Powieści
autorstwa Glena Cooka zaliczają się do kanonu fantastyki, a ponieważ jeszcze
nie miałam okazji zapoznać się z jego twórczością, musiałam czym prędzej to
nadrobić. „Kroniki Czarnej Kompanii” to zbiór pierwszych trzech tomów
rozpoczynających serię o Czarnej Kompanii („Czarna Kompania”, „Cień w ukryciu”,
„Biała Róża”). Jednym z głównych bohaterów jest Konował, który prowadzi kronikę
opowiadając o losach swoich towarzyszy broni. Ich historia zaczyna się od
złożenia przysięgi potężnej istocie zwanej Panią, istocie, która do końca
przesiąknięta jest złem. Kompania może jednak odmienić swój los, jeśli
postanowi wypełnić proroctwo przepowiadające zwycięstwo Białej Róży oraz upadek
Pani i jej sił będących po stronie oczekującego na przebudzenie Dominatora. Czy
Kompanii uda się stanąć po właściwej stronie?
(Opis
wydawcy): „Ciemność walczy z mrokiem, gdy
pokryci bliznami najemnicy z Czarnej Kompanii bezwzględnie wykonują swą robotę.
Pogrążone w wojnie krainy z nadzieją oczekują wypełnienia pradawnego proroctwa,
wieszczącego narodziny Białej Róży, która może odmienić losy świata. W
wypełnieniu proroctwa lub w jego zniweczeniu kluczową rolę może odegrać Czarna
Kompania. Kogo będzie stać, by zdobyć lojalność ostatniej z odwiecznych
Kompanii, i komu zaufa Konował i zgraja jego najemników?”
Jestem
tak zawiedziona tą książką, że nawet nie chce mi się pisać o niej recenzji, ale
nie mogę zostawić Was bez słowa wyjaśnienia, dlatego postaram się w wielkim
skrócie opisać swoje rozterki. Sporym wyzwaniem była dla mnie grubość powieści,
chociaż ja akurat należę do osób, którym objętość czytadeł nie jest straszna, w
tym przypadku jednak stało się inaczej. Co mi przeszkadzało?
Chyba
najbardziej denerwującym aspektem stanowiło dla mnie prowadzenie narracji przez
autora. I chociaż ze stylem było nie najgorzej to samo ukazanie historii nie
podeszło mi wcale. Czytelnik zostaje z marszu wrzucony w wir wydarzeń, epickich
bitew, hucznych walk i rozrób, tylko że nic z tego nie wynika. Autor operuje
sobie nazwami różnorakich istot, ale nic o nich nie wiadomo, prócz tego, że
potrafią straszyć, zabijać i znajdują się na usługach zwolenników zła. Nic nie
powiedziano o przeszłości bohaterów i tak już pozostaje do końca. Przez takie
podejście ciężko było mi się odnaleźć wśród poszczególnych wątków i zaciekawić
na tyle, by z jakimkolwiek zaangażowaniem śledzić treść książki. Przez pojęcie
„kroniki” G. Cook podszedł do tematu zbyt dosłownie, dlatego całość moim
zdaniem nie nadaje się do czytania. Najgorzej wypada pierwszy tom, później
poprzez dodanie większej ilości wątków zaczyna się robić trochę ciekawiej, ale
sama fabuła nie powala. Ot, dobra rozrywka być może dla fanów bijatyk i lania
krwi.
Kolejna
sprawa to ilość wątków seksistowskich. Rozumiem, że niby żołnierze nie są
święci, a wojna jest wojną, ale dla mnie było tego za dużo. Gdyby autor
poświęcił więcej czasu na opracowanie świata przedstawionego, a mniej na tego
typu kwestie to myślę, że „Kroniki” czytałoby się naprawdę ciekawie. Niestety,
zabrakło mi zaangażowania autora w elementy fantastyczne i psychologiczne
bohaterów, dlatego według mnie całość wypada bardzo słabo.
Czy
polecam? Nie. Żałuję swojego czasu spędzonego z tą książką i wiem, że kolejnych
tomów na pewno nie przeczytam.
Okładka
przedstawia wojowników wraz z wizerunkiem Pani na ich czele. Na przedłużeniach
oprawy zamieszczono notę biograficzną autora oraz reklamy kolejnych tomów
cyklu. Czcionka trochę drobna, ale rozumiem potrzeby wydawnictwa na
zmieszczenie tekstu.
Podsumowanie:
+
styl autora
-
słabo rozbudowany świat przedstawiony
-
chaotyczna narracja
-
prowadzenie wydarzeń w charakterze kronik
-
rys psychologiczny bohaterów
Ilość
stron: 920
Wydawnictwo:
Rebis
Gatunek:
fantasy
Rok
wydania: 2019 (z 1984, 1985)
Dla
kogo: dla fanów powieści napisanych w charakterze kronik, nacechowanych dużą
ilością bitew
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz