13.10.2022

"Vortex. Dzień, w którym rozpadł się świat" Anna Benning

 

Jeśli jesteście fanami powieści dystopijnych, powinniście zapoznać się z przygodami Elaine. Pragnieniem młodej bohaterki jest zostanie łowcą. Jej marzenie spełni się, jeżeli uda jej się wygrać wyścig vortexami – portalami służącymi do przenoszenia się z jednego miejsca na drugie. Dzięki znalezieniu się w pierwszej dziesiątce, Elaine będzie w stanie nie tylko zdobyć wysoką pozycję społeczną, ale również zająć się łapaniem mutantów, czyli niebezpiecznych istot zagrażających całej ludzkiej populacji. Jednak w trakcie wyścigu, jedno niespodziewane zdarzenie sprawia, że Elaine nie tylko znajduje się w centrum uwagi, ale także staje się żywym celem. Wkrótce wszystko w co do tej pory wierzyła i znała, obraca się w gruzy, zaś jej samej przyjdzie ratować się ucieczką. Jak poradzi sobie w nowej sytuacji? Czy nowo zyskane moce pomogą Elaine podjąć właściwe decyzje? I komu postanowi zaufać?



(Opis wydawcy): „Dla Elaine to najważniejszy dzień w życiu. W Nowym Londynie odbywa się spektakularny wyścig vortexami, a ona jest jedną z wybranych. Setki młodych ludzi ruszają po zwycięstwo przez tunele energii podobne do tych, które kilkadziesiąt lat wcześniej niemal zniszczyły świat. Przeskok vortexem jest śmiertelnie niebezpieczny, ale dla łowców to codzienność. Niczym magiczny portal przenosi ich z miejsca na miejsce w ciągu zaledwie paru sekund. Elaine chce wygrać za wszelką cenę. Jednak podczas wyścigu budzi się w niej siła, która znów może zatrząść światem w posadach. A jedynym sprzymierzeńcem dziewczyny ma być chłopak, który nie chce mieć z nią nic wspólnego… .

Pierwsze, na co zwróciłam uwagę, czytając „Vortex” to szybkość akcji. Już od pierwszego rozdziału czytelnik ma okazję rzucić się w istny tajfun wydarzeń i z wypiekami na policzkach śledzić losy głównej bohaterki. Autorka z każdym kolejnym rozdziałem narzuca tempo akcji i nie zatrzymuje się nawet na moment. Chwilowy zastój to tylko pozory, które znikają na tle tego, co dzieje się na kartach książki. Osobiście uwielbiam, kiedy pojawia się sporo zaskakujących zwrotów fabularnych, ale czasem miałam wrażenie, że pewne sceny przeskakiwały właśnie jak Elaine w vortexy – za prędko. Uważam, że część fragmentów można było bardziej rozwinąć, lepiej nakreślić rysy postaci, postarać się o szersze ukazanie elementów struktury świata. Przez zbyt pędzącą akcję miałam wrażenie przesytu i czasem te wszystkie spektakularne zdarzenia zamiast zachwycić, raziły i nie wydawały się tak przyjemne, jak mogłyby być, gdyby lepiej postarać się o dopracowanie pozostałych fragmentów powieści.

Wydaje mi się, że najsłabiej wypadają właśnie opisy. Autorka dość mało tekstu poświęciła na charakteryzację postaci, czy wyjaśnienie poszczególnych zasad funkcjonowania świata przedstawionego, chociaż to ostatnie pojawia się na tyle, by czytelnik zrozumiał, o co w książce chodzi. Wolałabym jednak znacznie więcej niż podział mutantów na nazwy i domyślanie się jakimi mocami mogą dysponować. Uważam też, że bohaterowie powinni zostać ciekawiej ukazani, nie wspominając już o wyraźniejszym nakreśleniu miejsc. Z mojego punktu widzenia to właśnie styl A. Benning jest dość słabo dopracowany, co rzutuje niestety na całą książkę. Pod koniec jednak odniosłam wrażenie, że jest ciut lepiej i pozwoliło mi to na odrobinkę nadziei w stronę drugiego tomu.

Na samym początku ciężko przychodziło mi polubienie Elaine, chociaż podoba mi się, że A. Benning zdecydowała się na narrację pierwszoosobową. Główna bohaterka wydawała mi się momentami zbyt idealna, później zbyt wyniosła, jeszcze później wszystko przychodziło jej za łatwo. Również zachowanie pobocznych postaci zdawało mi się mocno naciągane (przykład – osoby podające się za wrogów organizacji sprzyjającej Elaine z miejsca zaakceptowało główną postać). Później jednak, gdy cała fabuła się rozwija, jest już znacznie lepiej, bohaterowie nie są tacy denerwujący, wiele z ich irracjonalnych czynów nabiera sensu. Kiedy już wiadomo w którą stronę zamierza podążyć akcja, robi się naprawdę ciekawie i można porządnie się wciągnąć w bieg wydarzeń. Zwłaszcza zakończenie jest dość elektryzujące.

Ogólnie całość oceniam nienajgorzej. Sam pomysł na stworzenie vortexów i dystopijnej rzeczywistości uważam za bardzo interesujący. Fabuła odrobinę przypomina mi „Igrzyska śmierci”, „Niezgodną”, czy „Delirium” z uwagi na istnienie stref, wyścig vortexami, nastolatków biorących udział w niebezpiecznych misjach oraz wątek nienawiści do mutantów. Nadmienię też, że warto się przemęczyć przez początek książki, ponieważ później akcja staje się naprawdę ciekawa, pomimo niedopracowania przez autorkę bohaterów i opisów świata.

Czy polecam? Tak. Myślę, że „Vortex” powinien spodobać się właśnie fanom dystopii, a przede wszystkim miłośnikom szybkiej akcji w książkach, chociaż dla mnie momentami wszystko działo się zbyt prędko. Wydaje mi się jednak, że wielbiciele powieści młodzieżowych powinni być zachwyceni.

Jestem zakochana w oprawie graficznej książki. Przyjemna z wyglądu okładka, rysunki vortexów na początku rozdziałów, przerywniki w postaci czarnych stron, fragmenty kodeksu Kuratorium i kolorowe wnętrze oprawy to prawdziwy raj dla oczu. Na klapach zamieszczono też fragment książki i notę biograficzną autorki. Czcionka trochę dla mnie mała, ale dość czytelna.

 

Podsumowanie:

+ ciekawy pomysł fabularny

+ dystopijna rzeczywistość

+ narracja pierwszoosobowa

+ oprawa graficzna

+/- szybka akcja książki

- trochę słabe dopracowanie bohaterów i świata przedstawionego

 

 

Ilość stron: 512

Wydawnictwo: Media Rodzina

Rok wydania: 2021 (z 2020)

Gatunek: fantasy, urban fantasy

Dla kogo: dla młodzieży, dla fanów powieści dystopijnych

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum

Szukaj