17.03.2022

"Cień utraconego świata" James Islington

 

Po ostatniej książkowej porażce pora na tytuł, który mnie porwał, przeorał, całkowicie pozbawił tchu i poskładał na nowo. Od kiedy usłyszałam po raz pierwszy o „Cieniu utraconego świata”, chciałam koniecznie zapoznać się z jego treścią, a teraz, gdy jestem już po lekturze, mogę na samym wstępie go polecić, jeśli niestraszne są Wam powieści z olbrzymią ilością treści. „Cień…” to pierwszy tom „Trylogii Licaniusa”, będący długim wstępem do reszty historii o Davianie, Ashy i Wirrze, historii, która wraz z rozwijającą się akcją staje się coraz bardziej zagmatwana, ale o tyleż ciekawsza i z rozdziału na rozdział coraz brutalniejsza. Jeśli kochacie epicką fantastykę, to jest to tytuł dla Was!



Oto świat, w którym magia jest oczywista, niczym istnienie dobra i zła. I podobnie jak zło, do cna znienawidzona. Oto świat, który za chwilę przestanie istnieć. Z północy nadciąga zagłada, a jedyne, co może stawić jej czoła to właśnie wzgardzona i osłabiona magia. Młody Davian wyrusza w niebezpieczną podróż na północ. U boku ma przyjaciela a za plecami zostawia zniszczenie, śmierć i grozę. Mimo strachu, każdego dnia wędruje dalej, wszak od powodzenia jego misji zależą losy świata. No, chyba, że jego misja polega na czymś zupełnie innym, niż sądzi i właściwie został wysłany na śmierć. Może też być tak, że przyjaciel, który dzielnie kroczy u jego boku jest tak naprawdę kimś zupełnie innym, dawny wybawca poświęci go bez mrugnięcia okiem a bohatersko uratowany dzieciak okaże się silniejszy, niż cała drużyna wybawców. Może też być zupełnie inaczej. W tej historii prawda splata się z kłamstwem, stare długi ratują życie a zdrajca zasłania zdradzonego własną piersią.” Davian bardzo przeżywa swój pobyt w szkole. Nie umie korzystać z Esencji, a to oznacza, że w dniu Próby zostanie naznaczony jako Cień oraz zostanie wygnany. Obdarzeni i tak są traktowani jak potrzebne zło wśród społeczności, zaś bycie Cieniem na zawsze przekreśli jego przyjaźń z Wirrem i Ashą oraz skaże go na pełną cierpienia egzystencję. Pewnej nocy, wcześniej spotkany Starszy wręcza mu tajemniczą kostkę, która ma go zaprowadzić do augurów, którzy dysponują taką samą mocą jak chłopak. Davian, ryzykując znacznie więcej niż możliwość wygnania, rusza wraz ze swoim przyjacielem Wirrem w podróż, która ujawni sekrety skrywane przez Starszych, objawi część prawdy o nim samym i pozwoli mu dojrzeć do roli, którą ma odegrać w najbliższym czasie. Zbliża się przepowiedziana przez augurów bitwa i wszyscy muszą być gotowi na to, co nadejdzie już niedługo. Jak Davian poradzi sobie w obliczu niebezpieczeństwa? I kim tak naprawdę jest jego najbliższy przyjaciel?

Przez pierwsze kilkaset stron wydawało mi się, że mam do czynienia z lekką młodzieżówką. Styl pisania autora, pomimo bogatej treści, jest łatwy do przyswojenia, wydarzenia dzieją się dość szybko, zaś główni bohaterowie są nastolatkami, pewnie stąd dałam się nabrać. Później jednak pojawiły się nieco brutalniejsze zdarzenia, zaś postacie zostały wmanewrowane w decyzje, które nie są już tak łatwe, jakby to się mogło na pierwszy rzut oka wydawać. W obliczu fałszywych tożsamości i kłamstw serwowanych przez bliskie im osoby, powieść nabiera o wiele głębszego znaczenia, zaś pomieszanie przez pisarza przyszłości, przeszłości i teraźniejszości sprawia, że do samego końca czytelnik ma niezły mętlik w głowie.

Wbrew dużej ilości treści, opisy serwowane przez Jamesa Islingtona nie są wyszukane. Jak już wspomniałam wcześniej, język autora jest lekki i młodzieżowy, dzięki czemu całą powieść czyta się bardzo przyjemnie. A jednak treść skierowana jest już do bardziej dojrzałego czytelnika z uwagi na występujące w niej (dość rzadko) brutalne sceny, mnogość wątków, czy zawiłość całej fabuły. Pomimo iż nie jestem zwolenniczką ciężkich scen, to jednak nie odczuwałam nieprzyjemności z czytania lektury. Autor niejeden raz mnie zaskoczył oraz sprawił, że miło spędziłam z tą książką swój czas.

Rozdziały opisywane są z punktu widzenia kilku bohaterów: Daviana, Ashy, Wirra, Caedena oraz innych kluczowych postaci pobocznych. Każdy z nich wyróżnia się unikalną umiejętnością, pochodzeniem, charakterem lub skrywanymi sekretami, co znów przydaje historii atrakcyjności. Osobiście najbardziej polubiłam Daviana, chociaż patrząc na decyzje podejmowane przez niego pod koniec książki, zastanawiam się czy będzie tym dobrym, czy też złym. Kolejna sprawa to przemiana postaci – autor niemal niezauważalnie wprowadza pewne zmiany w ich zachowaniach, a jednak efekt jest doskonale widoczny. Uwielbiam obserwowanie rozwoju bohaterów w powieściach, a J. Islington zrobił to perfekcyjnie.

Czy polecam? Jak najbardziej! Jeśli kochacie epicką fantastykę, a także olbrzymią ilość stron i uważacie, że im grubsze książki, tym lepsze, to koniecznie sięgnijcie po „Cień utraconego świata”. Ja przepadłam po przeczytaniu pierwszego tomu i gdyby nie duża liczba tytułów do nadrobienia przeze mnie oraz spora mnogość wątków do przyswojenia w tej części (obszerny tekst jednak trochę mnie zmęczył i musiałam zrobić sobie przerwę od czytania) to z pewnością już wzięłabym się za „Echo przyszłych wypadków”, kontynuację przygód bohaterów.

Okładka książki przedstawia czarno – białe postacie na tle pomarańczowego słońca i kolor ten jest wyróżniającym akcentem całości. W środku zamieszczono mapkę, co stanowi miły dodatek i pozwala na szersze poznanie historii ukazywanej przez autora.

 

Podsumowanie:

+ mnogość wątków

+ duża liczba postaci

+ lekki styl

+ ciekawie ukazana historia

+ dołączona mapka

+ okładka powieści

+ wartka akcja

+ zawiłość fabuły

- brak

 

Ilość stron: 969

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Gatunek: fantasy

Rok wydania: 2021 (z 2015), e-book

Dla kogo: dla fanów epickiej fantastyki

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum

Szukaj