczyna cytat, podobnie dzieje się z podzielonym na części tekstem. Żałuję jedynie, że wydawnictwo nie pomyślało od razu o wydaniu książek w twardej oprawie tylko dopiero od niedawna. Miękka oprawa przy takiej ilości stron raczej nie jest dobrym rozwiązaniem.
Posumowanie:
+ wartka akcja
+ intrygujący bohaterowie
+ wielowątkowość powieści
+ ładne okładki książek
+ cytaty z innych książek
- miękka oprawa
Ilość stron: „Miasto kości” – 512, „Miasto popiołów” – 448, „Miasto szkła” – 528, „Miasto upadłych aniołów” – 448, „Miasto zagubionych dusz” – 560, „Miasto niebiańskiego ognia” – 704
Wydawnictwo: MAG
Gatunek: fantasy, urban fantasy
Rok wydania: „Miasto kości” – 2009 (z 2007), „Miasto popiołów” – 2009 (z 2008), „Miasto szkła” – 2010 (z 2009), „Miasto upadłych aniołów” – 2011, „Miasto zagubionych dusz” – 2012, „Miasto niebiańskiego ognia” – 2014
Dla kogo: dla młodzieży, dla fanów twórczości Cassandry Clare i gatunku urban fantasy
Właśnie mi uświadomiłaś, jak słabo pamiętam "Dary anioła", a przecież była to jedna z moich ulubionych serii XD chyba czas do niej wrócić.
OdpowiedzUsuńZgodzę się z tobą w kilku kwestiach - czwarty tom to masakra, chociaż nie pamiętam dokładnie, o czym był, to coś mi świta, że musiałam go przemęczyć. Sam fakt, że książka jest dość cienka sugeruje mi, że Clare nie miała na niego pomysłu. Ja chyba najbardziej lubię I tom, chyba dlatego, że mam z nim najlepsze wspomnienia - wszystko zaczyna się, a sam pomysł autorki jest świeży i oryginalny. III też bardzo lubię, ale jednak wolę V od VI.
Moim zdaniem seria miała jednak trochę więcej wad niż wspomniałaś - Clary wiele razy zachowywała się niedojrzale, wykorzystała miłość Simona do niej, chociaż wiedziała, że "tak" go nie kocha, robiła się momentami po prostu irytująca, podobnie Jace. Czasami miałam wrażenie, że szła na ilość, a nie na jakość - m.in w niektórych wątkach tomu drugiego i prawie całym IV, którego praktycznie w ogóle nie pamiętam.
Chociaż seria jest świetna, moim zdaniem zdecydowanie lepiej wypadają "Diabelskie maszyny".
Moje ulubione okładki to te następne, gdzie w pierwszych trzech tomach nie widać twarzy modeli - grafik zrobił tam świetną robotę.
Pozdrawiam!
Golden Eye z https://wkrainiecienaimroku.blogspot.com/
Też wolę "Diabelskie maszyny". Tam bohaterowie są bardziej dojrzali i tak nie denerwują. Wydaje mi się, że Clare miała więcej pomysłu na tamte powieści i szkoda, że w DA zamiast skupić się na akcji, zaczęła grzebać w życiu uczuciowym Clary i Jace'a. Tyle zmarnowanego potencjału...
UsuńSame okładki podobają mi się chyba bardziej z sentymentu :-) i może jeszcze dlatego, że lepiej ukazują wygląd głównych bohaterów, a ja uwielbiam takie nawiązania do fabuły.
Też pozdrawiam i dziękuję za komentarz :-)