Oj,
czekałam z utęsknieniem na ten tom. Od kiedy dowiedziałam się, że Cassandra
Clare ma zamiar napisać kolejną serię, której akcja będzie rozgrywać się
kilkanaście lat po wydarzeniach „Diabelskich maszyn”, starałam się na bieżąco
śledzić informacje odnośnie wydania pierwszej części cyklu „Ostatnie godziny”. Polscy
fani uniwersum Nocnych Łowców musieli jednak trochę poczekać na swoją kolej – ponad
rok od premiery zagranicznej, „Łańcuch ze złota” nareszcie ukazał się w całej
swej wspaniałości. Kiedy tylko zamówiłam książkę, z niecierpliwością oczekiwałam
na przesyłkę, aż w końcu nastał ten dzień, gdy mogłam wziąć ją w swoje rączki i
zasiąść do czytania. Cóż to były za emocje!
„Miłość rani głębiej niż jakiekolwiek ostrze.
Cordelia Carstairs jest Nocną Łowczynią, wojowniczką trenującą od dzieciństwa
walkę z demonami. Kiedy przyjeżdża do Londynu, ponownie spotyka przyjaciół z
dzieciństwa, Jamesa i Lucie Herondale’ów, i daje się wciągnąć do ich świata
błyszczących sal balowych i nadnaturalnych saloników. Przez cały ten czas musi
ukrywać swoją miłość do Jamesa, który przysiągł ożenić się z kimś innym.
Jednakże nowe życie Cordelii rozpada się w proch, gdy ataki demonów niszczą
Londyn. Cordelia i jej przyjaciele zostają uwięzieni w mieście i odkrywają, że
mroczna spuścizna obdarzyła ich niezwykłymi mocami, a brutalny wybór ukaże
prawdziwą cenę bycia bohaterem.” Cordelia wraz ze swoją rodziną przybywają
do Londynu, by ratować honor. Elias Carstairs został aresztowany za złamanie
Porozumień, więc Cordelia musi szukać sprzymierzeńców, którzy są w stanie
poprzeć uwolnienie jej ojca. Niełatwo jednak zostać damą towarzystwa, gdy
własna rodzina ukrywa przed nią sekrety, zaś osoba, którą się kocha jest
zainteresowana kimś innym. Wkrótce Cordelia będzie musiała zapomnieć o swoich
bolączkach. Nowy rodzaj demona atakuje Nocnych Łowców, rozsiewając zarazę i
zabierając ze sobą trupy. Cordelia wraz z przyjaciółmi postanawiają rozprawić
się z przeciwnikiem, nawet jeśli z góry są skazani na porażkę.
James
Herondale jest bezgranicznie zakochany w Grace Blackthorn i nie wyobraża sobie
bez niej życia. Dziewczyna jednak posiada pewne tajemnice, podobnie jak jej
ciotka, Tatiana, która gardzi wszystkimi Nocnymi Łowcami, a zwłaszcza swoją
najbliższą rodziną i Herondale’ami. Grace musi znosić jej humory i nienawiść
skierowaną do każdego Nefilim. Żyje wraz z Tatianą w niemal opuszczonym domu
Blackthornów, gdzie kiedyś przelano krew. Rezydencja ukrywa jednak swoje
potworności, podobnie jak Grace i Tatiana. Czy Jamesowi uda się uwolnić spod
wpływu młodej kobiety? A może już na zawsze jest stracony przez królestwo
cieni?
Lucie
Herondale jest podekscytowana przyjazdem Cordelii do Londynu. Już niedługo obie
mają wspólnie rozpocząć swój trening parabatai, by w przyszłości walczyć ramię
w ramię z bezlitosnymi demonami. Nim jednak się to stanie, Nocni Łowcy muszą
powstrzymać atakujące ich potwory i okrutną zarazę. Pomocny może się w tym okazać
duch Jesse, którego nie widzi nikt poza Lucie. Wkrótce dziewczyna przekonuje
się, że nie tylko potrafi rozmawiać z umarłym, ale również posiada nietypową
umiejętność, odziedziczoną wraz z krwią jej matki. Jak poradzi sobie z tym
odkryciem?
Clare
stworzyła cudowny świat wojowników z domieszką anielskiej krwi określanych jako
Nocni Łowcy lub Nefilim, toczących odwieczną walkę przeciwko demonom. W świecie
stworzonym przez autorkę są także wampiry, wilkołaki, faerie oraz czarownicy, określani
pogardliwie przez anielskich żołnierzy jako Podziemni. Istnieją również
Przyziemni, a więc zwykli ludzie, nieświadomi niebezpieczeństw wokół nich.
„Łańcuch ze złota” nie różni się zbytnio od pozostałych książek pisarki, ale
trochę brakowało mi innych ras. Podziemni pojawiają się dość sporadycznie i na
ogół są tylko wzmianką, a według mnie to właśnie oni najlepiej budują napięcie
i potrafią stworzyć konflikt między Nocnymi Łowcami. Niestety, ale Nefilim
przytłaczali mnie swoją obecnością. Według mnie autorka stworzyła za dużo tych
postaci i czasem ciężko było mi się połapać kto jest kim i do jakiego rodu
należy. Liczyłam na zjawienie się faerie, bo moim zdaniem ta rasa świetnie
potrafi namącić w głowie, ciekawili mnie czarownicy, dawno też czytałam
wzmianki o wampirach i wilkołakach. Zamiast tego otrzymujemy wysyp demonów i
nekromanckich intryg. Nie powiem, żeby było nudno, ale podczas czytania czułam
pewien niedosyt.
Druga
rzecz, która mi się nie spodobała to zachowanie bohaterów. Niemal każdy z nich
ma fiksację na punkcie znalezienia sobie żony/męża lub jest po słowie. Nie
mogłam znieść tego lawirowania w towarzystwie i balecików, czy też pikników
urządzanych niemal bez przerwy oraz wzdychania jeden do drugiego. Zwłaszcza
początki (a więc pierwsze sto stron) wyglądały dość marnie, na szczęście
później akcja nabiera rozmachu i już do końca pędzi jak szalona. Dobrze, bo
gdyby ta monotonia potrwała dłużej to zaczęłabym się poważnie zastanawiać nad
sensem kontynuowania tej historii dalej.
Nie
polubiłam też Jamesa. Z jakiegoś powodu wydawał mi się pozbawiony piątej klepki
i chociaż w pewnym momencie jego zachowanie odrobinę się wyjaśnia to i tak
przez całą książkę zastanawiałam się jak można być tak głupim. Co innego jego
siostra Lucie – nie dość, że obdarzona ciekawymi zdolnościami to jeszcze
wiedziała jak odnaleźć się w każdej sytuacji, podobnie jak jej matka Tessa.
Jeżeli
jestem już przy podobieństwach to pojawia się kolejna kwestia. Niemal każdy
bohater przypominał mi kogoś z wcześniej przeczytanych przeze mnie książek
Clare. I tak Cordelia to wykapana Emma (ma nawet Cortanę!), James to tak jakby Jace
albo Will, Lucie to Tessa, Anna wydawała się Isabelle (co z tego, że uwodzi
dziewczyny), Matthew narzucał skojarzenie z Jace’em lub Willem zależnie od
wypowiadanych kwestii i mogłabym wymieniać tak bez końca. Wiele imion Nocnych
Łowców przeplata się z innymi seriami, wyobraźcie sobie, że pojawia się nawet
Alexander, co prawda to całkiem inna postać, ale czy nie jest to przesadą?
Tylko Grace stanowiła powiew świeżości, ale nawet na nią mam swoją teorię…
Jak oceniam tę książkę? Pomimo wymienionych przeze mnie wad, jestem zadowolona, że ją przeczytałam (tak, możecie wydać okrzyk zdumienia). Nie zapominajmy, że to przecież Clare, która znana jest z mieszania zaskoczenia z trwogą, tragizmem, miłością i poświęceniem. W jej powieściach dzieje się dosłownie wszystko i kiedy już zaczyna się prawdziwa akcja to ciężko się oderwać! Tak, trochę się zawiodłam, ale zaledwie odrobinkę. Wynikało to z tego, że miałam wobec tej części ogromne oczekiwania, bo liczyłam na kontynuację „Diabelskich maszyn”, a przecież jest to całkiem inna opowieść. Wciąż jednak mam nadzieję na pojawienie się innych ras w kontynuacji. Nie mogę przeboleć, że tak mało ich było w „Łańcuchu ze złota”.
Okładka
według mnie jest przepiękna. Podobają mi się delikatne kolory wymieszane ze
złotymi literami, a także postać Cordelii patrzącej w stronę bramy. Czcionka
duża, czytelna i moja ulubiona, identyczna jak w innych książkach Clare
wydanych przez wydawnictwo Mag. Rozdziały poprzedzone są cytatami, w niektórych
z nich autorka ukazuje wydarzenia z przeszłości bohaterów. Znów przyczepię się
do cienkiej okładki – przy takiej ilości stron bardzo szybko się zniszczy.
Podsumowanie:
+
wartka akcja
+
wielowątkowość powieści
+
intrygujący świat przedstawiony
+
ładna okładka
-
czasem denerwujący bohaterowie
-
podobieństwo postaci do innych z książek autorki
-
cienka okładka
Ilość
stron: 672
Wydawnictwo:
MAG
Rok
wydania: 2021 (z 2020)
Gatunek:
fantasy, urban fantasy
Dla
kogo: dla młodzieży, dla fanów powieści Cassandry Clare
Okładka rzeczywiście śliczna. Nie czytałam, ale mam wrażenie, że Clare nie może rozstać się ze światem Nefilim. Ile można? Dary anioła moim zdaniem były powiewem świeżości w literaturze, która ówcześnie skupiała się chyba głównie na wampirach, Diabelskie Maszyny też mi się podobały, ale ostatni tom cyklu z Emmą, którego nazwy nawet nie pamietam, leży na półce od roku...
OdpowiedzUsuńJuż kilka lat minęło, od kiedy czytałam dwa pierwsze cykle i może to nawet dla mnie lepiej - jeśli przeczytam tę pozycję nie będę tak bardzo czuć podobieństwa do poprzednich bohaterów.
Swoją drogą miałam wrażenie, że postaci jest już za dużo w cyklu z Emmą. Nie pamietam praktycznie rodzeństwa Blackthorn, tylko Marka, którego wątek najbardziej mnie zainteresował.
Pozdrawiam,
G.
Clare napisała tych książek naprawdę sporo i prócz "Ostatnich godzin" ma wyjść jeszcze ostatnia seria, dziejąca się po wydarzeniach "Mrocznych intryg". Miejmy nadzieję, że to już będzie koniec, bo jednak co za dużo to niezdrowo. Lubię świat Nocnych Łowców, ale wydaje mi się, że autorka chyba już nie wie o czym pisać. Na przykładzie tej części widzę, że mnóstwo rzeczy się powtarza, nawet niezwykłe umiejętności rodzeństwa Herondale wydają się zerżnięte z "Darów Anioła" - w końcu Jace i Clary także byli wyjątkowi.
UsuńSeria z Emmą mnie się bardzo podobała i owszem, czasem byłam przytłoczona bohaterami, ale jednak czułam, że mieli wpływ na budowanie fabuły, autorka rozwinęła też wątki o faerie, których wcześniej było dość mało. W "Łańcuchu" tych bohaterów jest bez liku i miałam wrażenie, że do budowania akcji wystarczyłaby połowa z nich. Mimo tego później wszystko ciekawie się rozkręca (jak to u Clare bywa).
Z opinii czytelników widzę jednak, że ten tom przypadł wielu osobom do gustu. Mnie odrzuciła powtarzalność autorki, nie potrafiłam na długo zapamiętać bohaterów, bankiety z początku nudziły strasznie, na szczęście akcja później rozkręca się na tyle, że na wiele wad można przymknąć oko. Myślę, że książka spodoba Ci się, jeżeli lubisz wątki o nieszczęśliwej miłości, tych Clare ma pod dostatkiem :-)
Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam :-)