Przed Wami kolejna odsłona Wiedźm! Redaktorki ponownie lądują w tarapatach, od których mogą zależeć losy agencji. Wszystko przez książkę, skrywającą w sobie historię opartą na faktach. Kiedy Wiedźmy postanawiają wydać nietypowy debiut, jego autorka zostaje znaleziona martwa, a wraz z nią jej koleżanka po fachu. Wiedźmom nie pozostaje nic innego niż znalezienie sprawcy po to, by wyjaśnić sekrety ukryte przez mordercę. Poszlaki mogą wskazywać jednak na całkiem inną osobę. Do akcji zostaje wezwany również Piotr – sekretarek, który jako były policjant ma największe doświadczenie w rozwiązywaniu kryminalnych zagadek. Czy za pomocą historii napisanej w książce uda im się odnaleźć tajemniczego zabójcę?
(Opis wydawcy): „Zbulwersowane i zirytowane nękającymi je anonimami oraz burzą, jaką wywołała napisana przez Gośkę Knypek książka, wiedźmy postanawiają przyciągnąć do agencji nowych autorów. W wyniku zorganizowanego przez nie konkursu, udaje im się wypromować Mirę Małecką i Lucynę Kalisiak. Pech jednak nie odpuszcza – ciała debiutantek zostają znalezione w kamienistej fosie w Parku Traugutta w pobliżu restauracji, w której wieźmy zorganizowały imprezę dla swoich autorów. Podejrzanych nie brakuje. Sylwia Pluszcz, leciwa grafomanka, która wślizgnęła się na bankiet nieproszona, znika bez śladu. Młody pisarz Teofil Tarninek opuścił restaurację w tym samym czasie, co zamordowane debiutantki. Kto zabił? Czy komisarzowi Niżowi, czterem rozwścieczonym wiedźmom i jednemu sekretarzowi uda się rozwiązać tę zagadkę?”
Jak
do tej pory, ten tom wydaje mi się najciekawszy pod względem fabuły. Autorka
dała z siebie wszystko: dodała więcej wątków, zaintrygowała mnie pomysłem na
motyw zbrodni, odkryła karty z przeszłości jednego z bohaterów oraz jak zwykle zachęciła
do czytania lekkim, ale dość rozbudowanym stylem. Najbardziej podobały mi się
dialogi, których zresztą jest najwięcej: nie dość, że bawią to jeszcze wydają
się naturalne i to właśnie dzięki nim czytelnik poznaje sporą część opowiadanej
przez M. J. Kursę historii.
Sama
fabuła rozwija się dość powoli, ale za to autorka zamieszcza dużą liczbę
komicznych scen, dzięki którym można stopniowo wciągnąć się w czytanie. Czytelnik
ma więc do czynienia z sekretem książki, wybuchowymi Wiedźmami, ambitnym
mordercą, przeszłością Piotra, dziwnymi anonimami z pogróżkami, a także
obserwacją pracy redaktorek (która mocno mnie zaciekawiła). M. J. Kursa na
koniec ładnie łączy wątki ze sobą, finalna akcja dość szybko płynie, samo
zakończenie nie skupia się tylko na głównym podejrzanym, ale też na dawnym
życiu Piotra, co jest dość interesujące.
Wydaje
mi się, że cała seria o Wiedźmach powinna spodobać się osobom, które uwielbiają
właśnie bardzo lekkie czytadła, potrafiące wywołać w czytelniku atak śmiechu.
Wiele razy łapałam się na tym, że chichoczę jak głupia do sera (w tym przypadku
do książki) i wcale mi to nie przeszkadzało. Uwielbiam komedie, dlatego polecam
Wam sięgnięcie po „Wiedźmy w opałach”, a jeśli nie czytaliście wcześniejszych
części to koniecznie zacznijcie od „Wiedźmy na gigancie” – pierwszego tomu,
który jest według mnie trochę gorzej napisany, ale warto dla niego się
przemęczyć. Jeśli dodatkowo jesteście fanami powieści Joanny Chmielewskiej to
myślę, że te książki będą w sam raz dla Was.
Okładka
kolorystycznie wygląda troszkę lepiej, ale wciąż jakoś nie leży w moim guście i
nic na to nie poradzę. Czcionka jest duża i sprzyja szybkiemu czytaniu. Nie
wspominałam wcześniej, że w tekście nie ma podziału na rozdziały, ale przy tak
krótkiej historii nie przeszkadzało mi to w czytaniu.
Podsumowanie:
+
lekki styl autorki
+
zabawna fabuła
+
spora ilość wątków
+
interesujący bohaterowie
+
duża czcionka
-
nieciekawa okładka książki
Ilość
stron: 272
Wydawnictwo:
Lucky
Gatunek:
komedia kryminalna
Rok
wydania: 2020
Dla
kogo: dla fanów komedii kryminalnych i książek w stylu Joanny Chmielewskiej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz