Jeśli
jesteście fanami powieści dystopijnych, powinniście zapoznać się z przygodami
Elaine. Pragnieniem młodej bohaterki jest zostanie łowcą. Jej marzenie spełni
się, jeżeli uda jej się wygrać wyścig vortexami – portalami służącymi do
przenoszenia się z jednego miejsca na drugie. Dzięki znalezieniu się w
pierwszej dziesiątce, Elaine będzie w stanie nie tylko zdobyć wysoką pozycję
społeczną, ale również zająć się łapaniem mutantów, czyli niebezpiecznych istot
zagrażających całej ludzkiej populacji. Jednak w trakcie wyścigu, jedno
niespodziewane zdarzenie sprawia, że Elaine nie tylko znajduje się w centrum uwagi,
ale także staje się żywym celem. Wkrótce wszystko w co do tej pory wierzyła i
znała, obraca się w gruzy, zaś jej samej przyjdzie ratować się ucieczką. Jak
poradzi sobie w nowej sytuacji? Czy nowo zyskane moce pomogą Elaine podjąć
właściwe decyzje? I komu postanowi zaufać?
(Opis
wydawcy): „Dla Elaine to najważniejszy
dzień w życiu. W Nowym Londynie odbywa się spektakularny wyścig vortexami, a
ona jest jedną z wybranych. Setki młodych ludzi ruszają po zwycięstwo przez
tunele energii podobne do tych, które kilkadziesiąt lat wcześniej niemal
zniszczyły świat. Przeskok vortexem jest śmiertelnie niebezpieczny, ale dla
łowców to codzienność. Niczym magiczny portal przenosi ich z miejsca na miejsce
w ciągu zaledwie paru sekund. Elaine chce wygrać za wszelką cenę. Jednak
podczas wyścigu budzi się w niej siła, która znów może zatrząść światem w
posadach. A jedynym sprzymierzeńcem dziewczyny ma być chłopak, który nie chce
mieć z nią nic wspólnego… .”
Pierwsze,
na co zwróciłam uwagę, czytając „Vortex” to szybkość akcji. Już od pierwszego
rozdziału czytelnik ma okazję rzucić się w istny tajfun wydarzeń i z wypiekami
na policzkach śledzić losy głównej bohaterki. Autorka z każdym kolejnym
rozdziałem narzuca tempo akcji i nie zatrzymuje się nawet na moment. Chwilowy
zastój to tylko pozory, które znikają na tle tego, co dzieje się na kartach
książki. Osobiście uwielbiam, kiedy pojawia się sporo zaskakujących zwrotów
fabularnych, ale czasem miałam wrażenie, że pewne sceny przeskakiwały właśnie
jak Elaine w vortexy – za prędko. Uważam, że część fragmentów można było
bardziej rozwinąć, lepiej nakreślić rysy postaci, postarać się o szersze
ukazanie elementów struktury świata. Przez zbyt pędzącą akcję miałam wrażenie
przesytu i czasem te wszystkie spektakularne zdarzenia zamiast zachwycić,
raziły i nie wydawały się tak przyjemne, jak mogłyby być, gdyby lepiej postarać
się o dopracowanie pozostałych fragmentów powieści.
Wydaje
mi się, że najsłabiej wypadają właśnie opisy. Autorka dość mało tekstu
poświęciła na charakteryzację postaci, czy wyjaśnienie poszczególnych zasad
funkcjonowania świata przedstawionego, chociaż to ostatnie pojawia się na tyle,
by czytelnik zrozumiał, o co w książce chodzi. Wolałabym jednak znacznie więcej
niż podział mutantów na nazwy i domyślanie się jakimi mocami mogą dysponować.
Uważam też, że bohaterowie powinni zostać ciekawiej ukazani, nie wspominając
już o wyraźniejszym nakreśleniu miejsc. Z mojego punktu widzenia to właśnie
styl A. Benning jest dość słabo dopracowany, co rzutuje niestety na całą
książkę. Pod koniec jednak odniosłam wrażenie, że jest ciut lepiej i pozwoliło
mi to na odrobinkę nadziei w stronę drugiego tomu.
Na
samym początku ciężko przychodziło mi polubienie Elaine, chociaż podoba mi się,
że A. Benning zdecydowała się na narrację pierwszoosobową. Główna bohaterka
wydawała mi się momentami zbyt idealna, później zbyt wyniosła, jeszcze później
wszystko przychodziło jej za łatwo. Również zachowanie pobocznych postaci
zdawało mi się mocno naciągane (przykład – osoby podające się za wrogów
organizacji sprzyjającej Elaine z miejsca zaakceptowało główną postać). Później
jednak, gdy cała fabuła się rozwija, jest już znacznie lepiej, bohaterowie nie
są tacy denerwujący, wiele z ich irracjonalnych czynów nabiera sensu. Kiedy już
wiadomo w którą stronę zamierza podążyć akcja, robi się naprawdę ciekawie i
można porządnie się wciągnąć w bieg wydarzeń. Zwłaszcza zakończenie jest dość
elektryzujące.
Ogólnie
całość oceniam nienajgorzej. Sam pomysł na stworzenie vortexów i dystopijnej
rzeczywistości uważam za bardzo interesujący. Fabuła odrobinę przypomina mi
„Igrzyska śmierci”, „Niezgodną”, czy „Delirium” z uwagi na istnienie stref,
wyścig vortexami, nastolatków biorących udział w niebezpiecznych misjach oraz
wątek nienawiści do mutantów. Nadmienię też, że warto się przemęczyć przez
początek książki, ponieważ później akcja staje się naprawdę ciekawa, pomimo niedopracowania
przez autorkę bohaterów i opisów świata.
Czy
polecam? Tak. Myślę, że „Vortex” powinien spodobać się właśnie fanom dystopii,
a przede wszystkim miłośnikom szybkiej akcji w książkach, chociaż dla mnie
momentami wszystko działo się zbyt prędko. Wydaje mi się jednak, że wielbiciele
powieści młodzieżowych powinni być zachwyceni.
Jestem
zakochana w oprawie graficznej książki. Przyjemna z wyglądu okładka, rysunki
vortexów na początku rozdziałów, przerywniki w postaci czarnych stron,
fragmenty kodeksu Kuratorium i kolorowe wnętrze oprawy to prawdziwy raj dla
oczu. Na klapach zamieszczono też fragment książki i notę biograficzną autorki.
Czcionka trochę dla mnie mała, ale dość czytelna.
Podsumowanie:
+
ciekawy pomysł fabularny
+
dystopijna rzeczywistość
+
narracja pierwszoosobowa
+
oprawa graficzna
+/-
szybka akcja książki
-
trochę słabe dopracowanie bohaterów i świata przedstawionego
Ilość
stron: 512
Wydawnictwo:
Media Rodzina
Rok
wydania: 2021 (z 2020)
Gatunek:
fantasy, urban fantasy
Dla
kogo: dla młodzieży, dla fanów powieści dystopijnych
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz