Po
ekscytującej lekturze „Cienia utraconego świata”, przyszła pora na kontynuację.
Jeśli czytaliście pierwszy tom „Trylogii Licaniusa”, to wiecie jak wiele jest
tam szczegółów, zaskoczeń i bohaterów do zapamiętania. Druga część nie jest pod
tym względem łatwiejsza, ale czy to znaczy, że jest gorsza? Autor z rozmachem
rzuca czytelnika w wir wydarzeń, jeszcze bardziej komplikując sytuację postaci.
Obdarzeni utracili zaufanie społeczeństwa. Chociaż augurzy ujawnili się przed
światem, to jednak nawet magicznie utalentowane jednostki unikają obecności
Daviana i Ishelle. Wirr nie jest przychylnie traktowany przez dwór z uwagi na
zmiany, jakie zaprowadził on i jego przyjaciele. Asha z kolei, pomimo roli jaką
odegrała w obronie ludności, wciąż nie cieszy się zaufaniem elity. Jej pozycja
znacznie osłabiła się, ponieważ pomogła Cieniom i teraz musi ponosić tego
konsekwencje. W dodatku zdarza się jej tracić przytomność w najmniej
oczekiwanym momencie, co przytrafia się także pozostałym Cieniom. Caeden
próbuje odzyskać pamięć, przytłoczony swoją świeżo odkrytą tożsamością. Tylko
od przypomnienia sobie wszystkich szczegółów z przeszłości zależeć będą losy
jego świata. Bariera z każdą minutą słabnie. Potwory czekają na to, by
przedostać się na jej drugą stronę i pochłonąć pozostałe krainy. Czy
przyjaciołom uda się powstrzymać szykującą się rzeź?
„Mniejsze zło i większe dobro. Dwie
najbardziej niebezpieczne rzeczy na świecie. Bitwy o Ilin Illian i Tol Shen
uświadomiły ludziom, że Bariera nieuchronnie słabnie. Jeśli padnie, nastanie
świat „bez” – bez radości, bez życia, bez światła i nadziei, a istnienie tych,
którzy przetrwają, stanie się pasmem nieskończonych cierpień. Przeciwnik wciąż
kryje się w Talan Gol i czeka na właściwy moment, by uderzyć z całą mocą.
Zamiast działać, Rady starszych prowadzą wewnętrzne rozgrywki. Davian musi
stawić czoła ich krótkowzroczności, co samo w sobie jest już zadaniem trudnym.
Jeszcze trudniejsze zadanie czeka Caedena – musi stawić czoła własnej
przeszłości – pełnej krwi, śmierci i kłamstw. Na ołtarzu tej powinności złożył
już przyjaciół, teraz przyjdzie mu być może złożyć własne szaleństwo. Nie jest
to jednak cena, której nie zapłaci w chwili ostatecznej próby. Gdy powstaną
Cienie i przebudzi się Ciemność.”
Wspomniałam
już o mnogości szczegółów pojawiających się w powieści i nie jest to
przesadzone określenie. Historię poznajemy z punktu widzenia aż czterech
postaci – Daviana, Ashalii, Wirra i Caedena. Przyznam, że jestem zdumiona jak
wiele bohaterów autor umieścił, by opisać wydarzenia trylogii. Podczas czytania
miałam problemy z zapamiętaniem wszystkich osób pojawiających się w książce,
nie tylko ze względu na ich liczbę, ale również na podobieństwo imion. Ciągle
myliłam Ishelle z Isiliar, Decję z Deldri, Alarisa z Asarem… na mój gust trochę
ich było za dużo. W dodatku J. Islington ciągle zmieniał fronty – raz zdradzał
przyjaciel, raz wróg udający przyjaciela, innym razem ktoś podszywał się pod
inną osobę, by ujawnić kogoś kompletnie obcego z przeszłości innej głównej
postaci. W pewnym momencie nie wiedziałam już który element układanki pasuje do
następnego i trwało to przez prawie połowę fabuły. A przecież w poprzedniej części
również nie wyjaśniono wszystkiego.
W
pewnym momencie w końcu autor postanowił ujawnić część szczegółów i wreszcie
ogólny zarys fabuły zaczął mi mniej więcej świtać, lecz gdy doszłam do samego
końca powieści, znów mnie zatkało. Im dalej w las, tym coraz ciemniej, w
dodatku bohaterowie będą musieli podjąć szereg naprawdę złych decyzji i tak
rozmyślam, czy przypadkiem finał serii nie złamie mi kompletnie serducha. Bo
jednak wszystko na to wskazuje, a ja bardzo nie lubię smutnych zakończeń.
Zastanawiam
się jak ubrać w słowa swoją przygodę z „Echem przyszłych wypadków”, ponieważ
mnogość wątków, bohaterów i ukrytych zagadek fabularnych stanowi dla mnie jakiś
kosmos. Z jednej strony podziwiam autora za złożoność akcji, bujną wyobraźnię i
zaplanowanie całej historii od A do Z, a z drugiej wszystkie niedopowiedzenia i
zagmatwanie powodują we mnie mętlik. Przyznam się, że boję się sięgać po
kolejny, ostatni już tom „Trylogii Licaniusa”, nie mam pojęcia czy uda mi się
połączyć wszystkie kropki, tak by dostatecznie połapać się, o co w tym
wszystkim chodziło. Pozostaje również kwestia trudnych decyzji do podjęcia
przez bohaterów, które mogą naprawdę bardzo źle się skończyć. Zaczyna mi się
nie podobać to, w którą stronę zmierza ta historia.
Sama
akcja książki jest moim zdaniem bardzo ciekawa, chociaż dość zagmatwana. Pomimo
sporej ilości stron, nie ma miejsca na nudę. Każdy rozdział kończy się
zaskakująco – a to na zasadzce, a to na zorientowaniu się przez bohatera, że
jest śledzony, a to na porwaniu lub ujawnieniu szokującej informacji. Gorzej
jest z opisami oraz przedstawieniem charakteru postaci – jakoś ciężko było mi
się zżyć z bohaterami, w moim odczuciu autor za bardzo postawił na dotyczące
ich suche fakty i udział w całej historii, a za mało ukazał ich rys
psychologiczny. Druga sprawa to świat przedstawiony. Miałam ciągle wrażenie, że
pewne osoby gdzieś sobie idą, a wszystko jest tylko bezbarwnym tłem. Czasem
pojawiły się potwory o różnych nazwach i w zasadzie tylko tyle o nich wiem.
Niektóre z nich mają skrzydła, inne łuski, ale więcej informacji już nie ma.
Czy
polecam? Cóż, mam mieszane odczucia. Pierwszy tom podobał mi się znacznie
bardziej i przypominał przyjemną przygodówkę, zaś drugi trochę mnie
rozczarował. Liczyłam na więcej informacji, lepsze przedstawienie pewnych
faktów, nawet więcej akcji. Tutaj akcji było sporo, ale moim zdaniem była
trochę przegadana i niewiele wnosiła do całości, chociaż nie czułam się
znudzona. Autor jednak zbyt wiele nakomplikował, w dodatku stworzył zbyt wiele
postaci i określeń, które mogą się mylić. Kolejna sprawa to słabe ukazanie
bohaterów i świata przedstawionego – jak na książkę o sporej grubości było
wiele miejsca na rozpisanie się i popracowanie nad tymi elementami. Musicie
odpowiedzieć sobie sami na pytanie, czy warto sięgać po „Trylogię Licaniusa”.
Pierwszą część bym poleciła, ale drugiej zbytnio nie polubiłam.
Okładka
przedstawia postacie w szarych kolorach na tle niebieskiego słońca, wyróżniające
książkę elementy również ukazane są w tych barwach. W środku znajduje się mapa
wykreowanych przez autora krain oraz ilustracje bohaterów oraz potworów. Przed
główną treścią zamieszczono streszczenie poprzedniego tomu. Na końcu znajduje
się spis postaci oraz słowniczek, które są bardzo pomocne podczas czytania.
Podsumowanie:
+
wielowątkowość powieści
+
ciekawa fabuła
+
okładka książki
+
mapka
+
słowniczek i spis postaci
-
zbyt duża ilość bohaterów i zwroty akcji powodują, że czasem ciężko połapać się
w całej historii
-
akcja sporo wolniejsza od poprzedniej części
-
słabo dopracowani bohaterowie i świat przedstawiony
Ilość
stron: 1037
Wydawnictwo:
Fabryka Słów
Gatunek:
fantasy
Rok
wydania: 2021 (z 2017), e-book
Dla
kogo: dla osób lubiących fantastykę przygodową
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz