14.10.2021

"Łańcuch ze złota" Cassandra Clare

 

Oj, czekałam z utęsknieniem na ten tom. Od kiedy dowiedziałam się, że Cassandra Clare ma zamiar napisać kolejną serię, której akcja będzie rozgrywać się kilkanaście lat po wydarzeniach „Diabelskich maszyn”, starałam się na bieżąco śledzić informacje odnośnie wydania pierwszej części cyklu „Ostatnie godziny”. Polscy fani uniwersum Nocnych Łowców musieli jednak trochę poczekać na swoją kolej – ponad rok od premiery zagranicznej, „Łańcuch ze złota” nareszcie ukazał się w całej swej wspaniałości. Kiedy tylko zamówiłam książkę, z niecierpliwością oczekiwałam na przesyłkę, aż w końcu nastał ten dzień, gdy mogłam wziąć ją w swoje rączki i zasiąść do czytania. Cóż to były za emocje!



Miłość rani głębiej niż jakiekolwiek ostrze. Cordelia Carstairs jest Nocną Łowczynią, wojowniczką trenującą od dzieciństwa walkę z demonami. Kiedy przyjeżdża do Londynu, ponownie spotyka przyjaciół z dzieciństwa, Jamesa i Lucie Herondale’ów, i daje się wciągnąć do ich świata błyszczących sal balowych i nadnaturalnych saloników. Przez cały ten czas musi ukrywać swoją miłość do Jamesa, który przysiągł ożenić się z kimś innym. Jednakże nowe życie Cordelii rozpada się w proch, gdy ataki demonów niszczą Londyn. Cordelia i jej przyjaciele zostają uwięzieni w mieście i odkrywają, że mroczna spuścizna obdarzyła ich niezwykłymi mocami, a brutalny wybór ukaże prawdziwą cenę bycia bohaterem.” Cordelia wraz ze swoją rodziną przybywają do Londynu, by ratować honor. Elias Carstairs został aresztowany za złamanie Porozumień, więc Cordelia musi szukać sprzymierzeńców, którzy są w stanie poprzeć uwolnienie jej ojca. Niełatwo jednak zostać damą towarzystwa, gdy własna rodzina ukrywa przed nią sekrety, zaś osoba, którą się kocha jest zainteresowana kimś innym. Wkrótce Cordelia będzie musiała zapomnieć o swoich bolączkach. Nowy rodzaj demona atakuje Nocnych Łowców, rozsiewając zarazę i zabierając ze sobą trupy. Cordelia wraz z przyjaciółmi postanawiają rozprawić się z przeciwnikiem, nawet jeśli z góry są skazani na porażkę.

James Herondale jest bezgranicznie zakochany w Grace Blackthorn i nie wyobraża sobie bez niej życia. Dziewczyna jednak posiada pewne tajemnice, podobnie jak jej ciotka, Tatiana, która gardzi wszystkimi Nocnymi Łowcami, a zwłaszcza swoją najbliższą rodziną i Herondale’ami. Grace musi znosić jej humory i nienawiść skierowaną do każdego Nefilim. Żyje wraz z Tatianą w niemal opuszczonym domu Blackthornów, gdzie kiedyś przelano krew. Rezydencja ukrywa jednak swoje potworności, podobnie jak Grace i Tatiana. Czy Jamesowi uda się uwolnić spod wpływu młodej kobiety? A może już na zawsze jest stracony przez królestwo cieni?

Lucie Herondale jest podekscytowana przyjazdem Cordelii do Londynu. Już niedługo obie mają wspólnie rozpocząć swój trening parabatai, by w przyszłości walczyć ramię w ramię z bezlitosnymi demonami. Nim jednak się to stanie, Nocni Łowcy muszą powstrzymać atakujące ich potwory i okrutną zarazę. Pomocny może się w tym okazać duch Jesse, którego nie widzi nikt poza Lucie. Wkrótce dziewczyna przekonuje się, że nie tylko potrafi rozmawiać z umarłym, ale również posiada nietypową umiejętność, odziedziczoną wraz z krwią jej matki. Jak poradzi sobie z tym odkryciem?

Clare stworzyła cudowny świat wojowników z domieszką anielskiej krwi określanych jako Nocni Łowcy lub Nefilim, toczących odwieczną walkę przeciwko demonom. W świecie stworzonym przez autorkę są także wampiry, wilkołaki, faerie oraz czarownicy, określani pogardliwie przez anielskich żołnierzy jako Podziemni. Istnieją również Przyziemni, a więc zwykli ludzie, nieświadomi niebezpieczeństw wokół nich. „Łańcuch ze złota” nie różni się zbytnio od pozostałych książek pisarki, ale trochę brakowało mi innych ras. Podziemni pojawiają się dość sporadycznie i na ogół są tylko wzmianką, a według mnie to właśnie oni najlepiej budują napięcie i potrafią stworzyć konflikt między Nocnymi Łowcami. Niestety, ale Nefilim przytłaczali mnie swoją obecnością. Według mnie autorka stworzyła za dużo tych postaci i czasem ciężko było mi się połapać kto jest kim i do jakiego rodu należy. Liczyłam na zjawienie się faerie, bo moim zdaniem ta rasa świetnie potrafi namącić w głowie, ciekawili mnie czarownicy, dawno też czytałam wzmianki o wampirach i wilkołakach. Zamiast tego otrzymujemy wysyp demonów i nekromanckich intryg. Nie powiem, żeby było nudno, ale podczas czytania czułam pewien niedosyt.

Druga rzecz, która mi się nie spodobała to zachowanie bohaterów. Niemal każdy z nich ma fiksację na punkcie znalezienia sobie żony/męża lub jest po słowie. Nie mogłam znieść tego lawirowania w towarzystwie i balecików, czy też pikników urządzanych niemal bez przerwy oraz wzdychania jeden do drugiego. Zwłaszcza początki (a więc pierwsze sto stron) wyglądały dość marnie, na szczęście później akcja nabiera rozmachu i już do końca pędzi jak szalona. Dobrze, bo gdyby ta monotonia potrwała dłużej to zaczęłabym się poważnie zastanawiać nad sensem kontynuowania tej historii dalej.

Nie polubiłam też Jamesa. Z jakiegoś powodu wydawał mi się pozbawiony piątej klepki i chociaż w pewnym momencie jego zachowanie odrobinę się wyjaśnia to i tak przez całą książkę zastanawiałam się jak można być tak głupim. Co innego jego siostra Lucie – nie dość, że obdarzona ciekawymi zdolnościami to jeszcze wiedziała jak odnaleźć się w każdej sytuacji, podobnie jak jej matka Tessa.

Jeżeli jestem już przy podobieństwach to pojawia się kolejna kwestia. Niemal każdy bohater przypominał mi kogoś z wcześniej przeczytanych przeze mnie książek Clare. I tak Cordelia to wykapana Emma (ma nawet Cortanę!), James to tak jakby Jace albo Will, Lucie to Tessa, Anna wydawała się Isabelle (co z tego, że uwodzi dziewczyny), Matthew narzucał skojarzenie z Jace’em lub Willem zależnie od wypowiadanych kwestii i mogłabym wymieniać tak bez końca. Wiele imion Nocnych Łowców przeplata się z innymi seriami, wyobraźcie sobie, że pojawia się nawet Alexander, co prawda to całkiem inna postać, ale czy nie jest to przesadą? Tylko Grace stanowiła powiew świeżości, ale nawet na nią mam swoją teorię…

Jak oceniam tę książkę? Pomimo wymienionych przeze mnie wad, jestem zadowolona, że ją przeczytałam (tak, możecie wydać okrzyk zdumienia). Nie zapominajmy, że to przecież Clare,  która znana jest z mieszania zaskoczenia z trwogą, tragizmem, miłością i poświęceniem. W jej powieściach dzieje się dosłownie wszystko i kiedy już zaczyna się prawdziwa akcja to ciężko się oderwać! Tak, trochę się zawiodłam, ale zaledwie odrobinkę. Wynikało to z tego, że miałam wobec tej części ogromne oczekiwania, bo liczyłam na kontynuację „Diabelskich maszyn”, a przecież jest to całkiem inna opowieść. Wciąż jednak mam nadzieję na pojawienie się innych ras w kontynuacji. Nie mogę przeboleć, że tak mało ich było w „Łańcuchu ze złota”.

Okładka według mnie jest przepiękna. Podobają mi się delikatne kolory wymieszane ze złotymi literami, a także postać Cordelii patrzącej w stronę bramy. Czcionka duża, czytelna i moja ulubiona, identyczna jak w innych książkach Clare wydanych przez wydawnictwo Mag. Rozdziały poprzedzone są cytatami, w niektórych z nich autorka ukazuje wydarzenia z przeszłości bohaterów. Znów przyczepię się do cienkiej okładki – przy takiej ilości stron bardzo szybko się zniszczy.

 

Podsumowanie:

+ wartka akcja

+ wielowątkowość powieści

+ intrygujący świat przedstawiony

+ ładna okładka

- czasem denerwujący bohaterowie

- podobieństwo postaci do innych z książek autorki

- cienka okładka

 

Ilość stron: 672

Wydawnictwo: MAG

Rok wydania: 2021 (z 2020)

Gatunek: fantasy, urban fantasy

Dla kogo: dla młodzieży, dla fanów powieści Cassandry Clare

 

 

2 komentarze:

  1. Okładka rzeczywiście śliczna. Nie czytałam, ale mam wrażenie, że Clare nie może rozstać się ze światem Nefilim. Ile można? Dary anioła moim zdaniem były powiewem świeżości w literaturze, która ówcześnie skupiała się chyba głównie na wampirach, Diabelskie Maszyny też mi się podobały, ale ostatni tom cyklu z Emmą, którego nazwy nawet nie pamietam, leży na półce od roku...
    Już kilka lat minęło, od kiedy czytałam dwa pierwsze cykle i może to nawet dla mnie lepiej - jeśli przeczytam tę pozycję nie będę tak bardzo czuć podobieństwa do poprzednich bohaterów.
    Swoją drogą miałam wrażenie, że postaci jest już za dużo w cyklu z Emmą. Nie pamietam praktycznie rodzeństwa Blackthorn, tylko Marka, którego wątek najbardziej mnie zainteresował.
    Pozdrawiam,
    G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Clare napisała tych książek naprawdę sporo i prócz "Ostatnich godzin" ma wyjść jeszcze ostatnia seria, dziejąca się po wydarzeniach "Mrocznych intryg". Miejmy nadzieję, że to już będzie koniec, bo jednak co za dużo to niezdrowo. Lubię świat Nocnych Łowców, ale wydaje mi się, że autorka chyba już nie wie o czym pisać. Na przykładzie tej części widzę, że mnóstwo rzeczy się powtarza, nawet niezwykłe umiejętności rodzeństwa Herondale wydają się zerżnięte z "Darów Anioła" - w końcu Jace i Clary także byli wyjątkowi.
      Seria z Emmą mnie się bardzo podobała i owszem, czasem byłam przytłoczona bohaterami, ale jednak czułam, że mieli wpływ na budowanie fabuły, autorka rozwinęła też wątki o faerie, których wcześniej było dość mało. W "Łańcuchu" tych bohaterów jest bez liku i miałam wrażenie, że do budowania akcji wystarczyłaby połowa z nich. Mimo tego później wszystko ciekawie się rozkręca (jak to u Clare bywa).
      Z opinii czytelników widzę jednak, że ten tom przypadł wielu osobom do gustu. Mnie odrzuciła powtarzalność autorki, nie potrafiłam na długo zapamiętać bohaterów, bankiety z początku nudziły strasznie, na szczęście akcja później rozkręca się na tyle, że na wiele wad można przymknąć oko. Myślę, że książka spodoba Ci się, jeżeli lubisz wątki o nieszczęśliwej miłości, tych Clare ma pod dostatkiem :-)
      Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam :-)

      Usuń

Archiwum

Szukaj