25.04.2022

"Echo przyszłych wypadków" James Islington

 

Po ekscytującej lekturze „Cienia utraconego świata”, przyszła pora na kontynuację. Jeśli czytaliście pierwszy tom „Trylogii Licaniusa”, to wiecie jak wiele jest tam szczegółów, zaskoczeń i bohaterów do zapamiętania. Druga część nie jest pod tym względem łatwiejsza, ale czy to znaczy, że jest gorsza? Autor z rozmachem rzuca czytelnika w wir wydarzeń, jeszcze bardziej komplikując sytuację postaci. Obdarzeni utracili zaufanie społeczeństwa. Chociaż augurzy ujawnili się przed światem, to jednak nawet magicznie utalentowane jednostki unikają obecności Daviana i Ishelle. Wirr nie jest przychylnie traktowany przez dwór z uwagi na zmiany, jakie zaprowadził on i jego przyjaciele. Asha z kolei, pomimo roli jaką odegrała w obronie ludności, wciąż nie cieszy się zaufaniem elity. Jej pozycja znacznie osłabiła się, ponieważ pomogła Cieniom i teraz musi ponosić tego konsekwencje. W dodatku zdarza się jej tracić przytomność w najmniej oczekiwanym momencie, co przytrafia się także pozostałym Cieniom. Caeden próbuje odzyskać pamięć, przytłoczony swoją świeżo odkrytą tożsamością. Tylko od przypomnienia sobie wszystkich szczegółów z przeszłości zależeć będą losy jego świata. Bariera z każdą minutą słabnie. Potwory czekają na to, by przedostać się na jej drugą stronę i pochłonąć pozostałe krainy. Czy przyjaciołom uda się powstrzymać szykującą się rzeź?



Mniejsze zło i większe dobro. Dwie najbardziej niebezpieczne rzeczy na świecie. Bitwy o Ilin Illian i Tol Shen uświadomiły ludziom, że Bariera nieuchronnie słabnie. Jeśli padnie, nastanie świat „bez” – bez radości, bez życia, bez światła i nadziei, a istnienie tych, którzy przetrwają, stanie się pasmem nieskończonych cierpień. Przeciwnik wciąż kryje się w Talan Gol i czeka na właściwy moment, by uderzyć z całą mocą. Zamiast działać, Rady starszych prowadzą wewnętrzne rozgrywki. Davian musi stawić czoła ich krótkowzroczności, co samo w sobie jest już zadaniem trudnym. Jeszcze trudniejsze zadanie czeka Caedena – musi stawić czoła własnej przeszłości – pełnej krwi, śmierci i kłamstw. Na ołtarzu tej powinności złożył już przyjaciół, teraz przyjdzie mu być może złożyć własne szaleństwo. Nie jest to jednak cena, której nie zapłaci w chwili ostatecznej próby. Gdy powstaną Cienie i przebudzi się Ciemność.

Wspomniałam już o mnogości szczegółów pojawiających się w powieści i nie jest to przesadzone określenie. Historię poznajemy z punktu widzenia aż czterech postaci – Daviana, Ashalii, Wirra i Caedena. Przyznam, że jestem zdumiona jak wiele bohaterów autor umieścił, by opisać wydarzenia trylogii. Podczas czytania miałam problemy z zapamiętaniem wszystkich osób pojawiających się w książce, nie tylko ze względu na ich liczbę, ale również na podobieństwo imion. Ciągle myliłam Ishelle z Isiliar, Decję z Deldri, Alarisa z Asarem… na mój gust trochę ich było za dużo. W dodatku J. Islington ciągle zmieniał fronty – raz zdradzał przyjaciel, raz wróg udający przyjaciela, innym razem ktoś podszywał się pod inną osobę, by ujawnić kogoś kompletnie obcego z przeszłości innej głównej postaci. W pewnym momencie nie wiedziałam już który element układanki pasuje do następnego i trwało to przez prawie połowę fabuły. A przecież w poprzedniej części również nie wyjaśniono wszystkiego.

W pewnym momencie w końcu autor postanowił ujawnić część szczegółów i wreszcie ogólny zarys fabuły zaczął mi mniej więcej świtać, lecz gdy doszłam do samego końca powieści, znów mnie zatkało. Im dalej w las, tym coraz ciemniej, w dodatku bohaterowie będą musieli podjąć szereg naprawdę złych decyzji i tak rozmyślam, czy przypadkiem finał serii nie złamie mi kompletnie serducha. Bo jednak wszystko na to wskazuje, a ja bardzo nie lubię smutnych zakończeń.

Zastanawiam się jak ubrać w słowa swoją przygodę z „Echem przyszłych wypadków”, ponieważ mnogość wątków, bohaterów i ukrytych zagadek fabularnych stanowi dla mnie jakiś kosmos. Z jednej strony podziwiam autora za złożoność akcji, bujną wyobraźnię i zaplanowanie całej historii od A do Z, a z drugiej wszystkie niedopowiedzenia i zagmatwanie powodują we mnie mętlik. Przyznam się, że boję się sięgać po kolejny, ostatni już tom „Trylogii Licaniusa”, nie mam pojęcia czy uda mi się połączyć wszystkie kropki, tak by dostatecznie połapać się, o co w tym wszystkim chodziło. Pozostaje również kwestia trudnych decyzji do podjęcia przez bohaterów, które mogą naprawdę bardzo źle się skończyć. Zaczyna mi się nie podobać to, w którą stronę zmierza ta historia.

Sama akcja książki jest moim zdaniem bardzo ciekawa, chociaż dość zagmatwana. Pomimo sporej ilości stron, nie ma miejsca na nudę. Każdy rozdział kończy się zaskakująco – a to na zasadzce, a to na zorientowaniu się przez bohatera, że jest śledzony, a to na porwaniu lub ujawnieniu szokującej informacji. Gorzej jest z opisami oraz przedstawieniem charakteru postaci – jakoś ciężko było mi się zżyć z bohaterami, w moim odczuciu autor za bardzo postawił na dotyczące ich suche fakty i udział w całej historii, a za mało ukazał ich rys psychologiczny. Druga sprawa to świat przedstawiony. Miałam ciągle wrażenie, że pewne osoby gdzieś sobie idą, a wszystko jest tylko bezbarwnym tłem. Czasem pojawiły się potwory o różnych nazwach i w zasadzie tylko tyle o nich wiem. Niektóre z nich mają skrzydła, inne łuski, ale więcej informacji już nie ma.

Czy polecam? Cóż, mam mieszane odczucia. Pierwszy tom podobał mi się znacznie bardziej i przypominał przyjemną przygodówkę, zaś drugi trochę mnie rozczarował. Liczyłam na więcej informacji, lepsze przedstawienie pewnych faktów, nawet więcej akcji. Tutaj akcji było sporo, ale moim zdaniem była trochę przegadana i niewiele wnosiła do całości, chociaż nie czułam się znudzona. Autor jednak zbyt wiele nakomplikował, w dodatku stworzył zbyt wiele postaci i określeń, które mogą się mylić. Kolejna sprawa to słabe ukazanie bohaterów i świata przedstawionego – jak na książkę o sporej grubości było wiele miejsca na rozpisanie się i popracowanie nad tymi elementami. Musicie odpowiedzieć sobie sami na pytanie, czy warto sięgać po „Trylogię Licaniusa”. Pierwszą część bym poleciła, ale drugiej zbytnio nie polubiłam.

Okładka przedstawia postacie w szarych kolorach na tle niebieskiego słońca, wyróżniające książkę elementy również ukazane są w tych barwach. W środku znajduje się mapa wykreowanych przez autora krain oraz ilustracje bohaterów oraz potworów. Przed główną treścią zamieszczono streszczenie poprzedniego tomu. Na końcu znajduje się spis postaci oraz słowniczek, które są bardzo pomocne podczas czytania.

 

Podsumowanie:

+ wielowątkowość powieści

+ ciekawa fabuła

+ okładka książki

+ mapka

+ słowniczek i spis postaci

- zbyt duża ilość bohaterów i zwroty akcji powodują, że czasem ciężko połapać się w całej historii

- akcja sporo wolniejsza od poprzedniej części

- słabo dopracowani bohaterowie i świat przedstawiony

 

Ilość stron: 1037

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Gatunek: fantasy

Rok wydania: 2021 (z 2017), e-book

Dla kogo: dla osób lubiących fantastykę przygodową

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum

Szukaj