Tom
otwierający cykl „Trzy czarownice” to świetna propozycja dla tych, którzy
uwielbiają powieści z elementami magii, czarownikami i demonami. Marah Woolf
postanowiła połączyć legendy arturiańskie z fantastyką i światem współczesnym.
W ten sposób powstała historia o Vianne i jej siostrach. Każda z nich jest
obdarzona talentem magicznym. Niestety, na skutek tragicznego wydarzenia Vianne
w młodym wieku zostaje zaatakowana przez sylfidę, wróżkę, która zaraża ją
demoniczną gorączką. Vianne z dnia na dzień staje się coraz słabsza. Śmierć w
męczarniach wydaje się tylko kwestią czasu, dlatego Vianne i jej siostry
postanawiają udać się po ratunek do Glastonbury, gdzie leży jedyna nadzieja na
ratunek i przeżycie. Niestety, Vianne musi pozostawić swoją przeszłość oraz
wielką miłość i pożegnać się z darem czarowania. Po dwóch latach ponownie wraca
do rodzinnej miejscowości, by ratować zawarty przed wiekami sojusz lub
przygotować się do walki z demonami. Na drodze stoi jej jak zwykle Ezra,
pierwsza miłość i szansa na ocalenie paktu. Musi go tylko przekonać do
warunków, jakie stawia Kongregacja czarownic. Czy uda jej się przeciągnąć Ezrę
na stronę Kongregacji? I czy Vianne powstrzyma wybuch wojny z księciem demonów?
(Opis
wydawcy): „Moce, żywioły, demony i krucha
dziewczyna. Opowieść o siostrzeństwie i sile miłości. Ukąszona przez sylfidę
młoda czarownica walczy o życie, miłość i utraconą magię. Wielki Mistrz Loży
rezygnuje z uczucia, by ocalić kraj przed inwazją zmiennokształtnych bestii. A
szaleńczo przystojny i uwodzicielski demon rzuca się w wir tajnej misji
dyplomatycznej. Świat magów i ludzi, świat demonów oraz podziemny świat
prastarych bogiń.”
Cała
historia opowiadana jest z punktu widzenia Vianne, najmłodszej z trzech sióstr
czarownic. Autorka w głównej mierze skupia się na romantycznej relacji pomiędzy
Vianne, a Ezrą. Czasem wplata wątki akcji związane z wojną demonów, wygasającym
paktem, mocami żywiołów lecz najwięcej uwagi poświęciła właśnie miłości Vianne
i Ezry. Lubię kiedy pojawiają się wątki romantyczne, a jednak w tym przypadku
M. Woolf odrobinę przesadziła. Znacznie lepiej byłoby, gdyby pojawiło się
więcej akcji i magii, bo niestety te wszystkie wzdychania Vianne wynudziły mnie
aż do połowy książki. Nie każdy ma cierpliwość, by przeczytać dwieście stron aż
do ciekawszych momentów.
Później
akcja książki znacznie się rozkręca, nie na tyle jednak, by maksymalnie się
wciągnąć. Ot, pojawia się więcej elementów magicznych, wyłania się widmo
zbliżającej się wojny, Vianne odkrywa w sobie więcej charakteru i zdolność do
poświęcenia. Poboczne postacie nie są jakoś szczególnie wyróżniające oprócz
Ezry, może dlatego, że ukazują się znacznie mniej na kartach powieści. Zdołałam
polubić siostry Vianne, według mnie autorka zbyt mało wątków poświęciła właśnie
tym bohaterkom i wolałabym dowiedzieć się o nich nieco więcej.
Najsłabiej
oceniam styl Marah Woolf. Niby technicznie wszystko wydaje się w porządku, ale
czasem ciężko było mi się wchłonąć w czytany tekst. Wiele treści wydawało mi
się pisane na siłę, dialogi nie były zbyt porywające, sporo scen bazowało na
schematach, podobnie jak większość fabuły. Świat przedstawiony niby autorka
dopracowała, ale elementy związane z legendami już niekoniecznie. Ktoś, kto nie
zna zbyt dobrze legend arturiańskich może mieć problem z połapaniem się ze związanymi z nimi fragmentami, ponieważ M. Woolf nie poświęciła już na nie czasu
tylko rzucała zwykłymi nazwami, a ja tego bardzo nie lubię.
Samo
zakończenie, mimo iż wnosi do tekstu nieco dramatu, nie wywołało we mnie tyle
emocji, ile powinno. Zdołałam się zaciekawić wystarczająco, by sięgnąć po
kolejny tom, ale wiem, że z całej fabuły można było wycisnąć więcej. Może gdyby
M. Woolf nie postawiła na samą relację romantyczną, a bardziej na poboczne
wątki i lepszą kreację bohaterów, wtedy powstałoby coś ekstra. Niestety,
książka wiele straciła właśnie przez wypchnięcie na pierwszy plan miłości
Vianne i Ezry.
Czy
polecam? Zdaję sobie sprawę, że „Siostra gwiazd” nie będzie się podobać
każdemu. Mnie do gustu nie przypadła kompletnie i dziwię się, że cała seria
zyskała aż tak wielki rozgłos (chyba, że kolejne tomy są znacznie ciekawsze,
ale to już muszę sprawdzić na własnej skórze). Jeśli lubicie, gdy przez całą
powieść przeplata się tylko jeden wątek romantyczny i przepadacie za historiami
o czarownicach, możecie spróbować zapoznać się z tą książką. Miłośnikom
prędkiej akcji jednak odradzam.
Na
uwagę zasługuje szata graficzna. Okładka przedstawia przepiękną kolorystycznie
kompozycję w granatowych barwach z błyszczącymi gwiazdami. Na przedłużeniach
oprawy zamieszczono rysunki run czarownic i notę biograficzną autorki. Początki
rozdziałów również ozdobiono małymi obrazkami run. Czcionka ma bardziej ozdobny
charakter i jest sporej wielkości. Na końcu znajduje się spis zaklęć i przepisy
kulinarne.
Podsumowanie:
+
nawiązanie do legend arturiańskich i czarownic
+
motyw walki z demonami
+
narracja pierwszoosobowa
+
szata graficzna książki
-
schematyczna fabuła
-
dość wolna akcja
-
styl autorki
-
mało rozbudowane fragmenty dotyczące legend
Ilość
stron: 456
Wydawnictwo:
Jaguar
Gatunek:
fantasy
Rok
wydania: 2021 (z 2020)
Dla
kogo: dla miłośników nawiązań do legend arturiańskich, motywu magii, czarownic
i walki z demonami
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz