Zakończenie drugiego tomu „Vortexu” mocno mną sponiewierało. Zarówno wydarzenia, jak i prędka akcja książki sprawiły, iż byłam ogromnie podekscytowana i w dużym napięciu sięgałam po finałowy tom przygód bohaterów. O czym opowiada fabuła ostatniej części losów Elaine i Bale’a?
Przeciążenie związane z użyciem Vortexów sprawiło, iż Elaine zupełnie traci swoje moce. Nie może już pomóc swoim przyjaciołom, nie jest też w stanie zapobiec ogromnej tragedii, którą przepowiedział jej Bale. Na całym świecie wybucha rewolucja, mutanci przejmują kontrolę nad ludźmi i Kuratorium, zaś na czele tego chaosu stoi nie kto inny, jak Hawthorne. Bale zostaje uznany za straconego dla sprawy, jednak Elaine wciąż się nie poddaje i ma nadzieję, że uda jej się uratować ukochanego. Tylko razem mogą stanąć w obliczu swojego przeznaczenia i ochronić pravortex przed zupełnym zniszczeniem. Czy uda im się zapobiec unicestwieniu mutantów? Czy dla Elaine i Bale’a może istnieć jeszcze jakakolwiek przyszłość?
(Opis wydawcy): „Gdy Elaine traci nie tylko zdolności, ale również Bale’a, wszystko zaczyna się walić. Siły Czerwonej Burzy odnoszą kolejne zwycięstwa, a wizja wymarzonego świata Ellie, gdzie wszyscy żyją w spokoju, coraz bardziej się oddala. Kiedy w Sao Paulo dziewczyna staje twarzą w twarz z Bale’em, w jej sercu pojawia się iskierka nadziei… Może nie wszystko stracone? Może nadal jest w stanie uratować miłość swojego życia? I świat? Bo jednego jest pewna: sama nie zdoła ochronić pravortexu. Tylko wspólnie z Bale’em może wrócić do przeszłości – tam, gdzie wszystko się zaczęło… .”
Uwielbiam motyw podróży w czasie, dlatego cała seria „Vortex” bardzo mnie zaintrygowała. Co prawda pierwszy tom nie do końca spełnił moje oczekiwania, jednak druga część zrekompensowała mi wszystkie niedociągnięcia. Byłam ogromnie ciekawa jak dalej autorka poprowadzi akcję i jak postanowi zakończyć ostateczne starcie bohaterów ze zmutowanymi. Z tego też powodu sporo wymagałam od finału i cieszyłam się na myśl o ekscytujących losach postaci. Czy słusznie?
Nie do końca. Według mnie autorka za dużo treści poświęciła opisie emocji Elaine. Gdyby to jeszcze były odczucia, które towarzyszą konkretnym scenom i pokazują atuty bohaterki to pewnie bym się nie przyczepiła. Niestety, Elaine cierpiała na syndrom wiecznej cierpiętnicy, skupiając się w całości na utracie Bale’a, zbliżającej się tragedii, użalaniu się nad sobą i stracie marzeń o sojuszu pomiędzy ludźmi, a zmutowanymi. Rozumiem, że autorka chciała oddać wiarygodnie jej przemyślenia i zbudować dramatyzm pewnych sytuacji, ale moim zdaniem przesadziła i to, co miało wyjść przejmująco, stało się nudne i denerwujące. Te wszystkie bolączki Elaine sprawiły, iż akcja sporo ucierpiała, a to właśnie na niej najbardziej mi zależało. Kiedy pewne wątki trochę się zmieniły i liczyłam na interesujący rozwój fabuły, znów się zawiodłam, gdyż sceny użalania się nad sobą zmieniły się na romantyczne uniesienia postaci. W sumie to było trochę lepiej niż na początku, ale wciąż brakowało mi większego zaangażowania bohaterów w rozwój akcji.
Z powodu tych wad fabuła trochę kulała i mimo, iż pojawiło się sporo scen, które mogły mnie zainteresować to zabrakło mi pewnej iskry sprawiającej, że trudno byłoby mi się oderwać. Tekst czytało się przyjemnie dzięki lekkiemu stylowi Anny Benning, ale w moim odczuciu pojawiło się za dużo opisów, które hamowały akcję i w ten sposób powstał przerost formy nad treścią. Autorka za bardzo skupiła się na głównych postaciach, a za mało na drugoplanowych, które mogłyby znacznie ubarwić wydarzenia końcowe. I chociaż całości nie czytało się źle, to jednak na tle poprzedniego tomu finał wypada blado.
Nie wszystkie fragmenty książki okazały się nietrafione. Część scen rzeczywiście potrafiła mnie zachwycić, zwłaszcza wątki związane z tajemnicami pravortexu oraz walki bohaterów z przeciwnikami, jak i kulminacja wydarzeń wypadły rewelacyjnie, znacząco poprawiając odbiór powieści. Również motyw przenoszenia się w czasie do przeszłości wypadł bardzo interesująco, dlatego ostatecznie zakończenie serii uważam za dobre, lecz według mnie najlepiej prezentuje się druga część cyklu.
Czy polecam? Tak, jeżeli podobały się Wam poprzednie części. Ogólnie polecam całą tę serię, zwłaszcza tym, którzy uwielbiają motyw przenoszenia się w czasie. Nie ukrywam jednak, że pewne treści w tym tomie wypadły słabo i nie każdemu przypadną do gustu.
Okładka przedstawia wizerunek Elaine, na jej tle są również płonące budynki. Wklejka ukazuje mapkę świata oraz ilustrację główną. Na klapach umieszczono rekomendacje czytelnicze oraz notę biograficzną Anny Benning. Rozdziały ozdobione grafiką vortexów. Poszczególne partie tekstu przedzielono czarnymi stronami. Na końcu znajduje się spis podziału struktur społecznych. Czcionka trochę mała, ale sprzyjająca szybkiemu czytaniu.
Podsumowanie:
+ lekki styl autorki
+ pierwszoosobowa narracja
+ szata graficzna książki
+ interesujące sceny walk
+ pomysł fabularny
+ motyw przenoszenia się w czasie
+ świat przedstawiony
+ mapka świata i dodatki
- mały udział postaci drugoplanowych
- wolniejsza akcja niż w poprzednich częściach
- dużo ckliwych scen spowalniających fabułę
Liczba stron: 608
Wydawnictwo: Must read, Media Rodzina
Rok wydania: 2023 (z 2021)
Gatunek: fantasy
Dla kogo: dla młodzieży, dla tych, którzy lubią motyw podróży w czasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz