„Koło
czasu” to jeden z najbardziej znanych i cenionych cykli z gatunku fantastyki i
nic dziwnego. Robert Jordan przedstawia czytelnikowi świat opanowany przez
niejakiego Czarnego. Nikt nie może czuć się bezpiecznie – jego szpiedzy i sługi
kontrolują niemal każdy skrawek ziemi, zaś potwory będące na jego usługach
terroryzują mieszkańców okolicznych miast i wiosek. Istnieją jednak nieliczne miejsca
położone z dala oczu wroga. Pole Emonda to daleki zakątek, do którego rzadko
docierają nowiny z odległych krain. Dlatego gdy Rand, Mat i Perrin dowiadują
się o kłopotach sąsiednich miejscowości, nie wydają się zbytnio przejęci. Do
czasu, kiedy ich domy zostają zaatakowane przez trolloki. Prości pasterze nie
mają wyjścia i muszą uciekać z dala od swoich rodzinnych stron, by spotkać się
ze swoim przeznaczeniem. Jeden z nich posiada moc zdolną pokonać samego
Czarnego, ale czy przeżyje na tyle długo, by móc ją w sobie zbudzić?
(Opis
wydawcy): „Rand, Mat i Perrin mieszkają w
Polu Emonda, sennej wiosce gdzieś na końcu świata. Chłopcy wiodą monotonne
życie, nieświadomi, że dni ich beztroski dobiegają końca. Oto do wioski
przybywa tajemnicza kobieta imieniem Moiraine. Jest ona członkinią potężnego
zakonu kobiet władających Jedyną Mocą – Aes Sedai. Przynosi ze sobą ostrzeżenie
przed mrocznymi siłami Czarnego, który budzi się z uśpienia, by zapanować nad
wszystkimi istotami. Jakby na potwierdzenie jej słów wioskę atakują krwiożercze
trolloki – dzikie bestie, które uważano za stwory wyłącznie z legend. Gdy Pole
Emonda staje w ogniu, Moiraine pomaga chłopcom w ucieczce, jest bowiem
przekonana, że jeden z nich jest Smokiem Odrodzonym – wybrańcem, którego
przeznaczeniem jest przeciwstawić się Czarnemu i stanąć kiedyś do Ostatniej
Bitwy, Tarmon Gai’Don, od której wyniku zależą losy świata… .”
„Oko
świata” to pierwszy tom rozpoczynający dość obszerną serię liczącą aż
czternaście tomów. Kiedy zobaczyłam z jak grubą książką (i cyklem) będę mieć do
czynienia to początkowo zwątpiłam we własne siły. Mimo porażającej ilości
stron, muszę przyznać, że w ogóle nie odczułam przytłoczenia treścią. Robert
Jordan wspaniale potrafi budować napięcie, sprawiając, iż z pozoru zwykły
fragment nagle staje się epicentrum wydarzeń. Akcja jest dość powolna, ale
trzymająca w oczekiwaniu na kolejne poczynania bohaterów. Autor stopniowo
piętrzy wątki, by później maksymalnie pobudzić ciekawość czytelnika.
Wydaje
mi się, że obszerne opisy mogą co niektórych przerażać, ale mnie nie
odstraszyły. Styl literacki R. Jordana mocno przypadł mi do gustu, dlatego nie
zwracałam zbytnio uwagi na rozwlekłość charakteryzowanych detali. Raczej
chłonęłam jak gąbka treść serwowaną przez pisarza. Nie tylko bogaty język
powieści, ale również świat przedstawiony są dowodem na to, że autor porządnie
przyłożył się do napisania tej książki. Jestem zafascynowana każdym elementem
tej opowieści – począwszy od ukazywanych stworów, śpiewanych przez bohaterów
pieśni, odwiedzanych przez nich miejsc, czy też przekazywanej przez narratora
historii. Mnogość wątków zachwyca, szczegółowość podawanych przez R. Jordana
informacji imponuje, kreacja postaci również zasługuje na pochwałę.
Ponieważ
świat przedstawiony został ukazany bardzo dokładnie, również bohaterowie
zostali opisani dość szczegółowo. Według mnie także ich charaktery autor oddał
dość wyraziście, ukazując ich zachowania zarówno w trudnych sytuacjach, jak i pogodnych,
pozwalając czytelnikowi samemu wyrobić sobie o nich zdanie. Nawet poboczne
postacie nie są obojętnymi bytami i mają znaczący wpływ na to, co się dzieje,
zaś ślad ich działań nie przepada daleko w tyle, jak to bywa czasem w innych
książkach. Fantastyczne istoty nie są samotnymi nazwami, lecz każdej z nich
autor poświęcił dostateczną uwagę, by udzielić jak najwięcej wiadomości o danym
stworzeniu.
Sama
historia zalicza się do klasycznej fantastyki – mamy więc do czynienia ze
światłością walczącą z mrokiem, gdzie to światłość jest dobra, a mrok tym złym.
Bohaterowie uciekają przed potworami i odnajdują w sobie siłę, aby im się
przeciwstawić, odbywają dalekie podróże i doświadczają mnóstwa przygód, ucząc
się jednocześnie mnóstwo o sobie. Zakończenie mocno przewidywalne, jak na
fantasy przystało. Mimo, iż tematyka może się niektórym wydać oklepana, to ja
właśnie takie opowieści uwielbiam najbardziej!
Czy
polecam? Oczywiście! Pod warunkiem, że uwielbiacie epicką fantastykę w
klasycznym wydaniu. Myślę, że „Oko świata” z powodzeniem spodoba się zwłaszcza
miłośnikom Tolkiena.
Okładka
wyglądem nawiązuje do serialu, powstałego na bazie powieści. Nie jestem zachwycona
twardością oprawy. Uważam, że skoro książka ma praktycznie tysiąc stron to nie
powinna być wydawana w miękkiej okładce, ponieważ bardzo szybko ulegnie
zniszczeniu. W środku znajduje się kilka mapek oraz glosariusz z wyjaśnieniem
elementów świata przedstawionego (bardzo pomocne podczas czytania). Czcionka
dość spora i czytelna.
Podsumowanie:
+
bogaty świat przedstawiony
+
mnogość wątków
+
szczegółowe opisy
+
dokładnie ukazani bohaterowie
+
mapki w książce
+
dodatek w postaci glosariusza
+
styl autora
-
cienka oprawa książki
Ilość
stron: 984
Wydawnictwo:
Zysk – S-ka
Gatunek:
fantasy
Rok
wydania: 2021 (z 1990)
Dla
kogo: dla miłośników epickiej i klasycznej fantastyki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz